Bieganie. Kobieca strona mocy - wszystko, co chciałybyście wiedzieć o bieganiu!

Książka o bieganiu skierowana do kobiet. Czegóż to ludzie nie wymyślą, można by powiedzieć. Po głębszym jednak namyśle i przeczytaniu tego poradnika, okazuje się, że książka o bieganiu dla kobiet, to wcale nie taki naciągany pomysł! Zwłaszcza, że "Bieganie. Kobieca strona mocy" jest całkiem różna od książek dotyczących biegania, które do tej pory recenzowaliśmy na blogu.


Bieganie. Kobieca strona mocy - recenzja
Bieganie. Kobieca strona mocy - wg mnie bardzo przydatny poradnik

Gotowe do biegu? No to startujemy!

Autorką poradnika biegowego dla kobiet jest Anna Pawłowska-Pojawa, amatorsko biegająca kobieta, prowadząca bloga Ania biega. Zacna rekomendacja, nieprawdaż? Amatorka, regularnie biegająca, zajmująca wysokie lokaty w biegach i do tego jeszcze prowadzi wartościowego bloga! Jeżeli Autorka ma takie referencje, to książka powinna być dobra. 

Z takim właśnie nastawieniem zabrałam się za czytanie "Kobiecej strony mocy" i nie mogę już wytrzymać, żeby powiedzieć Wam, że było warto! Nie uprzedzajmy jednak faktów i zacznijmy od początku. 

"Bieganie. Kobieca strona mocy" to poradnik skierowany przede wszystkim do tych z nas - mam na myśli kobiety - które dopiero zastanawiają się, czy rozpocząć przygodę z bieganiem oraz dla tych, które są na początku swojej biegowej drogi. Do tych drugich z pewnością sama się zaliczam, a dzięki książce Ani dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, których w innych - tych "męskich" (tam jest jakoś więcej testosteronu) - książkach o bieganiu raczej nie znajdziemy.


Czego ciekawego dowiemy się od Ani?


Najważniejsza chyba sprawa: książka napisana jest prostym i zrozumiałym językiem. Czytając ją, miałam wrażenie, jakbym rozmawiała z bardziej w bieganiu doświadczoną znajomą. Nie ma tu skomplikowanych tabel, wyliczeń, przeliczeń, progów mleczanowych i VO2 max - to zdecydowanie nie Daniels i Friel. Nie znajdziesz tu także planów treningowych i rozpisek tempa. Jest za to konkretny i jasny przekaz podstawowej wiedzy dotyczącej amatorskiego biegania, podany specjalnie dla i z punktu widzenia kobiety. Jak napisałam wcześniej: czytając tę książkę, ma się wrażenie uczestnictwa w lekkiej rozmowie, prowadzonej z dobrą znajomą.

Na początku Ania przekazuje najważniejsze informacje związane z tym jak się za to bieganie zabrać oraz jak i czy w ogóle, biegać podczas okresu. Sprawa ważna i większości "męskich" wydawnictw dotyczących tematu, raczej pomijana. Dalej porusza kwestie związane z butami, odzieżą sportową i wszelkiej maści gadżetami. Cóż na to poradzimy, że ubierać się lubimy, a stroje, czy buty - nawet te biegowe - powinny być zarówno praktyczne, jak i modne i eleganckie! No, szanowne koleżanki - Ania w swojej książce kwestii ubioru biegowego poświęciła caluteńki szósty rozdział. Około 25-ciu stron tylko i wyłącznie na temat ciuszków do biegania! Od bielizny, po kurtki, kominiarki i rękawiczki. Na każdą porę roku i okazję. Po przeczytaniu tego rozdziału żadna z nas nie będzie czuła się zagubiona w gąszczu możliwości ubraniowych związanych z bieganiem, a wyjście na trening w obojętnie jaką pogodę nie będzie już zaczynało się od pytania: - Jak by się tu dzisiaj ubrać, żeby było dobrze. Ania stworzyła przejrzyste tabele, w których mamy jak na tacy podane, co i kiedy ubierać. Wystarczy zajrzeć i sprawa załatwiona!

Autorka nie zapomina także o bieganiu dla utrzymania sylwetki, czy schudnięcia, lecz o tym nie ma zbyt dużo, oraz - co moim zdaniem nieczęsto się zdarza - już w jednym z początkowych rozdziałów wyraźnie mówi, że bieganie, to nie tylko nogi, lecz także i reszta ciała. Że bez ćwiczeń ogólnorozwojowych, elementów ćwiczeń siłowych oraz pewnej dawki interdyscyplinarności sportowej, niczego dobrego z naszego biegania nie będzie.

Im dalej w las, tym więcej drzew. Z kolejnych rozdziałów książki dowiemy się dokładnie i ze szczegółami, jak wyglądają zawody biegowe. Kiedy, po jakim czasie biegania, zapisać się na pierwsze biegi. Jak się zapisać i jak się na tych zawodach odnaleźć. Co to depozyt, a co lista startowa. Po co na biegach są "zające" i co to ta dziwna gąbka na numerze startowym. 

Muszę przyznać, że gdybym wcześniej przeczytała książkę "Bieganie. Kobieca strona mocy", to pewnością uniknęłabym kilku stresujących sytuacji związanych z moimi pierwszymi startami. Zapewniam te z was, które odczuwają stres związany z pierwszym startem w jakimś biegu masowym, że po przeczytaniu książki Ani bez problemu odnajdziecie się w całym tym przedstartowym zamieszaniu.

Pobiegałyśmy już na 10km, zaliczyłyśmy kilka półmaratonów. Może to już czas na maraton? A jeśli tak, to jak ten maraton ugryźć? Także i w tym przypadku w "Kobiecej stronie mocy" znajdziemy kilka porad dotyczących pierwszej próby pokonania tego "królewskiego" dystansu. Nie ma co prawda planów i rozpisek. Są za to takie zwyczajne, ludzkie rady, wynikające z doświadczenia Autorki, które z pewnością pomogą w zmierzeniu się z maratonem i jego skutecznym ukończeniu.

Z pomocą mądrych planów, książek, wysiłkiem ciała i ducha, zaliczyłyśmy już parę maratonów. Co dalej? Co robić, aby nie stracić zapału do biegania i nadal czerpać z tego sportu przyjemność? I na te pytania znajdziemy odpowiedzi w "Kobiecej stronie mocy". Nie ma tego wiele, zawsze to jednak kilka sugestii. Wskazanie możliwości wyboru, zachęta do samodzielnych dalszych poszukiwań i eksperymentów biegowych i delikatne nakierowanie na możliwe rozwiązania.

Gdy się biega, to się zawsze coś przytrafić może. Trochę przewrotnie przywołam tu przysłowie o kózce, co to gdyby nie skakała, to by może i nóżki nie złamała. Jeżeli jednak już tę nóżkę złamała, to może przeczytać rozdział poświęcony sytuacjom awaryjnym, z którego dowie się, jakie kontuzje najczęściej trapią biegaczy. Jak sobie z nimi radzić, a nade wszystko, przeczyta i wbije sobie do głowy znaną powszechnie, lecz jakże niedocenianą maksymę, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. I że nadmierna ambicja często bardziej szkodzi, niż pomaga. Poza tym znajdzie garść pomysłów na to, co można robić, kiedy nie można biegać, aby zupełnie nie stracić formy.

Jakby tego wszystkiego było mało Pani Ania na końcu książki zmajstrowała dla nas słowniczek terminów związanych z bieganiem, po przeczytaniu którego będziemy mogły z mądrą miną wypowiadać takie słowa, jak HR Max, pacemaker, czy BPS. A jeżeli przyjdzie nam ochota, aby pobiec w biegu, w którym same tylko baby startują, to przed słowniczkiem znajdziemy mały dodatek poświęcony biegom tylko dla kobiet organizowanym w Polsce, Europie i na świecie. W Polsce może i nie ma specjalnie w czym wybierać, ale któż zabroni nam pojechać na bieg - dajmy na to - na Majorkę? Jak biegać, to z fantazją!

Złaknionym większej dawki wiedzy biegowej polecam bibliografię dołączoną do książki. Mamy w niej informacje o podręcznikach treningowych, listę wybranych książek o bieganiu i biegaczach, spis literatury okołobiegowej oraz adresy polskich serwisów internetowych zajmujących się tematyką biegową.

Bieganie. Kobieca strona mocy. Recenzja książki
Bieganie. Kobieca strona mocy - przystępnie i na temat

Na zakończenie subiektywnie, moim zdaniem: dlaczego warto sięgnąć po książkę biegającej Ani

Trochę dziwnie uzasadniać, dlaczego warto sięgnąć po książkę, o której napisało się powyżej same pochlebne zdania. Przyznaję, że gdy pierwszy raz zobaczyłam "Bieganie. Kobieca strona mocy", to pomyślałam sobie, że to pewnie kolejny mało wartościowy poradnik wydany na fali zainteresowania bieganiem w Polsce. Książkę jednak przeczytałam i zmieniłam swoje na jej temat zdanie.

Uważam, że jest to wręcz skarbnica wiedzy, lecz nie dla każdego. Jest to książka dla kobiet, które zaczynają zabawę w bieganie, dla tych, które stawiają swoje pierwsze biegowe kroki i nie wiedzą dokładnie, jak się w tym całym ambarasie odnaleźć. Tyle nowych rzeczy, mnóstwo ciuchów, setki modeli butów, a jedne lepsze od drugich, ta biega w tym, tamta w tamtym, a sprzedawca w sklepie poleca zupełnie coś innego... Jak to wszystko uporządkować? Do tego jeszcze jakieś wymyślne zegarki, "endomonda" i inne wynalazki. Tempa, tętna, zające i depozyty... Czy mi to wszystko potrzebne? A mówili, że bieganie jest łatwe... Nic, tylko siąść i płakać. 

Dla takich właśnie "raczkujących" biegaczek książka Anny Pawłowskiej-Pojawy będzie nieocenionym źródłem usystematyzowanej i w prosty sposób podanej wiedzy. Nie trzeba nawet od razu czytać całej książki od deski do deski. Wystarczy zaglądać do wybranych rozdziałów, które dotyczą tego, co akurat nas interesuje. Dzięki temu nie "napakujemy" sobie głowy nadmiarem niepotrzebnych danych, a w miarę robienia postępów, czytając kolejne części książki, będziemy stopniowo uzyskiwały potrzebne nam w danej sytuacji informacje. 

Komu niekoniecznie polecałabym "Bieganie. Kobieca strona mocy"? Doświadczonym biegaczkom z długim stażem, które dobrze wiedzą, co i po co robią. Co do czego służy i jak trenować, żeby było dobrze. Dlaczego? Bo raczej nie znajdą tu niczego, czego nie dowiedziałyby się już wcześniej. 

Chociaż, z drugiej strony, nadmiar wiedzy jeszcze chyba nikomu nie zaszkodził. Jeżeli więc biegasz od lat, a mimo wszystko masz ochotę wziąć do ręki książkę Anki, to jak najbardziej zachęcam. Być może trafisz tam na coś, o czym nie wiedziałaś. Powiadają wszak, że człowiek całe życie się uczy. Być może jednak, książka okaże się, dla Ciebie rozczarowująca z powodów, które wymieniłam powyżej. Spróbować zawsze można. Majątku nie stracisz, a może dowiesz się czegoś nowego.

Na zakończenie jeszcze kwestia brzydszej płci, czyli: czy panowie szanowni, co to czasem wydaje im się, że wszelakie rozumy pozjadali, mogą swoje łapki po "babską" książkę wyciągnąć? Pewnie, że mogą. Niektóre, poruszane w Bieganiu tematy dotyczą obu płci po równo. W końcu nogi mamy dwie i my i mężczyźni, a i urazy tych nóg takie same bywają. Dodatkową korzyścią dla pana, który tę książkę przeczyta, może być to, że spojrzy na biegającą kobietę trochę z jej perspektywy. A jak wiemy poszerzanie horyzontów i perspektyw, to raczej nic złego. 

Tak więc Anna Pawłowska-Pojawa vel Ania Biega "Bieganie. Kobieca strona mocy" - znakomity poradnik dotyczący biegania dla początkujących biegaczek, po który z ciekawości sięgnąć mogą te z nas, które już swoje wybiegały, a jeżeli i któryś z panów swoje horyzonty poszerzyć pragnie, to jemu też ta książeczka na pewno nie zaszkodzi. Gorąco polecam!


Jeżeli coś w tym tekście Cię zainteresowało, masz zupełnie inne zdanie na temat recenzowanej książki, lub jeśli po prostu chcesz wyrazić swoją opinię, to serdecznie zapraszamy do dyskusji w komentarzach. Bez moderacji i odrzucania tego, co nam - autorom bloga - się nie podoba, ale też bez chamstwa, wulgaryzmów i z poszanowaniem zdania innych dyskutujących. Dzięki za to, że jesteście, bo gdyby czytać nie było komu, to i pisać by się nie chciało…

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze