Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków - recenzja
Po książkę Roach sięgnąłem głównie z powodu intrygującego mnie tytułu. "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków" - to może być ciekawe - pomyślałem.
We wstępie autorka pisze:
Ta książka nie jest o śmierci w sensie umierania. (...) Książka opowiada o ludziach już martwych: o anonimowych, nierozpoznawalnych zwłokach.I faktycznie kolejne części książki traktują o... różnorodnych "zastosowaniach" i możliwościach wykorzystania zwłok. Mamy zatem rozdziały:
- Głowa jest zbyt cenna, żeby ją tracić - o przydatności głów pozyskiwanych ze zwłok. Chirurgia plastyczna bez ryzyka.
- Zbrodnie anatomii - ciekawy rozdział traktujący o początkach anatomii, wykonywania sekcji zwłok oraz przedstawiający, jak zagadnienia te ewoluowały na przestrzeni wieków.
- Życie po śmierci - dość szczegółowe opisy procesu rozkładu zwłok i różnorakie wnioski naukowe z niego wypływające.
- Trup za kółkiem - czyli wykorzystywanie zwłok do testów wypadkowych oraz do badania odporności na uderzenia.
- Poza czarną skrzynką - możliwości odczytywania przebiegu katastrofy lotniczej ze stanu zwłok jej uczestników.
- Trup idzie do wojska - dlaczego w armii zamiast zwłok, wolą używać żelu balistycznego - problemy etyczno-moralne związane ze strzelaniem do truposzy.
- Święty trup - historia dziwnych praktyk związanych z udowadnianiem autentyczności Całunu Turyńskiego, czyli krzyżowanie zwłok i nie tylko. O opisywanych w tym rozdziale "eksperymentach" nigdy nie słyszałem. Plus dla autorki za wygrzebanie takich ciekawostek.
- Skąd wiesz, że nie żyjesz? - bardzo ciekawy rozdział poruszający kwestię momentu zgonu (od śmierci "sercowej" po śmierć mózgową), problemy związane z podtrzymywaniem życia i odłączaniem żywego-martwego od aparatury to życie podtrzymującej oraz podtrzymywanie życia mózgowego nieboszczyka celem wykorzystania jego organów do przeszczepów.
- Tylko głowa - dziwne eksperymenty związane z poglądami na umiejscowienie ludzkiej duszy (głowa czy serce, a może wątroba?) - od dekapitacji przez reanimację i transplantację głów... powiało horrorem...
- Zjedz mnie - słów kilka o leczniczym kanibalizmie, ludzkich cukierkach, eliksirach z mumii oraz jakaś dziwna historia o ludzkich pierożkach - jak dla mnie - jakaś bardzo słaba i niespójna.
- Z pieca do kubła z kompostem - w jaki sposób szybko, skutecznie, ekologicznie i "moralnie czysto" pozbyć się zwłok. Ciekawy rozdział poświęcony różnym sposobom utylizacji zwłok: od pochówku ziemnego, przez kremację, aż po ekologiczne kompostowanie...
- Szczątki autorki. Na jaki cel pani Roach byłaby skłonna przeznaczyć swoje zwłoki i czy w ogóle...
Mary Roach odwiedza opisywane przez siebie kostnice, laboratoria i krematoria i z dziennikarską precyzją opisuje pośmiertne przygody zwłok. Z kolejnych rozdziałów dowiadujemy się o przeróżnych zastosowaniach martwych ciał. Niektóre z tych zastosowań są nam na pewno dobrze znane, niektóre jednak mogą budzić zdziwienie lub zaskoczenie.
Oprócz samej, szczegółowo opisywanej, strony "technicznej" wykorzystywania zwłok Roach porusza także związane z tym problemy natury etycznej czy moralnej. Od pytania, czy rodzina zgadzająca się na wykorzystanie zwłok musi dokładnie wiedzieć, do czego zostaną użyte, aż do kwestii, czy kompostowanie nieboszczyków ma coś wspólnego z pełnym szacunku podejściem do martwego ciała ludzkiego.
Ogólnie książka ciekawa i warta polecenia. Dla ludzi, którzy nie boją się i chcą wiedzieć więcej. Pomaga uświadomić sobie, że istnieją miejsca i problemy, o których zazwyczaj nie myślimy, ba, często nawet nie mamy o nich pojęcia. Bo któż z nas wiedział na ten przykład, że istnieje miejsce, w którym zwłoki ulegają powolnemu rozkładowi w różnych pozycjach, strojach, warunkach środowiskowych, po to, aby można było z tego procesu wyciągnąć wnioski pomocne przy określaniu czasu popełnienia zbrodni?
Jedyne, co nie do końca podobało mi się w "Sztywniaku" to język, albo raczej styl. Taki, jak ja to mówię, "JuEsEj". Nie wiem, jak to określić. Taka jakaś dziwna mieszanka niby humoru, który dla mnie zupełnie nie jest śmieszny. Taki dziwny "luz", który z prawdziwym luzem i rubasznością niewiele wg mnie ma wspólnego. Są to jednak tylko moje osobiste odczucia i być może większość z czytających tę książkę takiego wrażenia nie odniesie.
Czy po przeczytaniu tej książki z chęcią sięgnąłbym po inne pozycje Mary Roach? Niekoniecznie. Może inaczej. Niekoniecznie byłbym skłonny zapłacić za nie po ok 30 zł. Być może, gdy będą w jakiejś promocji lub przecenie, to i owszem.
Aha, jeszcze jedno na zakończenie. Nie polecam czytania tej książki przy jedzeniu. Szczególnie niektórych rozdziałów. Szczególnie ludziom o wrażliwych żołądkach... Poza tym "Sztywniak" jest w porządku ;)
0 komentarze