4. Górski Półmaraton w Jedlinie Zdroju - przebiegliśmy!

Półmaraton Górski w Jedlinie Zdroju

Pierwszy poważniejszy górski start dla Matyldy, kolejny ciekawy bieg dla mnie. Do Jedliny wybraliśmy się na dwa dni. Oprócz biegania, chcieliśmy także zahaczyć o kilka miejsc wartych odwiedzenia. Co to za miejsca i jaki bieg?

Jeszcze w drodze do Jedliny zatrzymaliśmy się na zwiedzanie Zamku Grodno położonego w Zagórzu Śląskim na Górze Choina na wysokości 450 m n.p.m. Zamczysko swoimi dziejami sięga wieków średnich i czasów Piastów Śląskich. Obecnie jest w części odrestaurowane, a w części w ruinie. Można zobaczyć fragmenty średniowiecznych murów i odrestaurowane sale zamkowe. Dodatkowo, po stromych schodkach można wdrapać się na zamkową wieżę, z której rozpościera się wspaniały widok w kierunku zapory i Jeziora Bystrzyckiego. Choćby tylko dla tego widoku warto pofatygować się do Zamku Grodno! Zobaczcie zresztą sami:

Widok z wieży Zamku Grodno
Widok z wieży Zamku Grodno

Widok z wieży Zamku Grodno
Widok z wieży Zamku Grodno


Zamek Grodno - widok na budynek bramny
Zamek Grodno - widok na budynek bramny

Zamek Grodno - widok na budynek bramny
Zamek Grodno - widok na budynek bramny

Zamek Grodno - żelazna dziewica
Zamek Grodno - żelazna dziewica

Zamek Grodno - na dziedzińcu zamkowym
Zamek Grodno - na dziedzińcu zamkowym

Zamek Grodno - na dziedzińcu zamkowym
Zamek Grodno - na dziedzińcu zamkowym

Zamek Grodno
Zamek Grodno

Zamek Grodno - sala tortur
Zamek Grodno - sala tortur

Zamek Grodno - jak to zwykle w zamkach - historia nieszczęśliwej miłości...
Zamek Grodno - jak to zwykle w zamkach - historia nieszczęśliwej miłości...

Zamek Grodno - sale książęce
Zamek Grodno - sale książęce

Zamek Grodno
Zamek Grodno


Po zwiedzaniu zamku dojechaliśmy do Jedliny, zakwaterowaliśmy się w Zaciszu Trzech Gór i z powrotem do samochodu. Tym razem na zwiedzanie ponurego i tajemniczego kompleksu Riese. Najpierw podjechaliśmy do Sztolni Walimskich - jednego z obiektów Riese. Co tu dużo pisać. To trzeba zobaczyć. Jest ciemno, jest chłodno, jest mokro i nieprzyjemnie. Co najciekawsze, tak naprawdę, to do dzisiaj nie wiadomo, w jakim celu katorżniczą pracą więźniów, Niemcy budowali coś tak w sumie absurdalnego, jak Riese. Zwłaszcza, że prace budowlane prowadzili do samego końca wojny, do ostatnich wręcz godzin przed wkroczeniem Armii Czerwonej.

Sztolnie Walimskie
Sztolnie Walimskie

Sztolnie Walimskie
Sztolnie Walimskie

Sztolnie Walimskie
Sztolnie Walimskie

Sztolnie Walimskie
Sztolnie Walimskie


Dziwne i niepojęte... Wydaje mi się, że w pewnym momencie toczących się działań wojennych, gdy sprawy przybierały coraz bardziej dla Niemców niekorzystny obrót, sam Speer, czy też inni ludzie z organizacji Todt (co do Hitlera, to być może faktycznie do samego końca wierzył w zwycięstwo i z uporem maniaka nakazywał kontynuację budowy) musieli dojść do wniosku, że budowa tak olbrzymiego podziemnego kompleksu w sytuacji, w jakiej znajdowały się Niemcy, cofając się na wszystkich niemal frontach, nie ma najmniejszego sensu, a jest jedynie marnotrawieniem bardziej gdzie indziej potrzebnych sił i środków. Nie mam pojęcia, dlaczego tak zazwyczaj rozsądni i zapobiegliwy naród, tutaj wykazał się zupełnym brakiem rozsądku...

Że co? Że niby Hitler tak wszystko trzymał "za pysk", że jak kazał budować, to choćby i było to bez sensu, ale budowali? Że pod koniec wojny nadal liczyli, że w ciągu roku, czy dwóch uda im się ukończyć tak ogromny obiekt i... co z nim zrobić? Że nie wiedzieli, kiedy będzie koniec wojny? Dokładnie pewnie i nie wiedzieli, ale raczej liczyli się z tym, że z  "tej mąki nie będzie chleba"...

Sztolnie Walimskie
Sztolnie Walimskie

Sztolnie Walimskie
Sztolnie Walimskie - w głębi figurki przedstawiające więźniów przy pracy

Sztolnie Walimskie
Sztolnie Walimskie


Jakkolwiek by nie było kompleks Riese to miejsce warte odwiedzin. Ze Sztolni Walimskich pojechaliśmy jeszcze do Podziemnego Miasta Osówka. Tutaj klimaty podobne, jak w sztolniach, za to bardzo dobrze przygotowany przewodnik, ciekawa opowieść. Godzina zwiedzania minęła nie wiadomo kiedy. Został nam tylko kompleks Włodarz, ale na niego zabrakło już czasu.


Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka
Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka

Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka
Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka

Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka
Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka - dekoracje do jednego z kręconych tam filmów

Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka
Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka - ta hala robi chyba największe wrażenie

Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka
Kompleks Riese - Podziemne Miasto Osówka - ta hala robi chyba największe wrażenie


Po wycieczce historycznej nadszedł czas na relaks i wypoczynek przed odbywającym się nazajutrz biegiem. Półmaraton w Jedlinie, to tak naprawdę nie półmaraton, lecz bieg na dystansie około 24 kilometrów z sumą przewyższeń w okolicach 800 metrów. Trasa ciekawa i bardzo urozmaicona. Jako jedyny bieg w Polsce półmaraton prowadzi przez 1600 metrowy nieużywany tunel kolejowy, który jest główną - poza samymi górami  i "szturmem" na ruiny zamku, gdzie średniowieczni wojowie gromkimi okrzykami zagrzewają do ataku - atrakcją trasy. Dodatkowo na ciekawy pomysł wpadli organizatorzy, którzy do pakietu startowego dołączyli malutką sadzonkę Jedlińskiej Jodły! Nasze sadzonki już pięknie rosną w donicach. Niech się rozrastają na pohybel Szyszce i jego dziwacznym pomysłom!

W biegu braliśmy udział oboje, a dla Matyldy był to pierwszy poważniejszy sprawdzian na górskich ścieżkach. Mieliśmy nadzieję, że wybiegania w Sobótce, które robiliśmy w miesiącach poprzedzających półmaraton Jedliński, nie były nadaremne i że Matylda bez większych problemów pokona trasę biegu.

Dzień startu rozpoczął się pięknym, słonecznym porankiem. Z naszej kwatery mieliśmy około trzech kilometrów do miejsca startu i wykorzystaliśmy tę odległość na przedstartową rozgrzewkę. Na starcie, jak zwykle: sporo ludzi, muzyka i komentator, jak śpiewał Kaczmarski "temperatura wzrosła, podniecenie także, każdy się pcha do przodu, palcem w oku babrze..." - no, może nie dosłownie, ale kto biega, ten zna te przedstartowe emocje.

Czy mieliśmy jakieś plany czasowe na ten bieg? Matylda - założenie podstawowe - ukończyć w limicie i dobrej formie. Ja - w zależności od chęci i samopoczucia na trasie. Ruszyliśmy. Najpierw około 6-ciu kilometrów po Jedlinie - takie jakby biegowe zwiedzanie miasteczka - później Hotel Jedlinka, a za nim już koniec asfaltu. Zaczęła się zabawa.

Takie piękne widoki w Jedlinie
Takie piękne widoki w Jedlinie

Biegło mi się całkiem dobrze. Wiadomo - podbiegi, czy podejścia zawsze są męczące, ale za to na zbiegach - jak zwykle zresztą - bawiłem się wyśmienicie! Chyba gdy byłem gdzieś w połowie trasy, pogoda zaczęła się psuć, a w końcu lunął deszcz. Biegłem w butach Merrell Bare Access 4. Teoretycznie nie do końca są to buty na górskie szlaki, ale ponieważ w kwietniu treningowo pokonałem w nich trasę półmaratonu w Jedlinie bez żadnych problemów, to pomyślałem, że w nich wystartuję. Liczyłem na to, że nie będzie padać, bo i nic od rana deszczu nie zapowiadało. Padać jednak zaczęło. Na górskich ścieżkach zrobiło się ślisko, błotniście i mokro.

I teraz najlepsze - mimo tego, że Bare Accessy nie są butami terenowymi (chociaż producent je do takich zalicza), a raczej: mogą być butami na lekki teren i dobrą pogodę, to jednak znakomicie poradziły sobie na rozdeptanych dróżkach. W ogóle te Merrelle to chyba jedne z najlepszych butów, w jakich do tej pory biegałem. Są lekkie, przewiewne, szerokie z przodu. Nadają się i na asfalt i w teren. Jak do tej pory, a zrobiłem w nich około 400-stu kilometrów, jestem z nich bardzo zadowolony.

Pewnie, że musiałem uważać o wiele bardziej, niż gdybym biegł w swoich Inov-8 X-talon 200, ale na całej trasie zaliczyłem tylko jedno podparcie się ręką, a do upadku nie doszło ani razu! Jako, że przez tunel postanowiłem biec bez czołówki, na ślepo, posiłkując się tylko światłem symbolicznych lampek zamontowanych przez organizatorów, to już na samym jego początku wpadłem w jakieś potężne jezioro i przemoczyłem buty do suchej nitki.

Sam bieg przez tunel, a już w szczególności bieg bez lampki, trochę "na czuja", to coś niesamowitego. Serdecznie polecam każdemu! No chyba że ktoś bardzo boi się o swoje zęby, ale taki ktoś raczej nie biega po górach ;) W zupełnie przemoczonych butach, bez - jak się później okazało - żadnego otarcia czy odcisku, szczęśliwie dotarłem do mety z czasem niecałych 2 i pół godziny. Jak na mnie całkiem nieźle.

Dostałem medal, wypiłem, zjadłem i zacząłem zastanawiać się, jak tam Matylda. Limit biegu wynosił 4 godziny, po cichu liczyliśmy jednak, że uda się przybiec w czasie nieco lepszym. Ja celowałem w 3.30. Jako że, gdy już ostygłem po biegu, a deszcz nadal siąpił, aby się rozgrzać (wiem, faceci to paskudni egoiści: wybiegł nie po to, aby wspierać, ale żeby się rozgrzać...), no i oczywiście, aby wesprzeć Matyldę na ostatnich metrach biegu, wybiegłem jej na spotkanie.

Myślałem, że zanim się spotkamy przebiegnę całkiem spory kawałek i jakież było moje zdziwienie, gdy po niecałym chyba kilometrze, zobaczyłem biegnącą z naprzeciwka Matyldę. Wyglądała całkiem dobrze, po stroju stwierdziłem, że raczej pokonała trasę bez upadku, a i na finisz pozostało jej jeszcze trochę sił. Ostatecznie dobiegła do mety z czasem poniżej 3 godzin i 15 minut. Myślę, że jak na pierwszy, prawdziwie górski bieg i na możliwości Matyldy, która cały czas zmaga się z astmą, jest to całkiem przyzwoity wynik.

Nietypowe medale a w pakiecie startowym sadzonka jedlińskiej jodły - wspaniały pomysł!
Nietypowe medale a w pakiecie startowym sadzonka jedlińskiej jodły - wspaniały pomysł!

Tak to szczęśliwie oboje dobiegliśmy do mety w Jedlinie Zdroju. Bieg super. Być może organizatorzy nieco na wyrost zrobili w tym roku losowanie uczestników, co wzbudziło zresztą sporo kontrowersji. Chcielibyśmy pobiec tam jeszcze raz, ale właśnie być może z powodu tego losowania, nie wiemy jeszcze, jaka będzie ostateczna decyzja. W tym roku nam się udało - oboje zostaliśmy wylosowani, ale kto wie, jak mogłoby być w kolejnym. Ogólnie, jeśli niestraszne Ci losowanie, bieg przez ciemny tunel i groźni wojowie na trasie, to gorąco polecamy jedliński półmaraton!

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze