Kórnik - Rogalin i Szósty Półmaraton Hochland Doliną Samy w Kaźmierzu

Szósty Półmaraton Hochland Doliną Samy w Kaźmierzu

Kaźmierz po raz czwarty i tym razem ostatni. Nie, żeby coś było nie tak. Półmaraton w Kaźmierzu jak zwykle zorganizowany był na medal. Po prostu, byliśmy tu już cztery razy i stwierdziliśmy, że w tym roku nadszedł czas, aby pożegnać się z Hochland Półmaratonem.

Jako że w najbliższym czasie nie planujemy wybierać się w okolice Poznania, to w związku z tym, że w tym roku po raz ostatni startowaliśmy w Kaźmierzu, postanowiliśmy aby przyjechać dzień wcześniej i zwiedzić Kórnik oraz Rogalin.
Pałac w Rogalinie
Pałac w Rogalinie
Nie ma co mówić. Trafił się nam piękny jesienny weekend. Już przed południem dotarliśmy do Rogalina i przy wspaniałej pogodzie ruszyliśmy na spokojne zwiedzanie pałacu, parku i okolic. Lubimy takie klimaty. Spokojnie, bez pośpiechu. Idziemy, siadamy, robimy zdjęcia.
Lech, Czech i Rus - najbardziej rozpoznawalne rogalińskie dęby
Lech, Czech i Rus - najbardziej rozpoznawalne rogalińskie dęby
Ze względu na niemal czyste niebo i ostre słońce nie wybraliśmy się na fotografowanie dębów rozsianych po okolicznych polach, bo i tak nie wyszłoby z tego nic ciekawego. Zwiedziliśmy natomiast każdy niemal zakamarek pałacowego parku i zobaczyliśmy, będące najcenniejszymi jego okazami dęby: Lecha, Czecha i Rusa oraz dąb Edwarda. 
Lech, Czech i Rus - najbardziej rozpoznawalne rogalińskie dęby
Lech, Czech i Rus - najbardziej rozpoznawalne rogalińskie dęby
Obecnie w szkole chyba nie wspomina się już legendy o Lechu Czechu i Rusie. Za czasów poprzedniego ustroju była ona jednak dość dobrze znana i często przywoływana. Ot, takie jakieś - miłe zresztą - zamiłowanie rządzących ludem pracującym miast i wsi do przywoływania arbitralnie pojmowanego słowiańskiego braterstwa i legitymizacji słowiańskości Ziem Odzyskanych. Było, minęło, teraz i tak po większości liczy się tylko kasa. Nieważne: ruska, pruska, czy słowiańska. Byle dużo i szybko.
Pałac w Rogalinie od strony ogrodu i parku
Pałac w Rogalinie od strony ogrodu i parku
Prócz pałacu, parku i ogrodu warto w Rogalinie zobaczyć jeszcze kościół pw. Świętego Marcelina wybudowany w latach 1817-1820 na polecenie Hr. Edwarda Raczyńskiego.
Kościół wp. Św. Marcelina w Rogalinie
Kościół wp. Św. Marcelina w Rogalinie
Na frontonie świątyni jest umieszczony napis: DIVO MARCELINO. Edward Raczyński w ten sposób uczcił ciotecznego kuzyna Marcelego Lubomirskiego, żołnierza napoleońskiego, poległego w 1807 r. podczas oblężenia Sandomierza. Architektonicznym pierwowzorem dla tej budowli była świątynia rzymska, zwana Maison Carree, z I w. p.n.e. w Nimes, we Francji. W dolnej części świątyni – mauzoleum znajdują się trzy sarkofagi, w których pochowani są: Prezydent Hr. Edward Raczyński, Konstancja i Roger Raczyńscy.
Kościół wp. Św. Marcelina w Rogalinie
Kościół wp. Św. Marcelina w Rogalinie
Po zwiedzaniu rogalińskich włości pojechaliśmy do Kórnika. Tutaj oczywiście chcieliśmy obejrzeć Pałac w Kórniku oraz kórnickie arboretum i nową promenadę nad Jeziorem Kórnickim. O ile sam pałac nie wywołał u nas ochów i achów, a Matylda posunęła się nawet do obrazoburczego stwierdzenia, że ten pałac w Kórniku to taki trochę kurnik, o tyle kórnickie arboretum niezwykle nas zauroczyło. Mi szczególnie do gustu przypadły mroczne i tajemnicze Cisowe Komnaty. Poza tym całe arboretum to świetne miejsce na spacer i odpoczynek.
A tutaj już pałac w Kórniku
A tutaj już pałac w Kórniku
Cis zwyczajny
Cis zwyczajny
Oprócz pałacu i arboretum w Kórniku można podziwiać także przyjemną promenadę im. Wisławy Szymborskiej. Promenada poprowadzona jest wzdłuż brzegu Jeziora Kórnickiego. Nie jest może jakaś specjalnie długa, bo ma bodaj niecałe dwa kilometry. Jest jednak świetnie utrzymana, są przy niej ławki, kilka kawiarenek, mini wieża widokowa. Dodatkową atrakcją może być folwark na Prowencie oraz dom, w którym urodziła się Wisława Szymborska. Obecnie w byłym domu Szymborskich mieści się Kórnicki Ośrodek Kultury.
Przy promenadzie w Kórniku
Przy promenadzie w Kórniku
Po przyjemnej wycieczce wróciliśmy do Willi Nestor, gdzie wynajęliśmy nocleg, aby trochę poleniuchować i odpocząć przed jutrzejszym półmaratonem, bo w sumie to od rana byliśmy niemal cały czas na nogach. Będąc przy Willi Nestor - z czystym sercem możemy polecić tę miejscówkę. Najtaniej może i nie jest, ale za to jest czysto, pokoje są duże i wygodne, a do tego wszystkiego bez najmniejszych problemów mogliśmy rano zamówić bardzo obfite i smaczne wegetariańskie śniadanie. 
Staw w kórnickim arboretum
Staw w kórnickim arboretum
Wrzosy w arboretum w Kórniku
Wrzosy w arboretum w Kórniku
Dobrze przespana noc, świetne śniadanie i kolejny piękny jesienny dzień za oknami nastroiły nas radośnie od samego rana. Ruszyliśmy zatem do Kaźmierza, aby - jak napisałem na początku - po raz już ostatni wziąć udział w organizowanym tam Półmaratonie Doliną Samy. 
Szósty Półmaraton Hochland Doliną Samy w Kaźmierzu
W Kaźmierzu jak zwykle wszystko dopięte na ostatni guzik
W Kaźmierzu wszystko po staremu. Organizacja na piątkę, żadnych opóźnień, trasa porządnie oznakowana, punkty z piciem po drodze, a na końcu jak zwykle medal i szare kluchy z kapustą. W tym roku Matylda była nie całkiem w formie, ponieważ tydzień przed biegiem złapała przeziębienie i koniec końców nie udało się poprawić wyniku z roku ubiegłego. Trudno - czasem bywa i tak. Po biegu krótka wizyta na Kaźmierskiej Pyrlandii i znowu kupiliśmy masę przetworów owocowo warzywnych domowej roboty...
Szósty Półmaraton Hochland Doliną Samy w Kaźmierzu
Jest nawet gdzie odpocząć przed i po biegu
Po czterech latach uczestnictwa w Hochland Półmaratonie Doliną Samy organizowanym w Kaźmierzu możemy z czystym sumieniem polecić ten bieg każdemu, kto chciałby spróbować swoich sił w lekkim biegu terenowym (bo większość trasy prowadzi leśnymi dróżkami). Jak wspomniałem - organizacja jest tu na piątkę, atmosfera świetna, zające prowadzą na kilka czasów. Do tego jest się gdzie umyć po biegu, można dobrze zjeść, a jak komu szczęście dopisze, to może i jakąś nagrodę po biegu wylosuje!
Szósty Półmaraton Hochland Doliną Samy w Kaźmierzu
Uważnie studiujemy trasę, którą biegniemy czwarty już raz ;)
Ogólnie tegoroczny sezon biegowy możemy zaliczyć do udanych. Może i nie startujemy zbyt często, ale za to wszystkie wyznaczone na ten rok cele zrealizowaliśmy. Matylda bez problemów przebiegła Nocny Maraton w ramach Sudeckiej Setki i był to jej debiut w tak długim biegu górskim. Mi udało się także w dobrej formie pokonać 110km KBL w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Biegowego. Dodatkowo we wrześniu braliśmy udział w Garmin Ultra Race w Radkowie i tutaj także każde z nas bezproblemowo przebiegło swój dystans. Czegóż chcieć więcej? Jest zdrowie, są chęci, biegamy dalej. Obecnie mamy październikowe roztrenowanie, a później kolejne plany, kolejne biegi i góry do pokonania... Czy to się kiedyś skończy? Oby jak najdłużej jeszcze nie!
Jesień w Rogalinie
Jesień w Rogalinie

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze