O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu - Murakami okiem Leona widziany
Cóż mogę o niej napisać? Polecam! Z całego serca polecam. Książka Murakamiego to coś w rodzaju pisanego w przedziale czasowym pamiętnika. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że jest to męski odpowiednik "I jak tu nie biegać" Beaty Sadowskiej.
- Na głowę upadł - powie ktoś - Porównywać Murakamiego z Sadowską! Toż to świętokradztwo niemalże!
Nie mam oczywiście zamiaru porównywać tych dwóch Autorów jako autorów właśnie. Chodzi mi raczej o to, że, tak jak "I jak tu nie biegać" jest wg mnie, bieganiem widzianym z perspektywy kobiety, tak "O czym mówię..." jest bieganiem widzianym z perspektywy długo już biegającego mężczyzny.
Murakami w swojej książce nie podaje planów, nie opisuje teorii, nie rozwodzi się na temat technicznej strony biegania. Nie znajdziesz tutaj gotowych recept na przebiegnięcie określonego dystansu w określonym czasie. Autor opisuje raczej bieganie widziane ze swojej perspektywy. Bieganie widziane z perspektywy powieściopisarza, który pewnego dnia zaczął biegać.
Autor dzieli się z nami swoimi przemyśleniami i odczuciami dotyczącymi biegania, ale nie tylko. Co jest - moim zdaniem - warte uwagi, nie postrzega biegania jako stricte technicznego procesu składającego się z poruszania nogami w określony sposób i w określonym tempie. Opisuje nam bieganie w szerszej perspektywie: jako część życia, jako proces fizyczno-duchowy. Myślę, że wielu biegaczy, doznaje podobnych - jak autor tej książki - odczuć podczas długich, samotnych biegów.
Nie chcę w tym miejscu robić z biegania jakiejś, Boże broń, skomplikowanej filozofii podszytej wschodnią duchowością. Coś jednak w tym jest. Bieganie, przynajmniej na poziomie amatorskim - i mówię to już z własnego doświadczenia - wprowadza do życia pewien rodzaj uporządkowania, harmonii. Daje czas na wyciszenie, na pomyślenie sobie o wszystkim i o niczym, pozwala wrócić z biegu z "lekką głową", pozwala zdystansować się od codzienności. Daje energię i pomysły. Jednocześnie wymaga systematyczności i wytrwałości. Wynagradza, lecz w dłuższej perspektywie czasowej. Tak ja to przynajmniej widzę.
Książka Murakamiego jest książką miejscami poważną, miejscami zabawną. Na pewno jednak jest książką wartą przeczytania. Nie wiem, być może po prostu bardzo mi podpasował styl, w jakim Murakami wyraża swoje myśli. Taki niespieszny, płynny i - rzekłbym nawet - delikatny sposób prowadzenia narracji. Styl, który sprawia, że nawet sami nie wiemy, że właśnie dotarliśmy do końca tej fascynującej opowieści nie o życiu w biegu, lecz o życiu-w-bieganiu...
2 komentarze
Dla mnie niektóre treningi to przeniesienie się w świat relaksacji i odpłynięcia - zwłaszcza w otoczeniu niezwykłej przyrody (lubię biegać o zachodach słońca) więc rozumiem Murakami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dla biegających na pewno ciekawa książka. Pisana z pozycji człowieka, który nie żyje z biegania, a któremu bieganie pomaga wprowadzić ład i harmonię do codziennego życia. Warto przeczytać.
OdpowiedzUsuń