Kremy, filtry, emulsje itp babskie sprawki
Ostatnio kosmetyków nie kupuję zbyt wiele,bo zrobiłam spory zapas smarowideł do twarzy Sylveco, o których pisałam tutaj Mineralne kosmetyki do makijażu również wystarczają mi na długo, ostatnie zakupy typu rozświetlacz, brązer oraz krem BB robiłam prawie siedem miesięcy temu i kończy mi się tylko krem, cała reszta spokojnie wystarczy mi do końca roku, a może i dłużej. Róż do policzków mam już od półtora roku i myślę, że również dotrwa do końca roku, więc większe zakupy kosmetyków mineralnych poczynię dopiero w roku 2016.
Ostatnio zaopatrzyłam się tylko w trzy specyfiki to podstawowej pielęgnacji.
Krem Lirene – stop suchości stóp z 10% zawartością mocznika
Postanowiłam, że moim stopom też się coś od życia należy, szczególnie, że mocno je eksploatuję na treningach biegowych (zwiększam tygodniowy kilometraż, aby nie było blamażu na moim pierwszym półmaratonie we wrześniu). Mam problem z suchą skórą więc ten produkt doskonale trafia w moje potrzeby. Dobrze nawilża skórę , szczególnie na piętach, a poza tym wmasowywanie kremu w stopy to taka chwila przyjemnego relaksu. Niestety zostały mi też brzydkie pamiątki po bieganiu- pod dwoma paznokciami zrobiły się krwiaki- no cóż, na razie o sandałach na lato mogę zapomnieć.
Emulsja do opalania z filtrem 20 – Kolastyna
Produkt ten uratował nas przed nieprzyjemnymi skutkami nadmiernej ekspozycji słonecznej podczas naszej ostatniej wyprawy rowerowej, o której pisaliśmy tutaj i tutaj. Słońce naprawdę solidnie przypiekało i aby się przed nim chronić zużyliśmy podczas tych czterech dni pół butelki tegoż specyfiku. Efekt: ładnie opalona, delikatnie brązowa skóra bez czerwonych bolących plam. Przypuszczam, że na ładny wygląd opalenizny miały też wydatny wpływ bataty, które z zapałem pałaszujemy teraz niemal co tydzień, a które są bardzo bogatym źródłem beta-karotenu jaki i innych pożytecznych dla naszego zdrowia składników. Emulsja ma bardzo przyjemny zapach, ale nie jest wodoodporna i po jakimś czasie spływa wraz z potem, dlatego też trzeba pamiętać o kilkakrotnej aplikacji jeśli dłużej aktywnie spędzamy czas na świeżym powietrzu.Rumiankowy krem do rąk Isana
Krem do rąk to absolutna podstawa mojej pielęgnacji. Zużywam te kremy w ilościach hurtowych, zmieniając je od czasu do czasu. Tym razem mój wybór padł na znaną pewnie wszystkim markę własną Rossmanna – produkt przyzwoity, a cena umiarkowana.Krem do rąk, emulsja do opalania, krem do stóp |
Hydrożelowe płatki pod oczy |
To tyle jeśli chodzi o kosmetyki, teraz czas na mały dodatek do mojej szafy w postaci nowych butów. Uwielbiam mokasyny, więc kiedy zobaczyłam te mające klasyczny fason i odpowiadający mi kolor, natychmiast dokonałam zakupu.
Nadal staram się kompletować szafę kupując rzeczy klasyczne, dobrej jakości, takie które posłużą mi, mam nadzieję, kilka sezonów. Ostatnio zakupy nowych ubrań robię bardzo sporadycznie, oprócz mokasynów kupiłam tylko jeden klasyczny t-shirt w letnim, błękitnym kolorze, przy czym kupno koszulki bez żadnych nadruków i napisów stanowiło nie lada wyzwanie. Większość tych, na które się natknęłam opatrzona była różnymi infantylnymi obcojęzycznymi napisami, z którymi niekoniecznie się identyfikuję.
Mokasyny |
Na koniec koszyczki na drobiazgi. Nasza stale powiększająca się kolekcja map została wreszcie uporządkowana i zapakowana do gustownego koszyczka. Nabyłam jeszcze jeden, taki sam, ale znacznie większy i mam zamiar przechowywać w nim swoje ciuchy biegowe, bo tutaj obserwuję stałą tendencję wzrostową, dzięki udziałowi w różnych imprezach biegowych, podczas których organizatorzy często dorzucają do pakietu startowego koszulki techniczne.
Wiklinowy koszyczek na mapki |
A to ostatnie wiklinowe maleństwo przyjechało ze mną z Kazimierza Dolnego i służy mi do przechowywania różnych drobiazgów.
Wiklinowy koszyczek |
Lubię, kiedy przestrzeń wokół mnie jest uporządkowana i nie mam zbyt wielu przedmiotów w zasięgu wzroku, dlatego też to co się da chowam, układam i porządkuję. Lubię sprzątanie, ponieważ daje mi poczucie natychmiastowej gratyfikacji – efekty są widoczne niemal od razu, zupełnie inaczej niż w przypadku pracy zawodowej - droga jest długa i wyboista, a efekt niepewny:) Żartuję oczywiście, ale rzeczywiście sprzątanie, tak jak bieganie jest dla mnie jednym z elementów higieny psychicznej.
To wszystko powyżej, to był damski punkt widzenia, ale jako że blog jest tworem Leona i Matyldy, tak więc i ja - Leon - powiedzmy - redaktor tegoż dzienniczka - pozwolę sobie zauważyć, iż odnoszę wrażenie, że wkrada się nam tutaj jakaś koszyczkowo-drobiazgowa mania, nie-minimalistyczna zaiste w koncepcie swoim. Za czas jakiś podejrzewam powstanie problemu: co z tymi wszystkimi przecudnymi koszyczkami czynić? Wszystkie rzeczy po prawdzie z zasięgu wzroku zabrane, lecz koszyczków multum takowe narobiło się, że strach ;)
0 komentarze