Sportowe podsumowanie lipca 2014



Letni, wakacyjny i leniwy miesiąc. Mimo tego wszystkiego udało nam się trzymać założeń i podjętych planów. Upały dokuczały, słoneczko asfalt topiło, jakieś końskie bąki gryzły jak oszalałe, pioruny biły, a my wytrwale biegaliśmy. I chociaż w krótkim czasie dotknęło nas kilka niespecjalnie miłych zdarzeń (tu możesz o nich poczytać, jeśli chcesz), to na szczęście, wyszliśmy z tego wszystkiego cali, zdrowi i pozytywnie nastawieni do życia (dobra, przyznaję się bez bicia: ja średnio pozytywnie, ale ja tak mam, po prostu - prawie zawsze zrzędzę, a przynajmniej tak twierdzi Matylda).

Matylda z sukcesem zakończyła (co prawda już 1 sierpnia, ale co tam) swój plan na przebiegnięcie 10 km w godzinę. Po niespełna roku biegania przeszła drogę od przebiegnięcia kilkuset metrów do biegu na 10 km zakończonego w godzinę.

Można? Można. Wymaga to trochę samozaparcia i przełamywania swojego niechciejstwa, ale regularna praca przynosi efekty. Poza tym przełamywanie swoich słabości, osiąganie coraz lepszych wyników, pokazanie sobie samemu, że mogę, że dałam radę - to wszystko daje wiele radości. Pomaga w pozytywnym myśleniu i radosnym podejściu do życia. Wpływa na lepszą samoocenę także w innych sferach życia. Nic, tylko się ruszać! Bo kto gnije - nie żyje ;)

Podbudowana wyczynem, którego dokonała, powzięła Matylda kolejny plan na 10km - tym razem w 50 minut. Czy się uda czas pokaże. Myślę jednak, że uczciwie i solidnie przykładając się do realizacji planu jest w stanie taki wynik osiągnąć.

Ja nadal męczę plan na półmaraton w dwie godziny. Niewiele pozostało już do końca. Zobaczę, co z tego wszystkiego wyniknie. Jakoś w miarę upływu czasu mam coraz więcej wątpliwości, czy aby nie są to "za wysokie progi na moje nogi". No nic, zacząłem to i skończę.

Lipiec był miesiącem, w którym robiliśmy dłuższe - całodniowe - wycieczki rowerowe. Wycieczki były najczęściej z zamiarem dojechania do jakiegoś konkretnego miejsca, zwiedzenia miejscowych atrakcji oraz powrotu do domu.

Jako jeździmy raczej tylko w niedziele, a poza tym Matylda miała wywrotkę na rowerze, która spowodowała u niej dwutygodniową przerwę w jeżdżeniu, udało nam się wspólnie zrobić aż (sic!) dwa takie wypady.

Ogółem w lipcu przejechaliśmy na rowerze ok 270 km, co zajęło nam jakieś 14 godzin. Dla zainteresowanych - opisy naszych wyjazdów znajdują się przeważnie w dziennikach aktywności fizycznej z poszczególnych tygodni.

Lipcowe bieganie. Jak napisałem na początku: każdy robił swoje. Tutaj będzie trochę gorzej ze statystyką, ponieważ rejestrujemy bieganie w różnych programach, ale chociaż tak skrótowo:


  • - w lipcu przebiegłem 184 km w czasie 18 godzin i 50 minut, średnie tempo to 6:11min/km
  • - Matylda w lipcu przebiegła około 105 km, biegała 15 razy, czyli w zasadzie co drugi dzień, niestety nie mam statystyk miesięcznych dotyczących prędkości i czasu, a liczenie ręczne jakoś mi się nie uśmiecha ;)

Dalsze cele - jeśli można je tak określić - sportowe? Matylda chce zrobić 10km w około 50 minut. Plan ambitny, ale myślę, że wykonalny. Ja kończę zmagania z półmaratonem w dwie godziny. Pewnie w sierpniu zrobię jakiś bieg kontrolny i dowiem się, czy jestem w stanie przebiec taki dystans w założonym czasie. Będziemy jakoś działać. Póki co, sezon ogórkowy w pełni. Życie jakby trochę zwolniło tempa i bardzo dobrze, niech tak będzie jak najdłużej.

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze