Dziennik aktywności fizycznej – 24 - 30 sierpnia 2015
Aktywność fizyczna – wtorek – 25 sierpnia 2015: bieg
Zestaw do biegania w kolorze blue-violet ;) |
Po sobótkowych emocjach na Biegu Niezłomnych czas wrócić do codzienności. W poniedziałek siłownia, a we wtorek bieganie.
Złożyło się tak, że biegaliśmy razem, a dokładniej mówiąc, każde z nas swoje, lecz przynajmniej razem wyszliśmy ;)
Po kolei zatem: Matylda 10km rozbiegania + 5km w tempie ok 5:45min/km. Nie do końca wyszło tak jak miało być. Dziesiątka rozbiegania w porządku, trochę gorzej z ostatnią, nieco szybszą piątką - zabrakło sił i chęci i nie udało się utrzymać zakładanego tempa. Trudno. Może następnym razem będzie lepiej.
Ja - wg założeń, tzn. 40 minut rozbiegania po około 5:50min/km, później osiem jednominutowych przebieżek po 04:10min/km przeplatanych dwoma minutami w truchcie. Na koniec 10 minut biegu w drugiej strefie. Powiem tak: było super! Lekko i praktycznie bez wysiłku. Bardzo, bardzo przyjemne bieganie. Myślałem, że po sobotniej prawie górskiej dziesiątce będzie ciężko, a tu tymczasem miła niespodzianka - oby tak dalej, bo niedługo wrzesień, a we wrześniu kolejne starty!
Aktywność fizyczna – czwartek – 27 sierpnia 2015: bieg
Ponownie biegamy tego samego dnia. Matylda planowo spokojne 8 kilometrów rozbiegania i tutaj obyło się bez sensacji i większych przygód.
Przed wieczorem miałem zaplanowany bieg z narastającym tempem. Na początek 20 minut rozbiegania na około 5:50min/km. Im dalej w las, tym więcej drzew - dosłownie i w przenośni. Wybrałem się - jak to ostatnio często robiłem - na trasę crossową po lesie. Bardzo urozmaicone dróżki. Górki mniejsze i większe, korzenie, zakręty, zbiegi i podbiegi, przeróżne nawierzchnie - cross pełną gębą. Niestety, taki teren bardzo przeszkadza w utrzymaniu założonego tempa, a założenia były takie: 15minut po 5:10, kolejne 15 minut po 5:05, dalej 10 minut po 4:55 i ostatnie 10 minut w tempie 4:50. Głównie chyba przez trasę, którą wybrałem, nie wszystko poszło zgodnie z planem. W sumie to tempo trzymałem, lecz pomiędzy odcinkami czasowymi musiałem robić przerwy, inaczej nie dałbym rady - leśne górki mnie wykończyły.
Jakoś jednak dobrnąłem do końca planu. Na koniec - jako zwykle - 15 minut spokojnego truchtania na wyciszenie. Truchtam sobie truchtam i gdy jestem mniej więcej na linii drzew (przede mną dzika łąka, a dalej kilka domów) po lewej słyszę, jak coś się przedziera przez krzaki
- Pewnie znowu spłoszyłem sarnę - pomyślałem, ponieważ ostatnio dość sporo ich w lesie widuję. Jakoś jednak te odgłosy przedzierania się przez las nie pasowały mi do sarny, a i samej sarny pośród chrustów i trawy nie widziałem. W końcu dojrzałem jakiś czarny grzbiet przemykający pomiędzy trawami
- Cholera - pomyślałem - pewnie jakieś spore psisko z któregoś z gospodarstw szwenda się po lesie. No nic, trzeba będzie uważać.
Biegnę ci ja dalej, las się już skończył, po obu stronach dróżki dzika łąka. Patrzę więc dalej, co to się tam przez te trawy przedziera. Truchtam, patrzę i oczom nie wierzę, kiedy nagle, w niższych trawskach widzę sylwetkę... dzika! Całkiem spory dzik (nie wiem on, czy ona) "darł jak dzik" przez trawy. Kilka metrów przede mną przeciął ścieżkę, po której biegłem i dalej pognał przez nieużytki do lasu. Gdyby miał ochotę za mną pogonić, raczej nie miałbym z nim wielkich szans. Pierwszy raz widziałem to spore zwierzę na wolności i do tego w takim szybkim biegu. Nigdy nie pomyślałbym, że "takie coś" może tak pędzić!
Co czułem? W sumie to nic. A jeżeli już coś, to raczej zaciekawienie. Nawet nie przestałem truchtać. Nie wiadomo zresztą, kto był bardziej zdziwiony spotkaniem: dzik, czy ja. Szczęśliwie zwierzę nie zwróciło na mnie większej uwagi i pognało w las zajęte swoimi sprawami. Gdy powiedziałem to Matyldzie w domu, to stwierdziła, że więcej - nawet ze mną - do lasu nie pobiegnie :)
Bieg z narastającym tempem z dzikiem w tle |
Aktywność fizyczna – sobota – 29 sierpnia 2015: bieg
Ponieważ jutro planujemy uskutecznić wycieczkę rowerową, dlatego też niedzielną wycieczkę biegową przełożyłem na sobotę. Znowu pobiegłem w las. Tym razem jednak przed południem, a o tej porze chyba dziki nie wychodzą (nie spotkałem żadnego ssaka, a tylko z dość bliska miałem okazję pooglądać dzięcioła). Wycieczka biegowa to było nic innego jak spokojne wybieganie w czasie dwóch godzin. Było rzeczywiście spokojnie, bo średnio wyszło 10km na godzinę. Myślę, że założenia spokojnego biegu spełnione w 100%. Co prawda były momenty, że wyszedłem poza swoją strefę tętna, ale wiązało się to głównie z powolnym truchtaniem pod leśne górki.
Niedzielna wycieczka się odbyła, ale o tym będzie w osobnym wpisie |
0 komentarze