Dziennik aktywności fizycznej – 25 - 31 stycznia 2016
Aktywność fizyczna – wtorek – 26 stycznia 2016: bieg
Podobnie, jak ostatnio, o jedzeniu będzie na końcu |
Pobiegane. Odwilż na całego. Wielkim błędem było rozpoczęcie biegu na polnej drodze. Nie dało się biec - praktycznie na całej szerokości dróżki jeziora wody. Biegłem obok, a później zmieniłem opcję trasy na wariant asfaltowy. Zgodnie z planem 9km szybkiego biegu, średnie tempo 4:40min/km. Zaliczone.
Kolejny szybki bieg na 9km. Dzisiaj nie ryzykowałem i cały bieg zrobiłem na asfalcie. Do lasu może w sobotę się wybiorę. Tempo trochę wyższe, niż podczas biegów w terenie. Średnio wyszło coś około 4:38min/km.
Matylda odpoczywa od biegania. Raz, że miała chyba już jakiś przesyt psychiczny związany z bieganiem, a dwa, okazało się, że być może na którymś z biegów terenowych niezbyt dobrze stąpnęła lub wpadła w jakąś dziurę i doszło do przekrzywienia miednicy, przez co jedna noga stała się krótsza i pojawił się ból w górnej części uda. Szczęśliwie wizyta u fizjoterapeuty chyba załatwiła problem. Miednica nastawiona, nogi równe, tylko kilka dni przerwy od biegania trzeba sobie zrobić.
Rozbieganie |
Aktywność fizyczna – niedziela – 31 stycznia 2016: bieg
W sobotę, mimo wspaniałej pogody, nie pobiegałem, ponieważ dopadł mnie jakiś przebrzydły katar i na wszelki wypadek (oraz za namową Matyldy) całą sobotę poświęciłem na odpoczynek i walkę z katarem. Niewiele to dało, ale w niedzielę rano nie wstałem przynajmniej bardziej chory, niż gdy się kładłem spać. Pogoda nadal całkiem przyzwoita, trochę tylko wiało, samopoczucie dobre, postanowiłem zaryzykować i wybrać się na rozbieganie.
Matylda, z racji swojej dolegliwości miednicznej miała mi towarzyszyć na rowerze w roli mobilnego punktu odżywczego. No i ruszyliśmy przed siebie. Nabiegałem całe 30 km - po raz pierwszy w życiu w całości przebiegłem taki dystans. Nie było najgorzej. Może na powrocie bardzo męczył przeciwny wiatr, ale ogólnie ze średniego tempa jestem całkiem zadowolony, bo liczyłem na jakieś 5:30min/km, a tymczasem wyszło 5:18min/km. Matylda dzielnie marzła na rowerze jadąc obok mnie z piciem i batonikami na przekąskę.
Niedzielne dłuższe rozbieganie |
Sobota była wolna, no to zabraliśmy się za gotowanie
Tym razem Matylda w Jadłonomii wyszukała dwa przepisy: pasztet z soczewicy i kaszy jaglanej z żurawiną oraz makaron z sosem pomidorowym i pulpecikami z tofu. Zaanektowałem kuchnię i coś tam z tego gotowania wyszło.
Jadłonomia rządzi - makaron z pulpecikami z tofu |
Makaron z sosem całkiem przyzwoity, pulpety smakowały mi średnio - jakoś za mało je doprawiłem, choć Matylda twierdzi, że były całkiem dobre. Pasztetu jeszcze nie spróbowałem, bo jakoś po tych 30-stu kilometrach biegu zupełnie nie mam ochoty na jedzenie. Z ledwością wcisnąłem w siebie ten makaron z pulpetami.
Pasztet wyszedł trochę niski, ale to dlatego, że miałem chyba zbyt dużą keksówkę, a masy tyle, ile wyszło wg przepisu.
Jadłonomia rządzi - pasztet z soczewicy i kaszy jaglanej z żurawiną |
Jak zwykle, gorąco polecamy Jadłonomię wszystkim, którzy nie jadają mięsa, a przy okazji może i mięsożercy skuszą się na mały eksperyment żywieniowy. Zachęcamy! A tak prezentują się gotowe dania na zdjęciach.
0 komentarze