3 Hochland Półmaraton Doliną Samy w Kaźmierzu - półmaratoński debiut Matyldy
Wreszcie nadszedł ten długo oczekiwany dzień. Dzień półmaratońskiego debiutu Matyldy. Biegiem, w którym miała ona po raz pierwszy pokonać 21 km był 3. Hochland Półmaraton Doliną Samy odbywający się w niewielkim Kaźmierzu niedaleko Poznania.
Hochland Półmaraton - okolice startu - gimnazjum w Kaźmierzu |
Bieg Doliną Samy to może trochę nietypowy wybór dla debiutantki. Dlaczego? Ano dlatego, że nie jest to bieg najprostszy. Około 80% trasy półmaratonu poprowadzono nieutwardzonymi drogami leśnym i polnymi. Nie zabrakło szutru, luźnych kamieni, oraz malowniczych górek. Trasa urozmaicona i wymagająca. Ci, którzy śledzą nasze cotygodniowe Dzienniki Aktywności, rozumieją już teraz, dlaczego tyle wybiegań w czasie wakacji i po nich, robiliśmy po lasach i polach. Trzeba było jakoś przyzwyczaić się do biegania po nierównym podłożu, do omijania korzeni, uważania na luźne kamienie. Trzeba było przyzwyczaić się do biegania w nierównym tempie. Do tego, że raz jest pod górkę, a raz z górki, że raz piasek po kostki, a za chwilę pod nogami pełno przeszkadzających szyszek. Trzeba było oswoić się trochę z trailowymi butami Adidas Kanadia TR7. Wreszcie, bieganie w terenie musiało stać się dla Matyldy czymś naturalnym i zwyczajnym, a treningi na asfalcie były trochę formą nagrody i odpoczynku od biegania po lesie.
Trasa półmaratonu i biegu na 10km |
Podczas przygotowań nie zawsze wszystko szło zgodnie z planem. Czasem z powodu jakiegoś dziwnego zmęczenia, czy braku energii, kończyliśmy wybieganie wcześniej, niż było to zaplanowane. Czasem Matylda była po prostu zła i niezadowolona z trudności trasy, którą wybrałem oraz z tego, że nie mogła biec równym tempem. Często nie udawało się utrzymać zadanego tempa dla szybszych biegów. Były dni, gdy wracaliśmy z lasu nadąsani na siebie. Matylda na mnie - bo trasa wydawała się jej za trudna i nie sprostała jej założeniom. Ja na Matyldę - bo - wg mnie - niepotrzebnie się poddała. Były też jednak i treningi wykonane w 100% i z uśmiechem na twarzy. Słowem - jak to w życiu - było różnie. Był jednak upór, chęć do pracy i determinacja.
Przygotowania do półmaratonu w Kaźmierzu - treningi w lesie |
Wracając jeszcze do tempa. Wydaje mi się, że dla nas - kompletnych amatorów - bieganie w terenie wiąże się z jedną ważną sprawą: w terenie, na biegach trailowych, nie sposób zaprogramować sobie jakiegoś tempa i sztywno się go trzymać. Tu trzeba raczej wykorzystywać teren, kiedy można przyspieszyć i minimalizować straty (unikać zbędnego forsowania się), kiedy teren jest trudny. To nie jest np. Bieg Lechitów w Gnieźnie, gdzie praktycznie od początku do końca można włączyć tempomat i biec na autopilocie.
Tyle o tempie i przygotowaniach Matyldy do jej pierwszego półmaratonu. Jesteśmy oto na powrót w Kaźmierzu, sporej wiosce położonej w Wielkopolsce, w powiecie szamotulskim nad rzeką Samą. Na miejsce dojechaliśmy szczęśliwie i bez niespodzianek. Ruch na drogach w niedzielny poranek był znikomy, tak więc prowadziło się wygodnie i bez stresów. Zaparkowaliśmy nasz wierny samochodzik na kaźmierskim rynku i poszliśmy do miejscowego gimnazjum, w którym ulokowano biuro zawodów, szatnie, depozyty i gdzie - jeżeli można tak powiedzieć - znajdowały się wszelakie „przyległości organizacyjne” imprezy biegowej i nie tylko.
Kaźmierz - boisko gimnazjalne, na którym odbywały się gry i zabawy dla dzieci |
Nie tylko, dlatego, że prócz półmaratonu, w tym samym czasie odbywał się bieg na 10km (ze startu wspólnego), przed biegami dorosłych były biegi i zabawy dla dzieci, a dodatkowo po biegach odbywała się lokalna impreza pn. Kaźmierska Pyrlandia. Atrakcji było zatem co niemiara! Ogólnie atmosfera radosnego rodzinnego pikniku, połączonego z aktywnością ruchową dla dzieci i dorosłych.
Kaźmierz - gry i zabawy dla dzieci |
Trochę rozrywki dla dorosłych |
Bieg dziewczynek |
Niektórzy aktywnie się rozgrzewają |
A inni za nic mają podskoki i wymachy i w najlepsze bawią się w piasku ;) |
Tradycyjnie już weryfikacja na hali sportowej, podpis, odbiór pakietu i numeru startowego, po czym powrót na rynek i wypoczynek przed biegiem. Pogoda od rana była wyśmienita. Było sporo słońca, dość ciepło, wiatr jakoś ustał. Zapowiadał się bardzo przyjemny dzień.
Wystawa grafik związanych z bieganiem - hala sportowa w Kaźmierzu |
Pokręciliśmy się po rynku, Matylda zjadła ostatni przed biegiem posiłek (dla dociekliwych: były to wafle ryżowe z dżemem oraz banan) i nadszedł czas na przebranie się i rozgrzewkę. Muszę się tutaj przyznać do pewnej niekonsekwencji żywieniowej. Tak się jakoś zdarzyło, że przed biegiem w Gnieźnie wypiłem sobie pół litra rozgazowanej Coca-Coli. Na co dzień nie pijemy Coli, ani żadnych napojów gazowanych i słodzonych. Przed biegiem jednak można dopuścić pewne wyjątki. Wypiłem więc sobie po trochu tę Colę w Gnieźnie i biegło mi się bardzo dobrze. Tym razem zaproponowałem Matyldzie podobne rozwiązanie i w czasie przerw w rozgrzewce poradziłem jej popijać uprzednio zupełnie pozbawioną gazu Colę. Miałem wielką nadzieję, że podziała podobnie jak na mnie, czyli że Matyldzie pobiegnie się lekko i że nie zabraknie jej energii. Odnośnie kwestii odżywiania się na półmaratonie. Tutaj znowu - sugerując się tym, jak ja to robię - zaproponowałem Matyldzie zabranie ze sobą jednego żelu i zjedzenie go gdzieś za 10-tym kilometrem. To, oraz poprzednio zjedzone wafle, banan i wypita Cola, powinno w zupełności wystarczyć do zaspokojenia potrzeb energetycznych na półmaratonie na naszym poziomie wytrenowania.
To właśnie stąd będą startować uczestnicy biegu na 10km i Hochland Półmaratonu |
Po rozgrzewce nadszedł czas na start. Można powiedzieć, że w Kaźmierzu odbywał się bieg „dwa w jednym”, bowiem w tym samym czasie - ze startu wspólnego - ruszali uczestnicy biegu na 10km i półmaratonu. Dopiero gdzieś chyba około siódmego kilometra trasy obu biegów się rozchodziły. Stanęli więc na linii startu biegnący na „dyszkę” i półmaratończycy. Mi pozostało już tylko mieć nadzieję i wierzyć, że cały okres przygotowań, który poprzedził start Matyldy w półmaratonie, nie okaże się czasem straconym i że Matylda w dobrej formie i z chęcią na więcej, ten półmaraton ukończy.
Czy zakładaliśmy jakieś ramy czasowe na ukończenie tego biegu? Na początku Matylda chciała biec tylko „na zaliczenie”, lecz później, w miarę przygotowań, ustaliliśmy że postara się przebiec półmaraton w czasie 2 godzin i 15 minut. Ten przedział wydawał mi się być realny i w granicach możliwości Matyldy, a poza tym był wyliczony dość ostrożnie i z zapasem. Była to - można powiedzieć - opcja zachowawcza, na pierwszy raz, na przetarcie szlaku. Pobiegnijmy więc z Matyldą w Dolinę Samy:
3 Hochland Półmaraton Doliną Samy w Kaźmierzu - wystartowali |
Przyznam, że przed startem targały mną bardzo sprzeczne uczucia: z jednej strony wiedziałam, że jestem do tego biegu przygotowana – wykonałam przecież solidnie cały plan treningowy do półmaratonu, włączając w niego dziesiątki kilometrów pokonanych w dość trudnym leśnym terenie. Z drugiej jednak strony bałam się, jak poradzę sobie wydolnościowo, na tak długim dystansie.
Nigdy wcześniej nie przebiegłam ponad 21 kilometrów. Plan treningowy zakładał oczywiście dłuższe wybiegania, ale nigdy nie przekraczały one 16 kilometrów. Dodatkowo niepokoiły mnie relacje biegaczy, którzy brali udział w poprzednich edycjach tego półmaratonu: bardzo wymagająca trasa, trudne podbiegi itp.
Nic to, słowo się rzekło, włączyłam muzykę i ustawiłam się na starcie. Na początku było dość tłoczno, gdyż start był wspólny zarówno dla tych osób, które biegły na dychę jak i w półmaratonie, dopiero po kilku kilometrach trasa się rozwidlała i oba dystanse się rozdzielały. Zbytnio nie przejęłam się tłokiem, bo jak wiecie nie należę do najszybszych biegaczek :), a po drugie Leon, jak na działacza przystało kilkakrotnie instruował mnie, abym nie dała się porwać energii tłumu i nie biegła zbyt szybko, bo zwyczajnie nie starczy mi sił na ukończenie całego biegu.
Trasa w większości wiodła przez malownicze leśne i polne ścieżki, był też dość trudny podbieg, ale wszystkie trudy rekompensowały cudowne widoki oświetlone wrześniowym słońcem. Pierwsze 10 kilometrów biegło mi się wręcz wspaniale – do przodu niosły mnie kawałki ulubionych wykonawców w słuchawkach – AC/DC, Nirwana, Offspring, Pearl Jam, a także „Muzyka, sport, motywacja” - Mezo, który nota bene też brał udział w tym półmaratonie i ukończył go ze wspaniałym wynikiem – 1:27.
Niektórzy biegli z misją i z przytupem! |
Przyznam, że podłoże po którym biegaliśmy było dość wymagające: piasek, kamienie, szyszki. Wszystko to trochę spowalniało, ale moje trailowe Adidas Canadia zwane pieszczotliwie „glebowgryzarkami” dały radę, i świetnie trzymały się podłoża. Poza tym, po treningach w naszym miejscowym lesie pod czujnym okiem Leona, w Kaźmierzu nie było tak naprawdę nic, co mogłoby mnie szczególnie zaskoczyć.
Na jedenastym kilometrze zjadłam żel energetyczny i biegłam dalej. Chciałabym wspomnieć, że oprócz muzyki olbrzymim wsparciem na trasie byli najwspanialsi kibice z jakimi się do tej pory spotkałam. Pragnę podziękować wszystkim za doping, słowa otuchy, oklaski. Na trasie przygrywała nam nawet kapela ludowa – czad!
Około szesnastego kilometra zaczęły się moje prawdziwe zmagania z każdym kolejnym pokonywanym kilometrem, ale nic to, wiedząc, że na mecie czeka na mnie Leon i szare kluchy z kapustą, dzielnie parłam do przodu. Na dwudziestym kilometrze czułam się tak, jakby ktoś zabetonował mi łydki, ale bardzo radosny doping kibiców, którzy zapewniali, że meta już niedaleko, dodał mi sił.
No i stało się, widząc metę, przyspieszyłam i zakończyłam bieg z uśmiechem na ustach odbierając śliczny drewniany medal.
3 Hochland Półmaraton Doliną Samy w Kaźmierzu - nietypowy ekologiczny medal |
Pisząc te słowa kilka dni po starcie uśmiecham i wzruszam się na przemian wspominając mój półmaratoński debiut. Czas 2:13 może nie jest rewelacyjny, ale dla mnie to moje osobiste mistrzostwo świata - ścigałam się sama ze sobą, ze swoimi słabościami, strachem czy podołam i wróciłam z tarczą. Zdecydowanie mam ochotę na więcej - już planuję w jakich półmaratonach wystartuję w przyszłym roku. Teraz kilka dni regeneracji, choć przyznam, że już tęsknię za swoimi biegowymi ścieżkami.
Kaźmierski półmaraton na długo pozostanie w mej pamięci i na 100% chcę odwiedzić to piękne miejsce w przyszłym roku, by znowu stanąć na starcie wraz z setkami innych miłośników biegania.
Do zobaczenia!
Posiłek regeneracyjny po biegu... a my wegetarianie i jak tu żyć... |
Cóż więcej dodać można po tak osobistej i emocjonalnej relacji z biegu? Chyba tyle tylko, że wbiegając na metę i ładnie finiszując, Matylda wyglądała na mniej zmęczoną i bardziej zadowoloną, niż ja po swoim pierwszym półmaratonie w Pile, który naprawdę dał mi w kość.
Kaźmierz stanął na wysokości zadania , a wszystko zorganizowane było na medal! Dużo oznaczeń i tabliczek informacyjnych, brak opóźnień, świetna infrastruktura. Naprawdę nie było na co narzekać. Biegi przeprowadzone sprawnie i bezpiecznie.
Jestem sobie fajny pies |
Dodatkowo po bieganiu było losowanie nagród, smaczne szare kluchy z kapustą (co prawda okraszone skwarami, ale jakoś te skwary ominęliśmy ;) bo aż żal było nie spróbować), oraz Kaźmierska Pyrlandia, czyli lokalna impreza, na której i pojeść i pobawić się można było.
3 Hochland Półmaraton Doliną Samy w Kaźmierzu i Kaźmierska Pyrlandia |
Kaźmierz to dobre miejsce do biegania. Jednego tylko nie rozumiem zupełnie: dlaczego ten półmaraton ma w nazwie „Hochland” (wiem, że jest tam fabryka Hochland), skoro poza logotypem na koszulkach i obecnością w nazwie, firma Hochland nijak nie była na tej imprezie widoczna (może działała zakulisowo ;)
3 Hochland Półmaraton Doliną Samy w Kaźmierzu - było biegowo i piknikowo! |
0 komentarze