Przestań szukać wymówek i rusz swoje szanowne cztery litery!
Wpis motywacyjny, mający na celu przełamanie grudniowego niechciejstwa, a może i kto przy okazji stwierdzi, że dlaczego nie, można przecież spróbować się trochę ruszyć...
Ufff... Wiesz co, to chodzenie po schodach to mnie zabija...
Otóż, po czym nieomylnie poznać, że jutro będzie święto/dzień wolny/dłuższy weekend? Po niesamowitym tłoku na parkingach przed marketami spożywczymi.
Niech no tylko jakieś wolne pojawi się na horyzoncie, a już: tłumy z mąką, cukrem, kiełbasą i mięsiwami różnistymi z biedronek wszelakich się wylewają! Do tego kilka piwek, ze trzy flaszki, parę litrów słodkich napojów i impreza na całego! - A co, będzie wolne! Święta będą! Wypocząć i zabawić się trzeba!
- A ty co robisz? Tu wstaw swoją aktywność: Biegasz, pływasz, jeździsz rowerem? Będziesz się męczył, co to za przyjemność? Nie lepiej wsiąść w samochód i przejechać się kawałek?
I tak zadają szyku w tych swoich wypucowanych samochodach (pół biedy, jak jeszcze po pijaku siebie, albo kogoś nie zabiją). A później facet lat trzydzieści parę kroczy dumnie z ciążowym brzuszyskiem przed sobą, lub - co gorsza - wciska się w "spodnie wąskie niby gacie" i uszczęśliwia otoczenie widokiem stwora podobnego nieco do cebuli na patykowatych nóżkach... że o wyglądzie pozostałych męskich "atrybutów" nie wspomnę...
W rozmowie z podobnie wyglądającymi znajomymi od czasu do czasu poklepie się po tym swoim bębnie i rzuci powiedzonkiem w stylu - Każdy ptaszek ma swój daszek! - No, racja, racja - potwierdzi kolega - Lepiej mieć brzuch od piwa, niż garba od roboty! I chociaż z garbem od roboty to jeszcze bym się zgodził, to z brzuchem od piwa już niekoniecznie ;)
Czy to moja sprawa? Niby nie. Tyle tylko, że później ci zadowoleni z siebie brzuchacze zapełniają szpitalne sale i na własne życzenie stają się schorowanymi dziadkami w średnim wieku. A to już może być moja sprawa, ponieważ ubezpieczenie zdrowotne i podatki wszelakie odprowadzam i nie mam zamiaru dokładać się do leczenia kogoś, kto świadomie doprowadził się do przedwczesnej ruiny zdrowotnej.
Pewnie, że nie mam zamiaru na siłę pchać wszystkich na rower, czy kazać im biegać, ale ludziska, wykażcie chociaż minimum jakiejś aktywności. Chociaż jakieś marsze, długie spacery, nordic walking, może z czasem marszobiegi. Może da się ograniczyć dojazdy samochodem na korzyść pójścia pieszo? Może warto po to piwo i karkówkę wyskoczyć na rowerku (byle wypić je już po rowerku), bo wszystko w rozsądnych granicach jest dla ludzi i piwo i karkówka także!
Ciągłe spędzanie wolnego czasu przed telewizorem z piwkiem w ręku do niczego dobrego nie prowadzi. Co to za wypoczynek? Taki, po którym jesteś jeszcze bardziej zmęczony, niż przed? Taki, że po świętach lub długim weeeekeeeendzie zbierasz się do pracy niewyspany, skacowany, rozlazły i marzący o następnym wolnym?
Być może ktoś uzna to, co napisałem za bredzenie nawiedzonego fanatyka sportu. To nie tak. Ja też przez 15 chyba lat paliłem papierosy, też lubiłem sobie popiwkować i pojeść. I chociaż przez większą część żywota miałem jakąś styczność z siłownią i salą gimnastyczną, to jednak miałem też w życiu okres, kiedy praktycznie nie uprawiałem żadnej aktywności, a to, co jem, czy piję obchodziło mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. Też miałem zadatki na "piwnego brzuchacza z damskim cycem", co przy moim podłym wzroście, wyglądałoby zaiste komicznie.
Czy nagle doznałem objawienia? Czy łaska spłynęła na mnie i wiedza do łba została mi wlana? Nie. Wszystko przyszło z czasem i trwało kilka dobrych lat. Pomału. Stopniowo. Małymi kroczkami. Najpierw trzeba się dowiedzieć, później trzeba to w głowie "przetrawić" i przyswoić, później podjąć decyzję i wreszcie zacząć ją konsekwentnie realizować. Decyzja musi być "moja". Decyzja musi wyjść "ode mnie".
Matylda mogła sto razy powtarzać: - Nie pal! I dopóki sam sobie nie powiedziałem: "Może bym tak przestał palić", to nawet nie brałem takiej opcji pod uwagę. - Ja mam przestać palić? A niby dlaczego? Mnie to w niczym nie przeszkadza. Jak wam przeszkadza, to nie wąchajcie...
I tak stopniowo, najpierw były papierosy, później zmiana diety, później ćwiczenia, później więcej ćwiczeń, bo to wciąga :) Szybko i na "łapu-capu" się nie da. Mózg prawie zawsze jest przeciwny zmianom i wychodzeniu ze strefy komfortu. Ciało pójdzie za mózgiem. Wszystko jest w głowie. Jak na razie mi się udaje, bo przyznać trzeba, że jak się na coś uprę, to tak łatwo nie odpuszczę.
Na szczęście mamy wolność, a to wszystko to tylko takie moje luźne przemyślenia. Mamy wolność wyboru i każdy może wybrać to, co uważa za słuszne. Możesz więc te moje wypociny wyśmiać i nazwać mnie naiwnym głupcem. Twój wybór. Jesteś wolny. Tylko nie narzekaj mi później, że chodzenie po schodach jest dla ciebie zabójcze!
Zdjęcia: freeimages.com
9 komentarze
Cytując klasyków: "Nie po to kupiłem samochód, by piechotą chodzić". Albo: "Pisze to z zazdrości, bo tak naprawdę nie stać cię na samochód". Nawet nie próbuję z tym walczyć, po prostu obśmiewam. :)
OdpowiedzUsuńNo przecież dziecko nie może biegać po dworze jesienią/zimą/wiosną bo jest za zimno i jeszcze zachoruje na zapalenie płuc, a latem są upały i jeszcze udaru dostanie! :)
OdpowiedzUsuńAno niestety, tak to trochę wygląda. Nie wiem, czy ogólnie w całym kraju, czy może są regiony/miasta z jakąś większą świadomością... lavinka - gdy byłem w szkole podstawowej wiecznie biegaliśmy po jakichś dziurach, kałużach, rowach, starych budowlach, kolana pozdzierane, buty nieraz przemoczone i... jakoś przeżyliśmy. Samochód mamy, ale traktujemy go raczej jako "momentami przydatny blaszany przyrząd do przewożenia", niż jako obiekt kultu ;)
OdpowiedzUsuńMarqoBiker - bo my mamy kupować, a nie zajmować się pierdołami - taki jest priorytet układu, w którym przyszło nam żyć: po pierwsze być konsumentem i nieustanie przyczyniać się do wzrostu PKB...
MarqoBiker - bo my mamy kupować, a nie zajmować się pierdołami - taki jest priorytet układu, w którym przyszło nam żyć: po pierwsze być konsumentem i nieustanie przyczyniać się do wzrostu PKB...
OdpowiedzUsuńAno niestety, tak to trochę wygląda. Nie wiem, czy ogólnie w całym kraju, czy może są regiony/miasta z jakąś większą świadomością... lavinka - gdy byłem w szkole podstawowej wiecznie biegaliśmy po jakichś dziurach, kałużach, rowach, starych budowlach, kolana pozdzierane, buty nieraz przemoczone i... jakoś przeżyliśmy. Samochód mamy, ale traktujemy go raczej jako "momentami przydatny blaszany przyrząd do przewożenia", niż jako obiekt kultu ;)
OdpowiedzUsuńAle jak usłyszą ile kosztuje taka czy inna część do roweru to im włosy dęba staja . I tyle z ich teorii
OdpowiedzUsuńBo rower to można mieć najtańszy ;) a samochód najdroższy, na jaki tylko stać. Może kiedyś następne pokolenia wygrzebią się z tych dziwnych zaszłości.
OdpowiedzUsuńTak - te święta ... nie będą gorsze od pozostałych. Trzeba "odpoczywać" intensywnie zgodnie z tradycjami a na ruch może przyjdzie kiedyś pora- w chwili natchnienia albo lekarz postawi ultimatum.
OdpowiedzUsuńNie tylko Leonie Ty mieszkasz w regionie adoracji pojazdów mechanicznych :) Pozdrawiam
Zauważyłem, że ludzie często odkładają coś "na potem", na bliżej nieokreśloną część życia, kiedy będą mieli dużo zdrowia, pieniędzy i czasu. Teraz nie, teraz nie mam czasu, później.
OdpowiedzUsuńPóźniej będę zwiedzał, później będę uprawiał sport, później zajmę się tym, co lubię... później. A później okazuje się, że to "później" nigdy nie nadchodzi, albo jeżeli nawet nadejdzie, to i tak nie ma już ani zdrowia, ani sił, ani ochoty na cokolwiek. Trochę to smutne.
Mnie natomiast wydaje się, że trzeba na bieżąco starać się godzić i pracę i przyjemności (sporty czy inne hobby), bo przecież żyjemy "na bieżąco", żyjemy teraz i tylko w tej konkretnej chwili możemy coś zrobić - od nas zależy co. Możemy nic nie robić i czekać na "później", możemy urabiać się po łokcie i twierdzić, że "później" będziemy z tego korzystali, lecz możemy też starać się świadomie żyć "na bieżąco". Trochę zamotałem, lecz myślę, że w miarę wiadomo, o co chodzi ;)
Dobra, nie wyśmiewajmy się już z adoratorów czterech kółek, którzy regularnie, co sobota pucują do połysku te swoje ukochane samochodziki. Takie życie: jeden lubi biegać, drugi woskować samochód - jest wolność ;)