Awaria w Czarnobylu - czy piliście płyn Lugola?

Chłodnice
No właśnie. - Piliście? Niebawem kolejna rocznica wybuchu w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Awaria w Czarnobylu to oczywiście nie jest wydarzenie, które należałoby jakoś uroczyście świętować, ale “ku pamięci” i przestrodze wspomnieć warto.

Z tego, co pamiętam, kwiecień 1986 roku był ciepłym i słonecznym miesiącem, a przynajmniej ciepły i słoneczny był dzień, w którym wypadło mi pić jakiś dziwny specyfik o nazwie lugola. Trzeba było iść do ośrodka zdrowia. Śmiali się wszyscy, że jodynę każą nam pić. Tajemniczym środkiem był płyn Lugola, czyli, za Wikipedią: “ wodny roztwór czystego jodu w jodku potasu, opracowany przez Jeana Lugola w roku 1829”. Poprzez dostarczenie nadwyżek jodu miał on zapobiegać wchłanianiu radioaktywnego izotopu jodu.

Nie wnikam tutaj, czy picie tego płynu było konieczne, czy akcja była potrzebna, czy nie było to działanie na wyrost. Jakkolwiek by to nie wyglądało, myślę że warto pochwalić ówczesnych specjalistów z Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie za wydanie zalecenia spożywania płynu Lugola, a władze PRL-u za szybkie i masowe przeprowadzenie akcji, co w tamtych realiach nie było wcale taką oczywistą oczywistością.

Pochwalić trzeba, gdyż być może dzisiaj, zamiast podać nam jakikolwiek środek bezpłatnie, państwo szanowne stwierdziłoby, że specyfik należy zakupić, ponieważ NFZ nie refunduje takich akcji…, a kogo nie stać, niech “idzie na szczaw”...

Płyn Lugola. PAP/CAF | Krzysztof Sitek
Czy baliśmy się tego atomu? Niespecjalnie pamiętam. Dzieciakiem byłem nieledwie, gdy to się stało. Jakieś tam pewnie sygnały od rodziców docierały, ale ogólnie paniki specjalnej sobie nie przypominam. Wszystko działało.
Pewnie jakieś ostrzeżenia były, żeby z domów nie wychodzić, okien nie otwierać, ale życie jakoś nie zamarło. Dorośli chodzili do pracy, my do szkoły, święto majowe było za pasem. Skażeni, czy nie obywatele miast i wsi na pochody wszak ruszyć musieli. Jeżeli ktoś wiedział coś więcej, to były to być może jedynie najwyższe władze, a i to wcale nie było takie pewne, bo Moskwa samemu generałowi informacji udzielać nie chciała.

Jak dotąd nie mam problemów z tarczycą i ogólnie zdrowy raczej jestem. Sprawą Czarnobyla i katastrofy zacząłem interesować się znacznie później, ale to zupełnie inna historia. Tutaj chciałbym rzec tyle tylko, że czasem warto byłoby bardziej - nam jako ludzkości - zastanowić się nad tym, co robimy.

Wykorzystujemy energię atomu, modyfikujemy genetycznie rośliny, klonujemy zwierzęta, a i w ludzkim genotypie z miłą chęcią się babrzemy. Czasem wydaje się nam, że już prawie bogom równi jesteśmy i wtedy taka wredna katastrofa raz po raz (żeby wspomnieć Fukushimę) się przytrafia... Ja wiem, że bez badań, prób i eksperymentów nie byłoby postępu, że człowiek ciekawy i dociekliwy jest z natury, że zawsze ciekawi nas, co też takiego jest za tamtą górą. Czasami jednak, podekscytowani możliwościami, jakie daje nam nauka, zapominamy o przewidywaniu konsekwencji, które z nieumiarkowanego postępu i ślepej wiary w technologię wynikają... Nawet fikcyjna postać - Spider-Man pewnego dnia zrozumiał, że "wielka moc, to wielka odpowiedzialność", warto, byśmy i my o tym nie zapominali.

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze