Garmin Ultra Race 2018, czyli jak zostaliśmy królewską parą

Garmin Ultra Race - zostań królową lub królem GUR
W lipcu biegaliśmy w Lądku na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich, we wrześniu wybraliśmy się do Radkowa - też na Dolnym Śląsku, żeby trochę odświeżyć wspomnienia biegowe z Parku Narodowego Gór Stołowych, po którym biegaliśmy i w maju w ramach treningu i w lipcu na DFBG.

Garmin Ultra Race - to nazwa cyklu biegów odbywających się w Radkowie. Można pobiec półmaraton, można 53km, można 81, a jak kto ma dużo fantazji, to może sobie zafundować Triminatora, czyli pobiec wszystkie trzy biegi dzień po dniu, a jego imię (i nazwisko też) zostanie wyryte na tabliczce wmurowanej w wielgachny głaz specjalnie w tym celu przez organizatorów nad zalew przywleczony. Nie powiem, ciekawe i kuszące wyzwanie. Kto wie, może kiedyś...

Garmin Ultra Race - Zalew w Radkowie
Garmin Ultra Race - Zalew w Radkowie
Do Radkowa dotarliśmy w piątkowy wieczór. Pogoda była tego dnia bardzo kiepska. Cały dzień padało, szybko zrobiło się szaro, później do tego wszystkiego doszły mgły. Źle się jechało w takich warunkach po wąskich, wioskowych, dziurawych asfaltach. Jakoś jednak do Radkowa dojechaliśmy i poza przeoczeniem zjazdu na zalew, a później zjazdu na parking, nie było wcale najgorzej. Około 21 odebraliśmy mój pakiet na jutrzejszy bieg 53k, kupiliśmy kilka żeli na trasę i na nocleg. Matylda miała brać udział w niedzielnym półmaratonie i pakiet mogła odebrać dopiero nazajutrz.
Garmin Ultra Race - strefa startu, mety itp.
Garmin Ultra Race - strefa startu, mety itp.
Niedaleko od Zalewu Radkowskiego, przy którym mieściła się cała baza zawodów, czyli start, meta, biuro, ekspo itp. mieliśmy zarezerwowane noclegi w ośrodku wypoczynkowym Czarodziejski Młyn. Ośrodek ten wystrojem utknął w czasach ustroju słusznie minionego. Nasze wielkie zainteresowanie wzbudziły oryginalne szklanki z nadrukiem Orbis, znajdujące się na półce nad umywalką w naszym pokoju. Gdyby jakaś ekipa filmowa planowała nakręcić film, którego akcja rozgrywa się w latach osiemdziesiątych, to można walić jak w dym do Czarodziejskiego Młyna.
Garmin Ultra Race - ten mostek to ostatni etap przed metą
Garmin Ultra Race - ten mostek to ostatni etap przed metą
Wystrój jednak, to nie wszystko. W Czarodziejskim Młynie było skromnie, przaśnie, ale czysto i całkiem miło. Jedynym zgrzytem była właścicielka, która chyba niespecjalnie jest zadowolona z tego, że musi ów ośrodek prowadzić. Kiedy już dowiedzieliśmy się, że "na obiekcie są cztery łazienki" (bo pokoje są bez łazienek, o czym jednak wiedzieliśmy już przy rezerwacji i nie stanowiło to dla nas problemu), zaś doba kończy się o godzinie 11, zapytałem czy byłaby możliwość przedłużenia pobytu o kilka godzin po niedzielnym biegu, tak by Matylda mogła chociaż wziąć prysznic po zawodach, oraz ile by to ewentualnie kosztowało (nie wspominałem, że w Jedlinie w Zaciszu Trzech Gór bezproblemowo przedłużyli nam pobyt o te kilka godzin i nie chcieli za to żadnej zapłaty - przy okazji - polecamy ten nocleg w Jedlinie).
Garmin Ultra Race - przed startem biegu na 53km
Garmin Ultra Race - przed startem biegu na 53km
Ooo, gdybym ja nieszczęsny wiedział, z jak bezczelną prośbą śmiem zwracać się do jejmość pani właścicielki, w życiu bym o to nie zapytał. Po pierwsze jaśnie pani była wzburzona, ponieważ któryś z gości także niefortunnie o coś miał czelność zapytać (nie wnikałem o co pytał tamten nieszczęśnik), po drugie właśnie przygotowywała sobie melisę na uspokojenie, którym to naparem zamaszyście wywijała mi przed oczami, jakoby na słów swoich potwierdzenie, a po trzecie, jak ja sobie niby wyobrażam przedłużenie o kilka godzin? Wszak jejmość zatrudnia tu ludzi, oni przychodzą umówieni na konkretną godzinę, szlachetna właścicielka za tę godzinę płaci im... - tu z litości pominę sumę, którą wymieniła. Poza tym waćpani oferuje najtańsze noclegi w Radkowie, ma duże koszty, nie stać jej na odnowienie elewacji, a do tego niewdzięczni goście bez ustanku czegoś się domagają. Jeżeli zatem nie chcę, aby ta rozmowa stała się niemiła, to lepiej dla mnie byłoby, abym przestał zadawać tak niedorzeczne pytania i dał wzburzeniu jaśnie pani w spokoju opaść. Ostatecznie jednak mogę przedłużyć pobyt najmniej o pół doby. Znaczyłoby to mniej więcej tyle, że płacę za dwie osoby za pół doby, a o godzinie 15 w niedzielę i tak musimy opuścić czarodziejski przybytek jaśnie wielmożnej.
Garmin Ultra Race - Zalew w Radkowie
Garmin Ultra Race - Zalew w Radkowie
Dałem spokój. Płatność za pół doby, przy wykorzystaniu czterech godzin (bo doba oficjalnie kończyła się o 11)? Nie wspomnę już o tym, że do przybytku zawitaliśmy dobrze po 21 wieczorem, a dobę i tak mieliśmy opłaconą od 11 tego dnia. Pewnie, że to nasza sprawa, kiedy przyjechaliśmy i mogliśmy sobie przyjechać wcześniej. Niemniej jednak było, jak było i może chociaż z ludzkiej przyzwoitości można było nam te parę godzin przedłużyć w niedzielę? Widocznie jednak nie można było. Trudno - płakać nie będziemy. Piszemy ku przestrodze - omijajcie Czarodziejski Młyn w Radkowie szerokim łukiem. Ciężko się tu porozumieć z jaśnie panią, a przy jakimś błahym pytaniu możecie zostać uraczeni historią nieszczęść i plag wszelakich, jakie na urażoną właścicielkę los zsyła.
Garmin Ultra Race - przed startem biegu na 53km
Garmin Ultra Race - przed startem biegu na 53km
Tyle mamy do powiedzenia, jeśli rozchodzi się o sprawę noclegu. Czas przejść do rzeczy, czyli do biegania. Tutaj nie możemy złego słowa powiedzieć. Organizacja bez zarzutu. Biuro zawodów, strefa ekspo, start i meta. Wszystko świetnie rozmieszczone nad Zalewem Radkowskim. Wszystko blisko, wszystko działa, dużo informacji, brak opóźnień. Same plusy.
Garmin Ultra Race - Zalew w Radkowie - przed startem biegu na 53km
Garmin Ultra Race - Zalew w Radkowie - przed startem biegu na 53km
A bieg? Trasa sobotniego biegu na 53km pokrywała się częściowo z trasami naszych majowych wycieczek biegowych, częściowo natomiast z KBL-em, którego biegłem w lipcu. Zupełnie mi to jednak nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Miło było czasem stwierdzić, że ja tu przecież już byłem, tylko przedtem wbiegaliśmy z innej strony... Skalne Grzyby, fragment trasy przez Błędne Skały - ot Góry Stołowe ze wszystkimi swoimi plusami i minusami. Minusy to raczej nie minusy, a specyficzne ukształtowanie terenu. Kto biega w tych rejonach, ten wie: kamienie, większe, mniejsze i bardzo duże, korzenie, a czasem kamienie połączone z korzeniami. Fragmenty trasy trochę techniczne. Naszym zdaniem bardzo podobne ukształtowanie terenu znaleźć można na Ślęży, która znakomicie nadaje się do treningów przed biegami typu KBL czy Garmin Ultra Race.
Garmin Ultra Race - gdzieś na trasie biegu na 53km
Garmin Ultra Race - gdzieś na trasie biegu na 53km
W biegu wzięło udział nieco powyżej czterystu uczestników i pewnie ze względu na to na początku trasa trochę się korkowała, szczególnie że była to wąska ścieżynka na podejściu. Później zrobiło się luźniej i można już było w swoim tempie tuptać do mety. Punkty odżywcze na trasie były dobrze zaopatrzone, na jednym była nawet pomidorowa z makaronem. Na niektórych punktach znaleźć można było żele i batony Squeezy. Moim zdaniem niczego nie brakowało.

Jedyną nietypową przygodą, jaka przytrafiła mi się na trasie biegu było pogryzienie przez szerszenie gdzieś chyba w okolicach trzydziestego kilometra, o ile dobrze pamiętam. Jakoś tak pechowo wpadłem na kilka rozjuszonych osobników i zaliczyłem trzy ukąszenia - dwa w okolice ramienia i jedno w tył głowy. Najwidoczniej jednak nie jestem wrażliwy na jad szerszeni, ponieważ obyło się bez jakichkolwiek sensacji typu opuchlizna itp. Trochę byłem niepewny, jak się sytuacja rozwinie, ponieważ jeszcze nigdy nie pogryzły mnie szerszenie. Pszczoły owszem i to nie jeden raz i wiedziałem, że na jad pszczeli na pewno nie jestem uczulony. Szczęściem, nic się nie stało i bez przeszkód w nieco ponad siedem godzin dotarłem do mety w Radkowie i zostałem Królem GUR!
Okolice Zalewu w Radkowie
Okolice Zalewu w Radkowie
Po biegu makaron w wersji bez mięsa, moczenie nóg w Zalewie Radkowskim, odpoczynek w pięknym miejscu i przy ładnej, słonecznej pogodzie. Dla takich chwil warto żyć.

Kolejnego dnia - czyli w niedzielę - rano zwinęliśmy manele z Czarodziejskiego Młyna, żeby już swoją obecnością nie drażnić jaśnie wzburzonej właścicielki, podjechaliśmy na parking obok zalewu. Matylda odpoczywała w samochodzie, a ja wybrałem się na sesję zdjęciową nad zalew. Niebieskie niebo z małymi chmurkami zwiastowało piękny dzień. O 10 wystartował półmaraton. Miałem czas na zdjęcia, zwiedzanie okolicy, poszwendanie się po pobliskich pagórkach - taki aktywny wypoczynek po wczorajszym bieganiu. 
Okolice Zalewu w Radkowie
Okolice Zalewu w Radkowie
Trasa półmaratonu do najłatwiejszych nie należała, mimo tego Matylda poradziła sobie znakomicie i półtorej godziny przed limitem zameldowała się na mecie. Czas trochę gorszy, niż w Jedlinie, ale i teren zdecydowanie bardziej wymagający. Na szczęście obyło się bez jakichkolwiek pogryzień przez wściekłe szerszenie, upadków czy stłuczeń i tak oto Matylda została Królową GUR!
Poniemiecka kapliczka przydrożna po czeskiej stronie granicy
Poniemiecka kapliczka przydrożna po czeskiej stronie granicy

Wsi spokojna, wsi wesoła...
Wsi spokojna, wsi wesoła...
Wyjazd na Garmin Ultra Race 2018 uważamy za udany. Pomijając sprawę noclegu, a raczej nieco dziwnej właścicielki Czarodziejskiego Młyna, wszystko było, tak jak być powinno. Biegi dobrze zorganizowane, trasy ciekawe, pogoda dopisała. Zostaliśmy królewską parą i wiecie co? Chyba mamy zamiar wrócić tam za rok... Matylda na 53km, a ja albo na 81, albo jako towarzystwo dla Matyldy na jej trasie. Pożyjemy, zobaczymy. Póki co nadchodzi jesień i powoli lądujemy. Na ten rok nie planujemy już żadnych biegów ultra. Czas na roztrenowanie, trochę biegania dla zabawy, bo plany na przyszły rok to już w zasadzie mamy ustalone :)

Panorama radkowskiego zalewu
Panorama radkowskiego zalewu

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze