Dziennik aktywności fizycznej – 1 - 7 lutego 2016
Aktywność fizyczna – wtorek – 2 lutego 2016: bieg
W tym tygodniu zupa z zielonych warzyw i mało biegania |
Pierwszy bieg w nowym miesiącu. Niezbyt udany. Zmęczenie po niedzielnych 30-stu kilometrach i katar zrobiły swoje. Do połowy dobiegłem całkiem żwawo, na powrót brakło jednak zupełnie sił. Jakoś jednak dokulałem się nierównym tempem do końca. Można powiedzieć, że trening do niczego, bo na pewno nie był to bieg szybki w równym tempie, a taki miał właśnie być.
Aktywność fizyczna – środa – 3 lutego 2016: bieg
Po krótkiej przerwie spowodowanej małym problemem z miednicą, Matylda wróciła do biegania. Dzisiaj na początek delikatne osiem kilometrów w spokojnym tempie.
Aktywność fizyczna – sobota – 6 lutego 2016: nie wiadomo co
Trochę nas porozkładało. Nic strasznego, tylko ten okropny katar. Najgorzej przetrzymać około dwóch dni. Później nieco się poprawia. Najpierw u mnie (i to chyba ja przywlokłem tę niespodziankę), ale szybko przeszło, teraz u Matyldy.
W związku z katarami, pogodą, która potrafi zmienić się ze cztery razy w ciągu dnia i pewnego rodzaju zmęczeniem ogólnym chłodem i wilgocią, doświadczamy trochę spadku nastrojów. Ja wiem, że to luty i wiosny spodziewać się nie można, lecz utwierdza mnie to w przekonaniu, że mimo szczerych chęci i pozytywnego nastawienia, bardzo ciężko jest mi polubić te zimowe miesiące. Trudno. Był dołek, to będzie i górka. Biegniemy dalej.
Zdjęć z biegania nie ma, bo i biegania za wiele nie było. W sobotę tylko na szybko stworzyłem rozgrzewającą zupę krem z zielonych warzyw - całkiem smaczna.
Kiepski ten dziennik, ale cóż, czasem tak bywa. Mamy nadzieję, że do niedzieli jakoś się pozbieramy, ponieważ na ten dzień planujemy start w biegu terenowym. Co z tego będzie? Nie wiadomo. Znaczy się, ja pobiegnę na pewno, bo nie jest ze mną tak źle. Matylda, w zależności od tego, jak się będzie w niedzielę czuła. Naprawdę - nie lubimy zimy!
W związku z katarami, pogodą, która potrafi zmienić się ze cztery razy w ciągu dnia i pewnego rodzaju zmęczeniem ogólnym chłodem i wilgocią, doświadczamy trochę spadku nastrojów. Ja wiem, że to luty i wiosny spodziewać się nie można, lecz utwierdza mnie to w przekonaniu, że mimo szczerych chęci i pozytywnego nastawienia, bardzo ciężko jest mi polubić te zimowe miesiące. Trudno. Był dołek, to będzie i górka. Biegniemy dalej.
Zdjęć z biegania nie ma, bo i biegania za wiele nie było. W sobotę tylko na szybko stworzyłem rozgrzewającą zupę krem z zielonych warzyw - całkiem smaczna.
Kiepski ten dziennik, ale cóż, czasem tak bywa. Mamy nadzieję, że do niedzieli jakoś się pozbieramy, ponieważ na ten dzień planujemy start w biegu terenowym. Co z tego będzie? Nie wiadomo. Znaczy się, ja pobiegnę na pewno, bo nie jest ze mną tak źle. Matylda, w zależności od tego, jak się będzie w niedzielę czuła. Naprawdę - nie lubimy zimy!
0 komentarze