Matylda biega: 2 PZU Dziesiątka WROACTIV
Bieg, jak to wiele z nich ostatnimi czasy, nosił trochę kaleką nazwę, w której musiała znaleźć się nazwa sponsora, czyli: 2 PZU Dziesiątka WROACTIV. Takie czasy. Dobrze, że sponsorzy są i że chcą się w to bawić, czerpiąc jednocześnie z takiego sponsoringu przeróżne korzyści.
Czy to jest sytuacja typu "win-win"? Nie znam się na tym, ale być może tak. W każdym razie, wszechobecnej reklamy, handlu i promocji nie unikniemy i trzeba nad tym przejść do porządku dziennego. Byle tylko imprezy biegowe, nie przerodziły się w... imprezy handlowe.
W przypadku tego biegu PZU dorzuciło do pakietu startowego całkiem sporej grubości przewodnik po Polsce (wycieczki weekendowe, lub coś w tym rodzaju) co prawda z każdej możliwej strony obrandowany logo PZU, ale takie prawo sponsora, a książeczka sama w sobie całkiem udana. Dodatkowo sponsorem technicznym była polska firma Brubeck, której wyroby bardzo sobie cenimy i to właśnie techniczne koszulki Brubecka dostali uczestnicy biegu, niestety tylko ci, którzy zdecydowali się na pakiet "premium".
Koszulka Brubeck - 2 PZU Dziesiątka Wroactiv |
Wszyscy otrzymali natomiast od Brubecka skarpety biegowe.
Skarpety Brubeck - 2 PZU Dziesiątka Wroactiv |
Bieg odbywał się w okolicy Stadionu Miejskiego we Wrocławiu. Start i meta były na esplanadzie stadionu (trochę wydumana nazwa, ale niech będzie - skoro sami organizatorzy tak to określili). W biegu uczestniczyło około 2000 osób. Oficjalnego parkingu przeznaczonego dla uczestników biegu co prawda nie odnaleźliśmy (ale ja sierota jestem i zapewne go przeoczyłem), jednak mimo tego udało nam się zaparkować w całkiem przyzwoitym miejscu niedaleko od stadionu.
Stadion Miejski we Wrocławiu |
Od rana nad Wrocławiem wisiały ciężkie chmury, z których co jakiś czas kropił deszcz. Słońca nie było wiele, a nawet lepiej byłoby powiedzieć, że nie było go w ogóle. Temperatura do biegania całkiem przyjemna, jednak wszystko psuł dość mocny, chłodny wiatr. No nic. W końcu to dopiero 15 marca, jeszcze nawet kalendarzowa wiosna się nie rozpoczęła. Nie ma co wybrzydzać. Trzeba się rozgrzewać.
Być może w związku z niespecjalnie przyjazną pogodą, atrakcje znajdujące się pod gołym niebem nie cieszyły się jakimś nadmiernym zainteresowaniem, a w rozgrzewce prowadzonej przed biegiem wzięło udział niewielu biegaczy. Wydaje nam się, że większość uczestników i kibiców wolała schować się w ciepłych pomieszczeniach stadionu - my zresztą też, choć w rozgrzewce Matylda wzięła udział i była z tego powodu niezwykle zadowolona ;)
Jak to zwykle bywa w przypadku tego typu imprez, były stoiska z akcesoriami do biegania i nie tylko. Można było kupić buty, koszulki, wieszaki, przeróżne odżywki. Było nawet mini stoisko jednego z for kulturystycznych oraz mała prezentacja e-rowerów.
Może ilość i wybór prezentowanych akcesoriów na stoiskach nie powalał na kolana, jednak w oczekiwaniu na bieg można było sobie trochę pooglądać, czy też wykonać jakieś badania (nie sprawdzaliśmy jakie) prowadzone przez lekarzy firmowanych logo PZU Zdrowie.
Podczas tego biegu Matylda celowała w czas około godziny. Przed biegiem rozstaliśmy się, ponieważ były wydzielone strefy dla zawodników i kibiców. Matylda poszła sobie do strefy powyżej 50 minut.
BiegamBoLubię |
Ciekawe stroje uczestników biegu. Czyżby Iron Maiden i charakterystyczny styl ich grafik? |
Na tym biegu nie było tradycyjnej obstawy kenijskiej, biegła tylko jedna Kenijka, nie zdobywając jednak tym razem pierwszego miejsca. Wśród mężczyzn zwycięzcą został Bogdan Semenowycz z Ukrainy, który ukończył bieg z czasem 30 minut i 26 sekund. Zaraz za nim był wolniejszy o 33 sekundy Artur Kern i następnie Arkadiusz Gardzielewski z czasem 31 minut i 57 sekund. Wśród kobiet triumfowała Dominika Napieraj z Wrocławia, która do mety przybiegła po 33 minutach i 51 sekundach.
Przed startem |
Trasa płaska i łatwa. Pierwsza połowa biegu była bardzo przyjemna, biegliśmy z wiatrem. Cały czas trzymałam swoje dobre tempo. Gorzej było z powrotem. Praktycznie całe 5km pod silny wiatr. Ale wyprzedzałam. Mimo wszystko powiedziałam sobie, że muszę dobiec maksymalnie w godzinę. I dobiegłam. Na biegu św. Marcina w Kępnie odpuściłam, tutaj dzielnie walczyłam do końca. Mimo wszystko ta druga połowa mocno mnie spowolniła i myślę, że gdyby nie ten wiatr, to wynik mógłby być jeszcze lepszy.
Organizacja na trasie dobra, choć w punkcje odżywczym zabrakło wody. Ja akurat nie piłam i nie stanowiło to dla mnie problemu, lecz sporo zdenerwowanych biegaczy z niecierpliwością oczekiwało przy stoliku na dostawę. W sumie nie wiem dlaczego. Temperatura do biegania komfortowa, wręcz chłodno, dystans niezbyt długi. Nawadniając się trochę przed biegiem, można przecież w takich warunkach pogodowych spokojnie przebiec tę dychę bez picia. Doping słaby, praktycznie zerowy. Mało ludzi na trasie biegu, ale to pewnie przez pogodę, bo komu chce się stać na wietrze i kibicować...
Wystartowali... |
...i tyle ich było widać ;) |
Tak to mniej więcej wyglądało. Na mecie czekały medale i my, czyli wymarznięci kibice :) Przy zejściu z esplanady organizatorzy postawili termosy z gorącą herbatą i to był dobry pomysł. Szczególnie dla tych, którzy biegli w krótkich spodenkach i koszulkach bez rękawów... Tym razem dość szybko udało nam się odnaleźć (w Pile poszukiwania zajęły nam trochę czasu). Teraz już tylko szatnia, prysznic i do samochodu włączyć ogrzewanie :)
Jeden ze starszych uczestników biegu |
Ogólnie bardzo fajna impreza biegowa. Łatwa i przyjemna trasa, w zasadzie zupełnie płaska. Dobra organizacja. Mnóstwo pomocnych wolontariuszy, młodych ludzi, którzy postanowili wolną niedzielę poświęcić dla radości i zabawy innych. Wielkie dzięki!
Na trasie biegu |
Wszystko w jednym miejscu: w pomieszczeniach stadionu. O krok oddalone biuro, depozyt, szatnie i start. To jest plus organizacji biegu na obiekcie typu stadion miejski. Wszystko pod ręką. Pogoda trochę zawiodła, lecz w naszym położeniu geograficznym 15 marca to raczej zawsze będzie loteria z pogodą. Może któregoś roku się uda i będzie ładnie. Matyldzie bieg spodobał się na tyle, że nabrała ochoty na to, aby za rok ponownie przyjechać do Wrocławia. Może nawet wystartujemy razem? Kto wie... Do naszej małej kolekcji pamiątkowych medali dołączył kolejny, tym razem okrągły, bo jakoś do tej pory wszystkie były takie jakieś kwadratowate...
Kolejny pamiątkowy medal do kolekcji |
W drodze powrotnej zafundowaliśmy sobie smaczny obiadek w takiej "weźmy bułkę przez bibułkę" restauracji. Nie powiem, było smacznie, ale zjadłbym jeszcze ze dwa razy tyle. Matylda natomiast niezwykle była ukontentowana, szczególnie deserem, który faktycznie wyglądał i smakował pysznie! Wzdragałem się jednak przed rzeczonego deserku obfotografowaniem i dlatego zdjęcia brak:)
6 komentarze
Brawo !! Brawo !!! Brawo !!! ;D Gratuluję udanego rozpoczęcia sezonu, u nas w Bydgoszczy też zaczynało kropić przed samym startem i myślałam, że się rozpada na dobre ;) A Ty Leonie wymarzłeś ale za to ... zdjęcia ładne wykonałeś i teraz pora na Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNo to sezon się rozkręca i biegamy dalej :)
Super, gratuluję samo zdyscyplinowania !!!
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo! Moja pora także niebawem nadejdzie ;) Napiszemy, jak będzie po wszystkim :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za miłe słowo!
OdpowiedzUsuńGratulacje . Przebiegnąć taki dystans ...w dodatku jeszcze na samym początku sezonu !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Bardzo jest mi miło słyszeć tyle dobrych słów. Dziękuję Wam wszystkim serdecznie!
OdpowiedzUsuń