Sandomierz i okolice na rowerze - maj 2016 - dzień trzeci

Ostatnia już część relacji z naszej tegorocznej wycieczki rowerowej po okolicach Sandomierza i terenach trochę bardziej odległych. Zapraszamy do czytania!

Elektrownia Połaniec
Elektrownia Połaniec

Poprzedniego wieczoru posnęliśmy jak dzieci. Słońce i przejechanie kilometry trochę jednak nas zmęczyły.

Wraz z kolejnym porankiem nadszedł ostatni dzień naszych wycieczek rowerowych po ziemi sandomierskiej. Tym razem zamierzaliśmy obejrzeć Pustelnię Złotego Lasu w Rytwianach, a następnie pałac w Kurozwękach.

Zabytkowy kościółek p.w. Matki Boskiej Bolesnej i św. Andrzeja Apostoła w Strzegomiu
Zabytkowy kościółek p.w. Matki Boskiej Bolesnej i św. Andrzeja Apostoła w Strzegomiu

Po całkiem ciekawej drodze przez wioski i lasy, w rytwiańskiej pustelni zameldowaliśmy się jeszcze przed całym ruchem turystycznym i wycieczkowym. Zaprawdę powiadam Wam: pusta i cicha pustelnia w Rytwianach o poranku, to niesamowite miejsce.

Brama Milczenia prowadząca do pustelni w Rytwianach
Brama Milczenia prowadząca do pustelni w Rytwianach

Kościół w pustelni w Rytwianach
Kościół w pustelni w Rytwianach

Ogólnodostępna obecnie pustelnia to niegdysiejszy klasztor Kamedułów. Oglądaliście może film “Wielka cisza”? W filmie przedstawiono co prawda życie Kartuzów, lecz i Kartuzi przecież i Kameduli, to zakony pustelnicze, których członkowie w osobnych eremach pomieszkiwali. Jeżeli oglądaliście, to możecie sobie z łatwością atmosferę rytwiańskiej pustelni wyobrazić. Jeżeli nie oglądaliście, koniecznie zobaczcie lub wierzcie nam na słowo: taka cisza i spokój, to coś na wagę złota w świecie współczesnym.

Wnętrze kościoła rytwiańskiej Pustelni Złotego Lasu
Wnętrze kościoła rytwiańskiej Pustelni Złotego Lasu - nawa główna

Bogato zdobione sklepienie bocznej kaplicy kościoła
Bogato zdobione sklepienie bocznej kaplicy kościoła

Wszechobecna cisza, gęste lasy wokoło i przepiękny kościół w centrum zabudowań pustelni, warte są czasu, który poświęciliśmy na dojazd do Rytwian. Tutaj naprawdę można zadumać się nad sensem istnienia. Nie chodzi mi nawet o wiązanie tej zadumy z jakimś konkretnym wyznaniem. Chcę raczej napisać, że atmosfera pustelni po prostu nakłania całą swoją istotą do refleksji i przystanięcia na moment.

Masywny sarkofag Stanisława Łukasza Opalińskiego - jednego z właścicieli tutejszych włości
Masywny sarkofag Stanisława Łukasza Opalińskiego - jednego z właścicieli tutejszych włości

Zakrystia w kościele pustelni
Zakrystia w kościele pustelni

Tzw. chór zimowy - z drugiej strony ołtarza - w kościele w pustelni
Bardzo bogato zdobiony tzw. chór zimowy - z drugiej strony ołtarza - w kościele w pustelni

Urzeczeni pięknem i ciszą, niespiesznie bujając się na ogrodowej huśtawce, siedzieliśmy i patrzyliśmy i to było piękne. I w zupełności nam wystarczało. Może nawet kiedyś zdecydujemy się na przyjazd do pustelni na jakieś trzy dni zadumy?

Mini muzeum poświęcone serialowi "Czarne chmury" - kilkanaście scen kręcono właśnie w rytwiańskiej pustelni
Mini muzeum poświęcone serialowi "Czarne chmury" - kilkanaście scen kręcono właśnie w rytwiańskiej pustelni

Mini muzeum poświęcone serialowi "Czarne chmury" - kilkanaście scen kręcono właśnie w rytwiańskiej pustelni
Mini muzeum poświęcone serialowi "Czarne chmury" - kilkanaście scen kręcono właśnie w rytwiańskiej pustelni

Kościół w pustelni - widok na wieżę zegarową
Kościół w pustelni - widok na wieżę zegarową

Choć żal było wyjeżdżać, to jednak tempus nieubłaganie fugit, w związku z czym nadeszła pora na dalszą jazdę, do pałacu w Kurozwękach. Droga minęła szybko.

Ogrody - niegdyś kamedulskie - obecnie udostępnione dla wszystkich odwiedzających
Ogrody - niegdyś kamedulskie - obecnie udostępnione dla wszystkich odwiedzających

Pomnik przyrody - dąb rosnący nieopodal pustelni w Rytwianach
Pomnik przyrody - dąb rosnący nieopodal pustelni w Rytwianach

Wreszcie dotarliśmy i do pałacu. A tu - dla kontrastu chyba z Rytwianami - festiwal chaosu i komercji. Traktory z wozami wożące turystów na “safari”, stragany z pamiątkami, kucyki, strusie, a nawet bizony! Czegóż to obok pałacu w Kurozwękach nie było!

W Kurozwękach - kościół p.w. Wniebowzięcia NMP - neogotycka kaplica grobowa
W Kurozwękach - kościół p.w. Wniebowzięcia NMP - neogotycka kaplica grobowa

Pisząc w ten sposób nie mam zamiaru krytykować takiej formy wypoczynku, każdy wszak musi z czegoś żyć, a nie każdemu z odwiedzających odpowiada pustelnicza atmosfera Rytwian. Słowem: dla każdego coś dobrego, a i my przecież z przyjemnością wypiliśmy kawę w jednej z knajpek.

Pałac, a właściwie zespół pałacowo-parkowy w Kurozwękach
Pałac, a właściwie zespół pałacowo-parkowy w Kurozwękach

Po dłuższym postoju w Kurozwękach, nadszedł czas powrotu do Lipnika. Po drodze jeszcze jakieś lody w Staszowie, uzupełnienie zapasu napojów i w drogę.

Ostatnim punktem naszej wycieczki, który choć nie był zabytkiem, ani niczym temu podobnym, a jednak zasługuje na wspomnienie, był przejazd w pobliżu elektrowni Połaniec. Jest to jedna z większych elektrowni w Polsce, a jednocześnie jest jednym z największych polskich producentów energii odnawialnej („zielonej”), dzięki instalacji współspalania biomasy z węglem kamiennym - tak przynajmniej mówi Wikipedia. Nie znam się specjalnie na elektrowniach, mogę jednak powiedzieć, że ogrom tej w pobliżu Połańca robi wrażenie. Nie do końca jesteśmy pewni, czy chcielibyśmy znaleźć się w pobliżu tych instalacji podczas czwartkowej burzy. Szczęśliwie dzisiaj pogoda dopisała i choć rano niebo było zachmurzone, to jednak później wyszło słońce i ładnie przyświecało do końca dnia.

Elektrownia Połaniec
Elektrownia Połaniec
I to w zasadzie byłoby na tyle, jeżeli chodzi o naszą drugą tegoroczną majówkę. Wyjazd zaliczamy do udanych. Pogoda zrobiła nam przykrą niespodziankę tylko raz, poza tym cały czas było ciepło i słonecznie. Rowery i nasze nowe amortyzowane sztyce pantografowe Suntour SP12 NCX zdały egzamin. Jedzie się naprawdę miękko (przy naszych prędkościach straty energii spowodowane uginaniem raczej nie mają większego znaczenia) i nawet po 90-ciu kilometrach pewna szlachetna część ciała ma się całkiem dobrze, a przynajmniej o wiele lepiej, niż po jeździe ze sztycą bez amortyzacji.



Gospodarstwo agroturystyczne, a którym spaliśmy nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest zgodne z opisem na stronie. Jest czysto i miło. Jedyny minus to brak jakiegoś (garażu, piwnicy, szopy, czy składzika) miejsca, w którym można przechować rowery w nocy bez ich zapinania. Poza tym jest dobrze, a dodatkowo - co dla nas było ważne podczas dokonywania wyboru - blisko do większości okolicznych atrakcji turystycznych.

Zamek królewski w Chęcinach
A to mały dodatek - zamek królewski w Chęcinach - zahaczyliśmy o niego w drodze powrotnej samochodem do domu - widok na Chęciny

Zamek królewski w Chęcinach
A to mały dodatek - zamek królewski w Chęcinach - zahaczyliśmy o niego w drodze powrotnej samochodem do domu

Zamek królewski w Chęcinach
A to mały dodatek - zamek królewski w Chęcinach - zahaczyliśmy o niego w drodze powrotnej samochodem do domu

Sam region, jako taki, jest naszym zdaniem, bardzo ciekawym miejscem dla rowerzysty. Sandomierz i wiele innych miejsc wartych uwagi, z których my zobaczyliśmy tylko kilka (cóż, zawsze trzeba dokonać jakiegoś wyboru), nie zawsze, ale często, szlaki ładne krajobrazowo (choć tu wg nas okolice Kazimierza nad Wisłą jednak wygrywają), mnogość bardzo dobrej jakości lokalnych dróg asfaltowych o bardzo małym natężeniu ruchu samochodowego (czasem wręcz mieliśmy wrażenie, jakbyśmy jechali trochę szerszą ścieżką rowerową), biegnący w pobliżu fragment szlaku Green Velo - wszystko to sprawia, że planując wycieczkę rowerową na pewno warto wziąć ten region Polski pod uwagę.

Pozostałe części relacji z wyprawy:

Sandomierz i okolice na rowerze część pierwsza
Sandomierz i okolice na rowerze część druga

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze