Lekarz i pacjent, czyli znaj proporcją, mocium panie

Z wizytą u lekarza
Uraczę Was dzisiaj historyjką, którą opowiedziała mi Matylda po ostatniej wizycie u lekarza w sprawie podejrzewanej astmy oskrzelowej.

Przedstawiona tutaj dyskusja nie jest oczywiście cytatem "słowo w słowo". Jest to raczej fabularyzowana opowiastka, lecz z zachowaniem ogólnej atmosfery i wydźwięku poszczególnych wypowiedzi oraz całego zdarzenia.

Otóż, było to tak. Po miesiącu brania leków oraz po przeprowadzeniu stosownych badań Matylda udała się ponownie (prywatnie tym razem) z wizytą, coby lekarz sprawę domniemanej astmy bądź alergii jakoś rozstrzygnąć raczył.

Doktórka dokonała oględzin Matyldy, popatrzyła na wyniki, osłuchała, podumała i stwierdziła, że ona już żadnych niepokojących objawów w oskrzelach nie widzi.

- Lepiej się już pani oddycha, kaszel nie męczy? - spytała. - Z badań wynika, że spirometria w normie, tak więc powinna być odczuwalna poprawa... Być może była to tylko jakaś alergia.

- Tak, ogólnie jest poprawa - odrzekła Matylda - Nie kaszlę już prawie wcale. Oddech mam raczej płytki, ale w niedzielę bez większych sensacji przetruchtałam 10 i przejechałam na rowerze 30 km - dodała.

- Ojej, pani to ma chyba za dużo wolnego czasu i nie ma co z nim robić! Żeby tyle godzin poświęcać na błahostki! - ze wzburzeniem krzyknęła doktórka.

Matyldę zamurowało. Postanowiła jednakowoż nie poruszać kwestii tego, co ze swoim wolnym czasem poczyna i pogodnie stwierdziła:

- Wie pani, pani doktor, cieszę się że jest lepiej, bo nie będę już musiała zażywać tych wszystkich leków. Tak z ciekawości przeczytałam ulotki do nich dołączone i lista możliwych skutków ubocznych jest dość niepokojąca.

- Jacy oni wszyscy teraz mądrzy są! - sapnęła doktórka. - Naczytają się ulotek, googli i internetów, i myślą, że wszystko wiedzą! Jest lepiej? Poprawiło się pani? Leki pomogły? No to w czym problem...? - dodała niezadowolona.

- Ależ ja wcale nie zamierzam podważać pani kompetencji - rzekła Matylda. - Chciałam się tylko podzielić swoimi uwagami na temat tego, co przeczytałam.

- Nie ma co za wiele czytać, bo to nic nie daje! - ucięła dyskusję doktórka.

Po takim dictum Matylda poczuła się malutka. - Może faktycznie nie powinnam czytać tych informacji na ulotkach - pomyślała. - Przecież pani doktor to osoba mądra i kształcona, a co tam ja, kmiotek marny, do czytania się wyrywam. Powinnam chyba słuchać pani doktor i bezgranicznie wierzyć w jej zalecenia...

Jak powiedział Fredro ustami Cześnika: "Znaj proporcją, mocium panie". Lekarz to lekarz. Przemawia z pozycji wszechwiedzy i doświadczenia. Pacjent to pacjent. Przemawiać i dyskutować nie ma prawa, o czytaniu ulotek i wyrażaniu opinii nawet nie wspominając!

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze