Dziennik aktywności fizycznej – 5 - 11 stycznia 2015

Aktywność fizyczna – wtorek – 6 stycznia 2015: bieg


Znowu wolne... Nie, na wolne narzekał nie będę, chociaż w właśnie mijający okres świąteczno-noworoczny był dla niektórych jednymi długimi feriami... Nie dla mnie. Ale nieważne. Wczoraj spadł śnieg, tak trochę poważniej. Na tyle poważnie, że do dzisiaj pozostał na drugorzędnych drogach. Trudno, śnieg, nie śnieg, biegać trzeba. Zwłaszcza, że pogoda wspaniała: słońce, temperatura może -1, zero wiatru. Chociaż nie przepadam za zimą i śniegiem, to jednak uczciwie muszę przyznać, że bieg taką białą drogą, wśród białych pól i skrzących w słońcu przydrożnych drzew i krzewów dostarcza wiele pozytywnych wrażeń.

Krajobraz zimowy


Dzisiaj wg planu bieg z narastającym tempem. Przedział od 05:32 do 04:54, czyli standardowo od jakiegoś już czasu. Wbrew pozorom biegło się całkiem wygodnie i bezpiecznie. Momentami tylko lód i sypki śnieg utrudniał bieg i powodował, że trzeba było trochę bardziej się wysilić dla utrzymania tempa. Buty standardowe - całoroczne i trochę już wytarte, jednak przy odrobinie uwagi nie stanowiło to większego problemu.


BNP - 6 stycznia 2015



A po czymś takim dzisiaj biegałem
A po czymś takim dzisiaj biegałem


Matylda ma obecnie krótkie zwolnienie z zajęć fizycznych.


Aktywność fizyczna – czwartek – 8 stycznia 2015: bieg


Wracamy do codzienności. Dzisiaj bieganie wieczorem. Znowu 9 km biegu z narastającym tempem. Zakres tym razem od 05:31 do 04:53. Stan dróg i chodników nie zachęca do spacerowania, a do biegania tym bardziej. Jednak spróbowałem i nie było tragicznie. Jeden odcinek drogi to była dosłownie ślizgawka, lecz umiejętnie i delikatnie stawiając kroki dało się pobiec utrzymując zakładane tempo. Oddechowo lekko i przyjemnie. Pewnie następny bieg będzie już bez śniegu, ponieważ zdecydowanie nadchodzi odwilż. I bardzo dobrze.

Dzisiaj trochę inaczej podzieliłem bieg na odcinki tempowe: 3km + 3,5km + 2,5km.


BNP - 8 stycznia 2015


Matylda - dalszy ciąg zwolnienia z WF-u.



Aktywność fizyczna – niedziela – 11 stycznia 2015: bieg


Śniegu nie ma, temperatura przyjemna, deszcz przestał padać, nawet błoto wyschło. Dla odmiany, tak żeby nudno nie było, wieje nieziemsko już chyba ze dwa dni.

Pobiegałem dzisiaj 13,5km jednostajnego biegu. Tempo wyszło 05:28min/km. Tak jakoś starałem się ustawić trasę, żeby biec albo z wiatrem w plecy, albo z wiatrem bocznym. W większości moje starania zakończyły się sukcesem i chyba tylko ostatnie 3km przyszło zmagać się z wiatrem w twarz.



Bieg - 11 stycznia 2015 - Leon


Po tygodniowym odpoczynku także i Matylda wyszła dzisiaj pobiegać. W planie było 8km z tempem ok 06:39min/km. Niespodziewanie wyszło trochę inaczej. A wszystko zaczęło się od bardzo miłego psiaka, który zaczął dzielnie towarzyszyć Matyldzie podczas biegu. Jak zaczął, tak i skończył. Znaczy się, biegł z Matyldą przez cały czas domagając się uwagi, głaskania i w ogóle był nieziemsko zadowolony z faktu, że ktoś biegnie taki kawał drogi. Dodatkowo trzeba go było zwoływać z ulicy, ponieważ zaczajał się na jadące samochody i je gonił.

W związku z nieplanowanym, aczkolwiek bardzo pociesznym i miłym, towarzyszem biegu, tempo wyszło niższe od zaplanowanego. Na koniec psiak został nakarmiony kocią puszką mięsną, bo jako posiadacze dwóch kotów, psiego jedzenia nie mamy. Jednak specjalnie mu to nie przeszkadzało i zjadł ze smakiem.

Minusem biegania z zegarkiem, a nie telefonem, jest to, że w przypadku nieprzewidzianych atrakcyjnych zdarzeń nie ma czym zrobić na szybko zdjęcia i dlatego też nie mamy zdjęcia pociesznej psiny. Trochę z winy naszego gapiostwa zapomnieliśmy mu także zrobić zdjęcie, kiedy go karmiliśmy. Trudno. Jego wesoła psia mordka nie trafi na naszego bloga, ale nic straconego, może jeszcze kiedyś go spotkamy.


Bieg - 11 stycznia 2015 - Matylda

Tak przy okazji psów i różnych akcji pomocowych, o których ostatnio głośno: czy one uczciwe, czy nie, czy pieniądze idą na prawo, czy lewo. Uważamy, że jeżeli ktoś ma wątpliwości to wcale nie musi wspierać jakichś wielkich, rzekłbym nawet, masowych fundacji. Można dać po prostu pieniądze lub potrzebne rzeczy, czy jedzenie komuś z naszego otoczenia, o kim wiemy, że ich potrzebuje. Zazwyczaj dobrze się orientujemy, kto w naszym najbliższym otoczeniu potrzebuje jakiegoś wsparcia... Czysto, łatwo i bez pośredników. Prościej się nie da.

Wracając do psów. Korzystając z opisanej wyżej prostej metody zdarzyło nam się ostatnio wspomóc w ten właśnie sposób lokalne mini schronisko dla psiaków. Co jakiś czas proszą o wsparcie - najczęściej w postaci karmy. Trochę karmy, trochę mięsa - z ręki do ręki. Przynajmniej wiadomo gdzie co trafiło. Nie ma fundacji, nie ma papierów, nie ma reklam i pośredników.



Karma dla psów
Karma taka, lub inna - zdjęcie poglądowe



Świąteczny - zwykły obiadek


Na koniec jeszcze jedno zdjęcie z naszego wtorkowego obiadku. Było to święto Trzech Króli - dzień wolny, jednak nie mieliśmy specjalnie na ten dzień zaplanowanego jakiegoś ekstra jedzenia. Tak raczej na szybko i z tego, co wygrzebałem w lodówce zmajstrowałem warzywa  z jajkiem sadzonym, pomidorem, żółtym serem i takimi mini placuszkami ziemniaczanymi. Całkiem smaczne. Może nie do końca zdrowe, ale za to łatwe i szybkie w przygotowaniu. A, no i oczywiście najeść się można po korek...
Warzywa z patelni, placuszki ziemniaczane, jajka sadzone i odrobina żółtego sera

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

4 komentarze

  1. To odnośnie wspierania i uczestnictwa w akcjach charytatywnych bardzo akuratne. :)


    Ale bieg z narastającym tempem to coś, co by mnie chyba zabiło :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie mieliśmy problem, czy o tym wspominać, czy dać sobie spokój. W ostatniej chwili zdecydowałem się napisać. Napisaliśmy, co myślimy.


    Nie każdemu muszą odpowiadać wielkie akcje i fundacje. Jeżeli nie odpowiadają, to przecież nie ma przymusu, aby w nich brać udział, czy dawać jakieś wsparcie. Jak chcesz pomóc, to zawsze znajdziesz kogoś, kto pomocy potrzebuje. Gorzej, gdy powiadasz, że może byś i pomógł, ale te fundacje to są takie, czy owakie i lepiej im nie dawać, a najlepiej to w ogóle nic nie robić...


    Bieg z narastającym tempem - dobra rzecz. Wcale by Cię nie zabiło. Matylda biega i żyje. Wystarczy dobrać odpowiednie tempo i będzie dobrze. Pewnie, że nie od razu i nie na początek, ale z czasem dlaczego nie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Malgorzata Wrzesinska12 stycznia 2015 07:14

    Także popieram ten pomysł z rozglądaniem się wokół nas i dostrzeżenia potrzeb zwierząt, których w naszym otoczeniu nie mało no i gratuluję aktywnego tygodnia; ja przegrałam ostatnio z zimnym wiatrem :) - byleby do wiosny :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Matylda też miała chyba tydzień wolnego, mi się jakoś udało przebiegać śniegi, wiatry i deszcze. Czy było warto? Kondycyjnie i psychicznie pewnie tak. Odczuciowo - nie zawsze;)

    OdpowiedzUsuń