Dziennik aktywności fizycznej – 13 lipca - 19 lipca 2015

Aktywność fizyczna – wtorek – 14 lipca 2015: bieg

Kolejka wąskotorowa
Dziś pierwsze bieganie po wycieczkach rowerowych na Dolnym Śląsku. Na starych śmieciach, dobrze znanymi ścieżkami. Zdecydowanie gorzej, niż w Nawojowie. Nie mam pojęcia, dlaczego, lecz tam przy niższym tętnie miałem znacznie wyższe tempo. Może u nas powietrze jakieś gęste (od zanieczyszczeń chyba), albo co...


Według planu i rozpiski moje bieganie to 70 minut rozbiegania w drugiej strefie. Tempo średnie 05:49min/km, co dało jakieś 12km biegu. Spokojnie i bez zadyszki, jak to rozbieganie.

Bieganie - 14 lipca 2015


Matylda podobnie - rozbieganie w tempie konwersacyjnym 8km. 


Bieg - 14 lipca 2015

Aktywność fizyczna – środa – 15 lipca 2015: bieg

Matylda biega: 8km rozbiegania i dalej drabina: 100/200/300/200/100 na 100m. Szybkie odcinki na ok 80% możliwości, stumetrówki odpoczynkowe w truchcie. Zaliczone bezproblemowo i nawet udało się nie zmoknąć, bo dzisiaj to takie bieganie pomiędzy chmurami: raz słońce, raz deszczyk...

Bieg - 15 lipca 2015


A żeby nie było tak nudno i poważnie, to taki nietypowy zestaw foteczek ;) z dzisiejszej siłowni. Coś tam poćwiczyłem.


Na siłowni fajnie jest!
Na siłowni fajnie jest!

Aktywność fizyczna – czwartek – 16 lipca 2015: bieg

Planowo pobiegałem niecałe 12km. W tym 40 minut rozbiegania, dalej 10x20"/40" przebieżki na 80% przeplatane truchtem, a na zakończenie 15 minut schłodzenia. Było ciekawie, ponieważ mimo tego, że w planie przebieżki, to wybrałem się w teren i trafiłem na jakąś zupełnie zarośniętą ścieżkę. Biegnę i myślę sobie: pewnie niedługo się poprawi lub dobiegnę do lepszej ścieżki... Niedługo okazało się być całkiem długo, lecz na szczęście najgorszy odcinek to było spokojne rozbieganie, a przebieżki wypadły już na "normalnych" leśnych dróżkach. Całkiem nowe doświadczenie: biec szybko po szyszkach, dziurach i korzeniach. 

Bieganie - 16 lipca 2015

Aktywność fizyczna – piątek – 17 lipca 2015: bieg

Po kilku dniach z bardzo komfortową temperaturą, dzisiaj zrobiło się już dość mocno ciepło, a nawet nie tyle ciepło, co tak duszno i wilgotno, "lepko". Mimo tego Matylda postanowiła pobiegać. W związku z kłopotem w rozróżnieniu na zegarku, gdzie jest tempo, a gdzie odległość, od dzisiaj postanowiła także na cieplejsze dni i dłuższe wybiegania zabierać pas z bidonem z wodą, który do tej pory był praktycznie nieużywany. A jak powtarzałem: bierz ten pas z wodą, bo jest gorąco, to zawsze: Aaa, nie chce mi się pić. Tylko, że jak już chce się pić, to jest trochę za późno... Szczęśliwie nic się nie stało, a może było to po prostu jakieś chwilowe rozkojarzenie. 9km rozbiegania w tempie konwersacyjnym zaliczone.


Bieganie - 17 lipca 2015

Aktywność fizyczna – sobota – 18 lipca 2015: rower

Trafiła się wolna sobota, a zatem dlaczego by nie wskoczyć na rowerki? Jak pomyśleli, tak i zrobili. Zarządziliśmy sobie małą sobotnią wycieczkę rowerową. Całość zamknęła się w 78 kilometrach, a więc nie aż tak strasznie.


Rowery dwa!
Rowery dwa!

Od rana było bardzo pogodnie, wręcz upalnie. Zaopatrzyliśmy się więc w spory zapas wody na drogę i ruszyliśmy przed siebie. Na popołudnie lub wieczór prognoza przewidywała opady lub burze, mieliśmy jednak nadzieję, że synoptycy się pomylili i może uda nam się spokojnie do domu wrócić.

Letnie krajobrazy
Letnie krajobrazy

Gdy dojechaliśmy do celu naszej podróży - małej miejscowości o nazwie Praszka, zrobiło się naprawdę gorąco. Na tyle, że mój telefon stwierdził, że bateria ma zbyt wysoką temperaturę i najlepiej byłoby, gdybym albo go wyłączył, albo schłodził... Zdarzyło mi się to już kilka razy, gdy rower stał na słońcu, lecz ostatnio, nawet podczas całodniowej jazdy w upale w trakcie naszej ostatniej eskapady rowerowej po Dolnym Śląsku bateria nie została nagrzana do tego stopnia. Konkludując: dzisiaj musiało być naprawdę gorąco.  W związku z tym postanowiliśmy w Praszce zrobić sobie przerwę w zacienionym parku, schłodzić trochę siebie i sprzęt.

Lody dla ochłody
Lody dla ochłody

Przed przyjemnym odpoczynkiem w parku pochodziliśmy trochę po Praszce. Jest to malutkie miasteczko i nic specjalnie ciekawego tu nie ma. 

Kościół parafialny w Praszce
Kościół parafialny w Praszce

Praszka - na rynku
Praszka - na rynku

Po co więc tu przyjechaliśmy? Głównie po to, aby zobaczyć zabytkowy parowozik i wagon kolejki wąskotorowej, która kiedyś jeździła z Praszki do Wielunia, lub odwrotnie (do 1987 roku). Nasza główna atrakcja okazała się być szczelnie schowana za dwumetrowym płotem, za którym dodatkowo rozciągnięto zieloną plandekę, tak aby nikt nie mógł lokomotywki zobaczyć... 

Przydrożne maki
Przydrożne maki

Cóż to za dziwna sprawa? Jak się okazało (znalazłem w internecie) Muzeum Kolejnictwa w Warszawie postanowiło zaprać Praszce zabytkowy wagonik kolejki wąskotorowej, a parowozik zostawić tylko pod warunkiem, że zostanie on wyremontowany. I tu chyba jest przyczyna tak szczelnego zakrycia zabytkowej lokomotywy zieloną plandeką. Wygląda na to, że parowóz jest remontowany, lub przynajmniej ktoś usiłuje stworzyć wrażenie, że coś się tam robi. Pewnie, jak często w takich razach bywa, wszystko rozbija się o pieniądze, a raczej o ich brak.

Szkoda to duża, bo zarówno parowóz, jak i zabytkowy wagon, mogłyby stanowić jakąś atrakcję dla ludzi odwiedzających Praszkę, a miasteczko poza tym zbyt wiele nie oferuje... Takie to nam czasy nastały, że wszystko musi się opłacać. Remont zabytkowego mini-składu pewnie się nikomu nie opłaca.

Mimo próby zakamuflowania kolejki jakoś udało mi się przecisnąć aparat pomiędzy barierkami i zrobić jako takie zdjęcie zabytkowego pociągu.

Zabytkowy parowóz i wagon kolejki wąskotorowej, która do 1987 roku jeździła na trasie Wieluń-Praszka
Zabytkowy parowóz i wagon kolejki wąskotorowej, która do 1987 roku jeździła na trasie Wieluń-Praszka

Ponadto w Praszce zobaczyć można synagogę wybudowaną najprawdopodobniej w roku  1850. W czasie II Wojny Niemcy oczywiście zdewastowali budynek, który po wojnie stał i niszczał opustoszały. Dopiero w 1964 roku dawna synagoga została odnowiona i przerobiona na Miejski Dom Kultury, który znajduje się tam do dzisiaj.


Budynek dawnej synagogi w Praszce
Budynek dawnej synagogi w Praszce

I jeszcze taka ciekawostka - ładny mural na ścianie obok remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Praszce. Naszym zdaniem bardzo fajny pomysł i nowatorski sposób przedstawienia. Można? Można. Tylko ktoś musi mieć pomysł, a ktoś inny musi mieć dobrą wolę - wielki pozytyw!

Mural na ścianie obok remizy OSP w Praszce
Mural na ścianie obok remizy OSP w Praszce - nie wiemy, kto jest autorem, nasze jest tylko zdjęcie

Po obejrzeniu tych dwóch miejsc, wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. W międzyczasie trochę zaczęło się chmurzyć i myśleliśmy, że chyba jednak faktycznie po drodze dopadnie nas burza. Trochę przyspieszyliśmy, lecz szczęśliwie, po pewnym czasie chmury jakoś się rozeszły i ani deszczu, ani burzy nie było, a my bez większych przygód dotarliśmy do domu, gdzie zrobiliśmy sobie pyszną pizzę, do której Matylda uraczyła się kieliszkiem czerwonego wina :)


A po wycieczce rowerowej coś dobrego...
A po wycieczce rowerowej coś dobrego...

Aktywność fizyczna – niedziela – 19 lipca 2015: bieg

W nocy była jednak taka mała burza. Trochę powiało, chwilkę popadało i na tym się skończyło. Ochłodzenie nie było. Dlatego w niedzielę postanowiłem przezornie wstać i pobiegać rano, żeby upał nie był zbyt dokuczliwy. To był dobry pomysł. Planowo dzisiaj wypadł bieg z narastającym tempem: 40 minut rozbiegania w drugiej strefie, później 15 minut w tempie 05:15min/km, 15 minut w tempie 05:05min/km i do tego 10 minut w tempie 04:55min/km. Na zakończenie całej imprezy 10-cio minutowe schłodzenie w truchcie/marszu. 

Niedzielne poranne bieganie
Z porannego biegania, do zdjęcia załapał się także pas z bidonem

Wybiegłem chwilkę po siódmej rano, wziąłem pas z bidonem z wodą i odrobinką soli i do boju! Gdzieś tak dwie trzecie całego biegu było w zasadzie w komfortowych warunkach, ciepło, lecz przyjemnie. Dopiero w końcówce zrobiło się mocno ciepło. Dobrze, że zabrałem ten bidonik z wodą, bo przyjemnie było popić w trakcie biegu. Dzisiaj cały bieg w komfortowych warunkach terenowych, to znaczy przez las, lecz po asfalcie, boczną drogą, ruch o tej porze praktycznie żaden. W sumie nabiegałem jakieś 16km, a później w domu chłodny prysznic... Sama przyjemność...


BNP - 19 lipca 2015

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

6 komentarze

  1. Ciuchcia piękna
    Nie podejrzewałbym takich sportowców jak Wy o jedzenie pizzy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam zaraz sportowców. Zdarza nam się też jeść czekoladę, czasem wypijemy napój energetyczny, a czasem się rozpędzimy i w dniu rozpustnym ;) zjemy Snickersy, ciasteczka i na co kto ma ochotę :) Ciuchcia fajna i kibicuję temu małemu miasteczku, aby udało im się to jakoś odremontować, bo inaczej albo zabiorą, albo zmarnieje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam jem praktycznie wszystko ale nie chodzę na siłownię ani nie biegam , tylko rower, więc nie muszę się jakoś tam ograniczać .Gdy jestem na dłuższej trasie i zatrzymuję się gdzieś na obiad to zawsze szukam możliwości zjedzenia pstrąga :)
    Napojów energetycznych itp nie tykam . Wole na trasie napić się coli, soku albo po prostu wody .
    Ważne aby posilać się tym co się lubi i daje choć trochę energii . Ja bym się nie potrafił zmuszać do jedzenia batonów czy żelów energetycznych lub innych takich podobnych .

    OdpowiedzUsuń
  4. Może jakoś specjalnie się nie ograniczamy, ja bym powiedział: staramy się jeść czysto i prosto. Proste produkty, łatwe dania, czasem wpadnie coś bylejakiego, czy słodkiego, ale to okazjonalnie. Na rowerze przeważnie pijemy wodę, czasem izotonik, a z rzadka jakiś energetyk, jako zamiennik kawy, bo kawę bardzo lubimy, a nie zawsze jest możliwość jej wypicia. Batony złe nie są, dobrze zapychają, zajmują mało miejsca i niewiele ważą. Zapas batonów mieliśmy na Bornholmie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Patrząc na Wąskotorówkę - w pierwsze chwili pomyślałam, że byliście u mnie we Wenecji bo też mamy Muzeum Kolejki Wąskotorowej :) Przyznam się dyskretnie po cichu, że ja też uwielbiam lody - takie mieszne włoskie "z maszyny" i pizzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha! Kto nie lubi lodów lub pizzy, ręka w górę! My to chyba najbardziej takie z pudełek, Matylda raczej owocowe, ja czekoladowe i bakaliowe :)

    OdpowiedzUsuń