Glutaminian monosodowy i curry
Otóż razu pewnego, w pewnym markecie zakupiliśmy przyprawę o wdzięcznie brzmiącej nazwie "curry". Rzeczone curry przeleżało sobie jakiś czas w kuchennej szafce, aż wreszcie nadszedł dzień, w którym postanowiłem owej aromatycznej przyprawy użyć.
I co w tym niby takiego ciekawego? - spytacie.
Ano to, że tak jakoś z przypadku spojrzałem na skład tej mieszanki i oto ku mojemu wielkiemu zdumieniu i zadziwieniu, na trzecim miejscu listy składników znalazłem (fanfary i werble...): wzmacniacz smaku: glutaminian monosodowy!!!
Nie jestem specem od curry, ale reszta składników wyglądała całkiem w porządku, ot: sól, kurkuma, czosnek, imbir, gorczyca biała, cynamon, kozieradka, korzeń lubczyku, kmin rzymski, kardamon, kolendra, cukier, goździki, papryka chili, papryka słodka, pieprz czarny. Prawda, że godne, aromatyczne i całkiem bogate zestawienie? Dam już spokój soli na pierwszym miejscu, bo może curry potrzebuje sporo soli - nie wiem - nie wypowiem się.
Czy zatem szanowny producent musiał do tego wszystkiego załadować ten nieszczęsny glutaminian monosodowy? Czy bez tego wzmacniacza smaku przyprawa byłaby nieodczuwalna? Mniej aromatyczna? Mniej indyjska wreszcie? Kto i gdzie, w jakich starych recepturach wymyślił, żeby do curry dodawać glutaminianu monosodowego? Czy może firma produkująca to curry odnalazła jakieś cudem ocalałe zapiski o tym traktujące?
Myślałem, że kupując mieszankę przypraw w stylu curry mogę sobie darować spoglądanie na jej skład. Wystarczy już chyba, że czytam składy większości pozostałych produktów żywnościowych, które nabywamy. Próżne nadzieje. Kupując mieszanki przypraw, także należy uważnie czytać ich skład.
Nie wiem, czy inne firmy produkujące mieszankę curry także dodają do niej glutaminian monosodowy. Nie wiem i nie interesuje mnie to. Ja kupiłem curry tej firmy i w nim znalazłem coś, czego tam być nie powinno. Nie powinno być tym bardziej, że na nadruku opakowania producent umieścił sobie nawet taki fikuśny znaczek z napisem "Quality product". Czy zatem "produkt dobrej jakości" nie może obejść się bez chemicznego polepszacza smaku?
Wiecie co, gotów byłbym zrozumieć, gdyby tym chemicznym dodatkiem było coś, bez czego produkt faktycznie nie przetrwałby na półce dłużej niż 12 godzin. Nie byłbym tym faktem zachwycony, no ale trudno, świat jest jaki jest, nasza cywilizacja jest, jaka jest, tak to jakoś sobie wszystko pokręciliśmy... trudno, przymknę oko. Ale dodawanie chemii, bez której to curry mogłoby z powodzeniem się obejść? Po co, ludzie, po co?
2 komentarze
Witam.Jestem nowym czytelnikiem,trafiłem na Wasz blog,jak to zwykle bywa przypadkiem.Jednak do rzeczy.Glutaminian wspomniany w tekście można od biedy jakoś wytłumaczyć,skoro przyprawa im aromatyczniejsza tym lepsza.Natomiast konia z rzędem temu,kto mi wytłumaczyć po jakie licho w tabletkach z magnezem aspartam?Będąc w ubiegłym tygodniu w aptece,kiedy okazało się że brak dolomitu,kupiłem zaproponowany mi przez panią magister magnez w "zadziwiająco niskiej cenie"Moje zdziwienie nie miało granic kiedy po przyjściu do domu odruchowo sprawdził em etykietę,i okazało się że tabletki bez smakowe posiadają w składzie zamiennik cukru,nota bene o udowodnionym szkodliwym działaniu,co podaje nawet Wikipedia.Wpis ten niech będzie przestrogą,by nie tracić czujności nawet w takich miejscach jak apteka.Bowiem najciemniej pod latarnią.Czyż nie?Pozdrawiam Wojtek
OdpowiedzUsuńMiło, że ktoś nas czasem czyta - dzięki za zainteresowanie i komentarz! Po mojemu: przyprawa, nie przyprawa, glutaminian tam do niczego nie potrzebny.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak z opisywanym przez Ciebie magnezem. Po co tam słodzik? Żeby lepiej smakowało? Żeby jeszcze bardziej uzależniało od cukru? Świat na głowie stoi i tyle! Zresztą, te tanie preparaty w niskich cenach (często w marketach przy kasach) to tylko wyłudzanie pieniędzy. Wchłania się to - o ile w ogóle - w mikroskopijnych ilościach, a ktoś myśli: kupiłem witaminy, uzupełnię braki - nic z tego - wydasz pieniądze na placebo i tyle. Nabijanie ludzi w butelkę, ale co zrobić: najważniejszy jest zarobek!