Rowerem po Dolnym Śląsku - dzień trzeci i czwarty
Dzień trzeci: Zapora złotnicka, Zamek Rajsko, Gryfów Śląski
W nocy była burza. Po upalnym dniu nadszedł czas na zmiany w pogodzie. Różnica potencjałów musiała się wyrównać, a zatem pobłyskało, zagrzmiało i temperatura spadła.Do rana burza się zakończyła, a jej jedynymi śladami były leżące na drodze drobne gałązki oraz stojące tu i ówdzie kałuże. Zachmurzenie umiarkowane i zdecydowanie chłodniej, niż wczoraj.
W takich to okolicznościach wybraliśmy się na kolejną wycieczkę rowerową. Plan na dziś: Zapora Złotnicka, zamek Rajsko oraz Gryfów Śląski, w sumie około 65 kilometrów. Jedziemy sobie spokojnie, a tu nagle przy drodze taka sytuacja. Krowa wlazła między drzewa i postanowiła intensywnie wpatrywać się w ich pnie... Nie znamy się na krowich obyczajach i pomyśleliśmy nawet, że zwierzę utknęło pomiędzy tymi drzewami. Nic takiego jednak się nie stało, a krowa po prostu miała ochotę stanąć między pniami i się w nie wpatrywać. Może chciała się o nie poczochrać?
Krowa medytująca między drzewami |
Na drodze do Lubania |
Początek trasy jechaliśmy miejscowym odcinkiem Szlaku św. Jakuba.
Szlak pątniczy św. Jakuba |
Miejsce spotkania trzech dróg św. Jakuba w Lubaniu |
Po drodze na zaporę zatrzymaliśmy się na chwilę w Lubaniu. Bardziej dlatego, że przez niego przejeżdżaliśmy, niż żeby coś zwiedzać, bo i atrakcji turystycznych nie ma tutaj jakichś specjalnych. Posiedzieliśmy trochę na ładnym rynku. Zrobiliśmy zapas wody i owoców na drogę i ruszyliśmy dalej.
Rynek i ratusz w Lubaniu |
W Lubaniu |
Między Lubaniem a zaporą złotnicką złapał nas parokrotnie lekki deszczyk, po którym dzielnie uciekaliśmy przed krwiożerczymi bąkami. Ponieważ te uprzykrzone owady upodobały sobie mnie w szczególności, to w pewnym momencie podniosłem leżącą na poboczu gałąź z liśćmi i tym jakże skutecznym urządzeniem opędzałem się od bąków jadąc na rowerze. Polecam - urządzenie sprawdza się znakomicie. Może kierowcy dziwnie spoglądają, ale kto by się tym przejmował...
Krajobrazy po drodze na Zaporę Złotnicką |
Kontynuując. W towarzystwie nadaktywnych bąków dojechaliśmy w końcu na zaporę, po drodze zatrzymując się nad Jeziorem Złotnickim. Gdybyśmy byli tu wczoraj, to pewnie kąpiel byłaby obowiązkowa. Dzisiaj nikt się jednak nie kąpał. Pogoda już nie ta..
Ośrodek kempingowy nad jeziorem |
Zapora? A czego się spodziewaliśmy? Zapora to jakby mniejsza kopia zapory w Pilchowicach, którą oglądaliśmy wczoraj... Nie robi już takiego wrażenia, jak Pilchowicka, nadal stanowi jednak punkt, który warto odwiedzić.
Zapora Złotnicka - widok z zapory |
Zapora złotnicka - droga w kierunku Zamku Rajsko i dalej Gryfowa |
Zwłaszcza, że droga, a właściwie szlak turystyczny wiodący z zapory do zamku Rajsko, stawia przed rowerzystą kilka wyzwań zdecydowanie urozmaicających wycieczkę. Można wspinać się z rowerem po stromych i mokrych od nocnego deszczu stokach, można pokonywać strumienie i inne cieki wodne, jest wiele okazji do zrobienia ciekawych zdjęć (o ile się komuś z wysiłku ręce nie trzęsą) i ogólnie jest fajnie i z przytupem.
Na naszej drodze natknęliśmy się nawet na strumień, ba, co tam strumień, toć to była normalna rwąca górska rzeka! Przeprawa przezeń była mozolna i ekscytująca, osie skrzypiały, powozy między kamieniami utknęły. Mało brakło, a niewiastę moją musiałbym na rękach przez ten żywioł przenosić ;)
Niebieski szlak do Zamku Rajsko - wybaczcie brak ostrości, ale wdrapywałem się z rowerem i trudno było robić zdjęcia |
Strumyk na niebieskim szlaku |
W zamku Rajsko bramy wjazdowej pilnował wielce poważny Pan Ochroniarz (wyłaź z kadru dziadu), a jak przeczytaliśmy na tablicy wiszącej obok bramy, zamek jest remontowany i przekształcany w miejsce spotkań kulturalnych oraz ekskluzywnej agroturystyki, cokolwiek miałyby te określenia znaczyć. Klimatyczna budowla. Najprawdopodobniej od wieków średnich (kiedy dokładnie, nie wiadomo) istniał tutaj dwór myśliwski, stopniowo przebudowywany i przekształcony w warownię. Zamek najprawdopodobniej został zniszczony przez husytów w 1431r, podczas jednej z ich wypraw łupieżczych i popadł w ruinę. Dopiero w XIX wieku włoski hrabia Aleksander von Minutoli dokonał odbudowy zamku w stylu neogotyku nadreńskiego.
Zamek Rajsko - warto zajrzeć, choć tylko z zewnątrz |
Z zamku bez większych już przygód dojechaliśmy do Gryfowa. Pogoda się poprawiła, wyszło słońce i zrobiło się nieco cieplej. Korzystając ze sprzyjającej aury zasiedliśmy sobie w restauracji na ryneczku i posiliwszy się ociupinkę, leniwie spędzaliśmy czas, gapiąc się na rynek. W pewnym momencie chodnikiem przeszła para ludzi w średnim wieku i do naszych uszu dotarły strzępki rozmowy: "- Zaorać ten cały Gryfów, zaorać...". Nie wiemy, czym Gryfów aż tak dopiekł tym ludziom, wydaje nam się jednak, że zaoranie go byłoby zbyt radykalnym posunięciem ;)
Rynek w Gryfowie Śląskim |
Rynek w Gryfowie Śląskim |
Siedząc sobie na rynku w Gryfowie zobaczyć można pomnik-fontannę ufundowaną w 1908 r dla upamiętnienia faktu, że miasto otrzymało wodociągi w roku 1905 (w podstawie fontanny znajdują się cztery gryfy - symbole miasteczka), renesansowe i barokowe kamienice oraz Ratusz z żelbetonową wieżą.
Ratusz - Gryfów Śląski |
Fontanna ufundowana na pamiątkę otrzymania wodociągów przez miasto |
Są tu ławeczki, jest przyjemnie, można trochę poleniuchować. Jedyny mankament (z powodu którego można by się ewentualnie nad wyżej wspomnianym zaorywaniem miasta zastanowić), to dosłownie tabuny różnych przedziwnych indywiduów wynurzające się z cienia ulicy Wąskiej, z czego większość z nich z ogromnym zainteresowaniem i bez najmniejszego skrępowania przyglądała się naszym rowerom... jak by to powiedzieć, obcinali sobie te rowerki zupełnie "na legalu". Zresztą, może po prostu byli ciekawi, po co ktoś wozi telefon na kierownicy roweru (tak, wożę, bo przeważnie na wyjazdach korzystam z jakiejś mapy, albo OSMand, albo BikeComputer) a my od razu jakieś posądzenia... Człowiek to czasem przeczulony bywa...
Piękna droga przez lasy w okolicach Olszyny |
Po słodkim lenistwie na rynku w Gryfowie nadszedł wreszcie czas powrotu. Wracaliśmy Po części drogą, którą jechaliśmy także wczoraj, a więc niczego nowego już nie zobaczyliśmy. Do Nawojowa dojechaliśmy późnym popołudniem, a cała dzisiejsza wycieczka to niewiele ponad 60km. Gdyby nie trochę górek po drodze, oraz odcinki na przełaj, wiewiórczymi ścieżkami, bo można by wręcz powiedzieć, że była to lekka i niezbyt męcząca wyprawa ;)
Dzień czwarty: zamek Czocha i zamek Grodziec
Na dzisiaj zaplanowaliśmy tzw. dzień gospodarczy, czyli dzień przeznaczony na odpoczynek pasywny (np czytanie książek, drzemkę, gapienie się przez okno, czy co kto tam lubi) oraz wykonywanie wszystkich czynności typu pranie, czyszczenie rowerów itp.Dobrze się złożyło, że ten dzień przypadł właśnie na dziś, ponieważ pogoda bardzo się popsuła. Do południa na przemian lał deszcz i wiał silny wiatr, a ołowiane chmury pędziły po niebie.
Żeby jednak dzień jakoś turystycznie wykorzystać, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy oglądać dość znany Zamek Czocha. Po drodze przejechaliśmy przez dwa oberwania chmury i bardzo cieszyliśmy się z tego, że nie podkusiło nas rano, aby mimo dnia gospodarczego wsiąść na rowery (a taki pomysł pojawił się w naszych głowach).
Zapraszamy na Zamek Czocha |
Zamek Czocha w Leśnej to - wg specjalistów od zamków (czyli ślusarzy?) - jeden z najpiękniejszych zamków Dolnego Śląska. Powstał jako gród obronny o drewnianej konstrukcji, w II połowie XIII wieku. Do naszych czasów dotrwał w formie gotyckiego zamku warownego. Obecnie w zamku udostępnionym do zwiedzania znajduje się hotel. Dokładne informacje o zamku, jego historii, właścicielach oraz ciekawostki związane z budowlą znaleźć można na stronie http://www.zamkipolskie.com/czocha/czocha.html
Zamek Czocha w ponurych klimatach |
Zamek Czocha w ponurych klimatach |
Zamek Czocha w ponurych klimatach |
Od siebie napiszemy tyle, że zamek najlepiej prezentuje się od zewnątrz, a jak już zwiedzać z przewodnikiem, to chyba najlepiej podczas akcji "nocnego zwiedzania".
Zamek Czocha w ponurych klimatach |
Zamek Czocha w ponurych klimatach |
Brama wjazdowa |
Jako że Czocha to warownia powszechnie znana, tak więc i zwiedzających spotkać można tu sporo. Miłośnicy samotnego buszowania po ruinach i odludnych miejscach mogą poczuć się zawiedzeni. Miejsce znane, a więc i trochę pachnie komercją. Dobrze że przynajmniej żadnych parasoli z krzyczącymi nazwami producentów trunków wszelakich na widoku nie było.
Cóż to dla nas jeden zamek, jak już zwiedzać, to hurtem, po dwa co najmniej... Hołdując tej właśnie zasadzie, w komforcie i zgodnie z przepisami pojechaliśmy do Zamku Grodziec. O tym zamku wcześniej nie wiedzieliśmy i był dla nas zupełną niespodzianką.
Te ruiny i kawałek wieży na szczycie wzgórza, to właśnie Zamek Grodziec |
Zamek Grodziec wznosi się na bazaltowym, powulkanicznym wzgórzu. Pierwsza potwierdzona wzmianka o Grodźcu pochodzi z bulli papieża Hadriana IV z 23 kwietnia 1155 roku.
Zamek Grodziec - okoliczne ruiny |
Zamek Grodziec - okoliczne ruiny |
W XIX stuleciu zamek uważany był za pierwszy w Europie zabytek specjalnie przystosowany do celów turystycznych. W połowie lat siedemdziesiątych XX wieku Grodziec był siedzibą Teatru Laboratorium J. Grotowskiego. Tu kręcono m. in serial "Przyłbice i kaptury", a także filmy "Wiedźmin" i inne. Szczegółowe informacje o zamku jak zwykle na stronie http://www.zamkipolskie.com/grodziec/grodziec.html
Zamek Grodziec - resztki fosy, most i brama wjazdowa |
Zamek Grodziec - brama wjazdowa |
Zamek Grodziec - dziedziniec |
Zamek Grodziec - dziedziniec |
Wrażenia subiektywne? Super! Wg mnie o wiele bardziej klimatyczna budowla, niż Czocha. Mroczne, zarośnięte drzewami i strome podejście na górę zamkową, ciężkie chmury na niebie i tajemnicze zamczysko wyłaniające się spomiędzy drzew! Piszę o stromym podejściu, chociaż można także wjechać wygodnie samochodem pod samą niemal zamkową bramę. Nam w udziale przypadła jednak "ścieżka dla wiewiórek": stroma, śliska i rozmokła po nocnych deszczach, lecz dająca poczucie satysfakcji z jej pokonania!
Zamek Grodziec - resztki przedzamcza |
Zamek Grodziec - wjazd na dziedziniec |
Ja byłem pod wielkim wrażeniem. Grodziec wpisał mi się idealnie w moje wyobrażenie zamku, jako surowej, zimnej i tajemniczej budowli owianej mgiełką grozy. Dalej dziedziniec, który niewielkim nakładem środków zamienić można w scenerię do jakiegoś filmu w stylu wspomnianego już "Wiedźmina", dalej krużganki, wieża i resztki fosy... Wyobraźnia zadziałała...
Zdecydowanie polecamy zamek w Grodźcu fanom niekoniecznie może komercyjnych miejsc turystycznych, choć i tutaj oczywiście pamiątki i okolicznościowe drobiazgi można kupić. Zamek w Grodźcu został nawet zauważony przez autorów serwisu Gazeta - dział podróże i napisano o nim kilka pochlebnych słów - można zajrzeć i poczytać - polecamy!
Pozostała część dzisiejszego dnia, to już typowy dzień gospodarczy oraz słodkie lenistwo. No, może jeszcze tylko jakieś małe bieganie wieczorem, bo pogoda nieco się ustabilizowała i przestało wiać i padać.
Widok z trasy wiodącej na zamek |
Dopisek: bieganie wieczorne się odbyło. Pobiegłem w sumie około 12 kilometrów, z czego 40 minut to rozbieganie, później 10x po 20 sekund na 80%/40 sekund w truchcie. Na koniec 15 minut schłodzenia. Miła odmiana po rowerowym siodełku.
Jeżeli spodobała Ci się nasza relacja, to możesz zacząć od początku - tutaj znajdziesz część pierwszą
6 komentarze
Jak zwykle piękne zdjęcia i bardzo ciekawie opisaliście. Mmmm - nie zastanawialiście się kiedyś aby wydać np. książkę, album na podstawie waszych doświadczeń, podróży a i pięknych zdjęć ? Myślę, że znalazłaby odbiorców . Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGosiu, gdzież temu, co my tu tworzymy, do jakiegoś wydawnictwa? Może źle myślę, lecz wydaje mi się, że ani fotki, ani tekst, nie są na tyle dobre, żeby ktoś się tym zainteresował... Wydać na własny koszt? Można, pewnie. Tylko po co? Na rynku jest tyle wydawnictw podróżniczych, że jakoś zupełnie tego nie widzę.
OdpowiedzUsuńTo, co tu robimy, to taka hobbistyczna zabawa, dopóki czasu, chęci i pomysłów starczy. Staramy się, żeby to jakoś wyglądało i cieszy nas każdy Czytelnik, któremu podoba się to, co tworzymy. Nie wiem, może kiedyś, jeżeli ten blog przerodzi się w coś poważniejszego, będzie szansa na coś większego, ale do tego dłuuuuuuuuuuuuga i bardzo trudna do pokonania droga. Zobacz, ilu jest blogujących, a ilu z nich odniosło jakiś sukces, czy wydało swoje wpisy w postaci książki, która sukces odniosła...
My na razie cieszymy się z tego, że możemy tworzyć, że ktoś to czyta, że dzięki temu sami się rozwijamy, że szukamy i doczytujemy, a nie siedzimy i gapimy się w TV (którego zresztą nie mamy). W każdym razie - miło nam bardzo, że zawsze komentujesz i czytasz nasze wpisy (chyba musimy pomyśleć o jakiejś nagrodzie dla najwierniejszych Czytelników ;)
Hobbystycznie robione ale za to jakie bardzo ładne- widać, że wiele serca wkładacie, zdjęcia zachwycają i jak obserwuję internet - to Wasze zdjęcia - naprawdę zapadają w pamięć :) A Wasze fotki i teksty - naprawdę interesujące - moim zdaniem blog bardzo ciekawy i się wyróżnia :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zwykle piękne .
OdpowiedzUsuńMnie oczywiście najbardziej zainteresowały te ruiny zamkowe . Bardzo ciekawe i świetnie przez Was pokazane . Piękne też te stare kamienice w Gryfinie . Szkoda że to tak daleko bo chętnie pojeździłbym rowerem po tych okolicach .
Bardzo miło nam to słyszeć - od razu więcej chęci do dalszego działania! Ty także bierz się za swojego bloga, masz już domenę i hosting, masz Wordpressa postawionego - działaj!
OdpowiedzUsuńFakt - tereny ładne i dla rowerzystów przyjazne, choć na niektórych drogach kierowcy jeździli, jak do pożaru... Dodatkowo, jak kto lubi na górki się wspinać, a nie tylko jechać po płaskim, to powinien być zadowolony. Może Tatry to to nie są, ale - wierz nam - jest pod co podjeżdżać :)
OdpowiedzUsuń