Nieszczęścia chodzą parami, albo trójkami nawet...

Coś tak nam się wydaje, że to wszystko to może być jego sprawka, jest już stary i pewnie złośliwy... leży i knuje...


Trochę prawdy w tym powiedzeniu niestety jest. A tak nam się spokojnie żyło. Ot, taki leniwy sezon ogórkowy. Ciepło, przyjemnie - rzec by się chciało - sielankowo wręcz. Wszystko toczyło się swoim ustalonym rytmem w utartych koleinach żywota. Nic jednak nie trwa wiecznie, nasza letnia sielanka także...

Oberwanie chmury


Zaczęło się od oberwania chmury. Pewnej gorącej nocy wiatr zaczął szarpać drzew gałęziami. Wicher wciąż bardziej się srożył, aż w końcu lunęło. Bardzo lunęło. Pod niewłaściwym kątem lunęło. Zbyt intensywnie lunęło. Nasz dach tego nie wytrzymał. Poddał się biedaczek. Zaczął przeciekać... Tak to mniej więcej wyglądało od strony wewnętrznej, czyli zalanej ;)






















Szkoda zgłoszona ubezpieczycielowi. Oczekujemy na przybycie likwidatora. Przy okazji, likwidator w ogóle się nie spieszy i czekamy już na niego około tygodnia. Może w końcu się doczekamy. W sumie dobrze, że dachu nam nie zerwało ;)

Wywrotka Matyldy


Zaplanowaliśmy sobie piękną wycieczkę rowerową. Pogoda była wspaniała. Rozpoczynała się niedziela. Nasza super wycieczka trwała ok pół godziny. Po takim bowiem czasie wskutek różnych nieprzemyślanych działań Matylda wywróciła się na rowerze. Wywróciła się na tyle skutecznie, że po tygodniu od upadku boli ją bok, dłoń, a siniak na kolanie wygląda mniej więcej tak:

Wspaniały siniak Matyldy

Uwaga na strzelające opony


Jechaliśmy sobie dnia pewnego samochodem. Na dwupasmowej drodze bardzo ładnie wyprzedzałem ciężarówkę z naczepą. Dokładnie w momencie, gdy my tę naczepę wyprzedzaliśmy, wystrzeliła jedna z jej opon. W naszą stronę. Konkretnie: w tylne prawe drzwi naszego samochodu. Straszny huk i grad odłamków z rozpryśniętej bocznej szyby w całym samochodzie. Nic przyjemnego.

Przymusowy postój, spisywanie oświadczeń itd, itp. Pierwszy raz zdarzył nam się taki przypadkowo-pechowy zbieg okoliczności. Dobrze, że nie trafiło na przednie drzwi (pasażera), bo Matylda mogłaby mieć odłamki szkła w twarzy. I tak zresztą drobinki szkła wytrzepywaliśmy z włosów przez cały kolejny dzień... 

Szkoda zgłoszona. Czekamy na przyjazd likwidatora i jakieś odszkodowanie.

A tak wyglądają drzwi oraz wnętrze naszego samochodu po spotkaniu z wybuchającą oponą naczepy (kołpak i uszczelki zaginęły gdzieś w czasoprzestrzeni). Poza tym trochę uszkodzony tylny zderzak i elementy nadkola, bo to wszystko takie plastikowe teraz robią... Na zdjęciach tylko drzwi i wnętrze samochodu.






Boimy się wychodzić z domu


Zastanawiamy się, czy jeszcze coś może się wydarzyć, czy może wyczerpaliśmy już limit głupich zdarzeń na ten rok. 

Na siłowni uważam jak nigdy. Idąc piechotą mamy oczy dookoła głowy. Bieganie to już prawie wyprawa ekstremalna. Myślimy, czy nie sprawić sobie kasków i nie siedzieć w nich przez najbliższy miesiąc w domu, w ogóle go nie opuszczając... Strach gdziekolwiek wyjechać. W domu też strach, bo jak za mocno popada, to może znowu będzie ciekło (chociaż już niby naprawione).

Chyba zaczniemy z większą atencją odnosić się do naszego czarnego kocura, bo kto go tam wie, może przynależna kotom złośliwość poczęła w wieku starczym u niego się objawiać i teraz nastaje na nas za zbyt mało służalcze przez lata do niego podejście. 

Krótko mówiąc: atrakcji co niemiara! A Matylda tak się obawiała nudnych wakacji...

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze