Rok biegania za mną – podsumowuje Matylda

W listopadzie mija rok, odkąd rozpoczęłam swoją przygodę z bieganiem. Początkowo bieganie miało być tylko dodatkiem do zestawów „babskich ćwiczeń” typu treningi z Ewą Chodakowską, czy zestaw prostych ćwiczeń z obciążeniem według zaleceń Leona. Wszystkie ćwiczenia wykonywane były z myślą o wyszczupleniu i ujędrnieniu, ale brakowało w nich elementów aerobowych, które wydatnie poprawiałyby kondycję. I tak pewnego listopadowego popołudnia na hasło Leona "-A może byśmy kupili buty i zaczęli biegać?" zareagowałam entuzjastycznie i już kilka dni później na półce stały dwie pary nowiutkich butów do biegania.


Turystyka rowerowa i bieganie!

Początki, jak to zwykle bywa, były trudne, ale jak to mówią - każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, a w moim wypadku niemrawego truchtu.

Moja kondycja była w kiepskim stanie i to pomimo tego, że praktycznie każde lato spędzam jeżdżąc na wycieczki rowerowe, a okres jesienno-zimowy, wykonując domowe zestawy ćwiczeń. Początkowo truchtałam przez kilkaset metrów i przerwa w marszu i tak kilka razy, ponieważ nie byłam w stanie przebiec nawet kilkunastu minut bez przerwy. Zagryzłam zęby i ćwiczyłam dalej wraz z Leonem, choć po pewnym czasie nasze biegowe ścieżki się rozeszły, ponieważ jego forma rosła znacznie szybciej niż moja i nie dotrzymywałam mu już kroku. Nie zniechęciło mnie to jednak - stwierdziłam, że jedyną osobą z którą się ścigam jestem ja sama. Jestem dumna z tego co osiągnęłam – od kilkusetmetrowej walki z zadyszką do 10-11 km ciągłego biegu. Wiem, że dla wielu wytrawnych biegaczy to niewiele, ale dla mnie to mój prywatny Mount Everest, no dobra, może Mount Blanc.

Trochę ćwiczeń z obciążeniem


Jednakże poza osobistą satysfakcją bieganie przyniosło mi też kilka innych korzyści, o których chciałabym napisać:


Szczupła sylwetka i lepsza wydolność organizmu


Dzięki systematycznym treningom nie mam absolutnie żadnego problemu z wbiegnięciem na trzecie piętro bez zadyszki, co wśród moich rówieśników, którym bliżej już do czterdziestych niż do trzydziestych urodzin, wcale nie jest takie oczywiste. Lepsza kondycja, którą zyskałam dzięki bieganiu pozwoliła mi także wydłużyć kilometraż naszych wiosenno - letnich rowerowych wojaży.

Czasem można zaszaleć!

Bieganie polecam wszystkim paniom, które tak jak ja lubią jeść, a pragną być szczupłe – to działa! Większość spodni i spódnic, które posiadam musiałam zanieść do krawcowej w celu zwężenia w pasie. Dzięki treningom zeszczuplałam szczególnie w dolnych partiach ciała, których wyszczuplanie przebiega raczej opornie. Mam szczuplejszą talię, biodra, a nogi są sprężyste i ujędrnione. Jem zdrowo, do niedawna nie jadłam żadnego mięsa oprócz ryb, a tego lata całkiem z nich zrezygnowałam, ale potrafię zjeść całkiem spore porcje wegetariańskich specjałów, które na szczęście udaje mi się spalić.


Bieg z rytmem natury


Dzięki bieganiu jestem bliżej przyrody, zauważam zmiany, które w niej zachodzą, cieszę się rytmem pór roku. Widzę jak zmienia się mój „biegowy krajobraz” i daje mi to dużo radości i odprężenia. Zanim zaczęłam biegać, w natłoku codziennych spraw zdarzało mi się nie zauważać zmieniających się pór roku, bezrefleksyjnie przechodziłam z jednej do drugiej. Dzięki regularnym treningom polubiłam jesień, której wcześniej nie znosiłam. Dopiero teraz w pełni doceniam jej piękno – szelest kolorowych liści pod stopami, zapach lasu, poranną mgłę unoszącą się nad polami - cudo!

Podziwianie krajobrazów



Dobre samopoczucie


Odkąd zaczęłam biegać znacznie rzadziej pojawia się u mnie zły nastrój i dni, kiedy nic mi się nie chce i najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z łóżka. Dzięki cotygodniowej dawce endorfin jestem bardziej radosna i pełna energii do działania. Biegnąc „spalam” negatywne myśli i emocje i wracam do domu pogodna i wyciszona.


Dobra kawa i lektura - to jest to, co lubię!

Bieganie kuźnią charakteru


Świadomość tego, iż byłam w stanie trenować systematycznie cały rok i to pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych i zwykłego lenistwa wzmocniło moją silną wolę i samodyscyplinę i nie odpuszczam sobie realizując inne życiowe cele typu comiesięczne regularne oszczędzanie, czy nauka kolejnego języka obcego  - powoli i mozolnie brnę do przodu, ale nie poddaję się. Właściwie jedyne sytuacje, gdy odpuszczałam bieganie to jakieś poważniejsze przeziębienie, które zwykle dopada mnie w październiku i „kobiece dni”.


Mój pierwszy medal ;)


Oczywiście to takie moje bardzo subiektywne podsumowanie mojej dotychczasowej przygody z bieganiem, ale chciałam się z Wami podzielić moją radością i argumentami przemawiającymi za podjęciem tej aktywności fizycznej – spróbujcie, myślę, że warto!

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

2 komentarze

  1. Malgorzata Wrzesinska26 listopada 2014 10:32

    Gratuluję Matyldo !!! :) :) Przede wszystkim gratuluję tego pierwszego kroku dzięki któremu jesteś "biegowo" w tym miejscu w którym dzisiaj jesteś.

    Czytając Ciebie przypomniałam siebie, która chciała "tylko schudnąć"... a dzisiaj życzę sobie przygody z bieganiem tak szybko nie kończyć.

    Życzę też Tobie aby bieganie pozostało z Tobą na dłużej i gratuluję udanego roku :) Bo widzę, że jest czego gratulować. Pozdrawiam serdecznie i świętuj prze de wszystkim dzisiaj swój sukces :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję Małgosiu! Ta rocznica to nie tak dokładnie dzisiaj, ale gdzieś w okolicach tego tygodnia. Aż tak szczegółowo nie pamiętam, kiedy zaczęłam biegać, lecz na pewno w listopadzie. Bieganie naprawdę dobrze działa. Nie chodzi o wynik, ale o regularność i wytrwałość w tej zabawie, czego i Tobie życzę!

    OdpowiedzUsuń