Czytelniczy kwartalnik Matyldy
Przyznaję się bez bicia, że ostatnio moja obecność na blogu była ograniczona do minimum. Większość wpisów wyszła spod ręki Leona, który pracowicie i systematycznie „obrabia” blogowe poletko publikując nowe wpisy dwa razy w tygodniu, hojnie okraszając je zdjęciami, w dużej mierze własnego autorstwa. Mnie przypada rola fotografa jedynie wtedy gdy moja druga połowa bierze udział w zawodach biegowych. Jednakże jak wskazuje nazwa, jest to blog, który prowadzimy wspólnie, pora więc zabrać się do roboty i dokonać subiektywnego przeglądu najciekawszych lektur ostatniego kwartału.
Było o bieganiu, teraz trochę o czytaniu |
Jako że w lipcu i sierpniu byłam całkowicie zwolniona z wykonywania pracy zarobkowej, mogłam pozwolić sobie na czytelniczą rozpustę i poświęcaniu lekturze długich i bardzo przyjemnych godzin częstokroć przy filiżance ulubionej kawy i ciasteczku. Wszystkie nadprogramowe kalorie zostały na szczęście spalone podczas treningów biegowych i wycieczek rowerowych.
Od lipca do września przeczytałam w sumie dwadzieścia jeden książek. Wśród nich znalazły się takie, które warte były poświęconego im czasu, jak i czytelniczy fast food, czyli czytadełka na góra dwa wieczory, o których już nawet nie pamiętam. Mój wybór padł na kryminały, angielską klasykę oraz książki poruszające kwestie filozofii stoickiej. Nie obyło się też bez kolejnej książki na temat biegania, która jakiś czas temu zasiliła naszą domową kolekcję związaną z tematyką tego sportu.
Aby nie zanudzać Was przydługim wpisem, z tego kwartalnego stosiku wybrałam kilka, moim zdaniem najciekawszych lektur, które miałam przyjemność przeczytać.
1. „Włoskie buty” - Henning Mankell
Pozycja wypatrzona w lokalnej bibliotece, którą natychmiast zdjęłam z półki i wypożyczyłam, ponieważ nazwisko szwedzkiego autora doskonałej serii kryminalnej z komisarzem Wallanderem w roli głównej było dla mnie gwarantem świetnej lektury.
Nie zawiodłam się, choć „Włoskie buty” to powieść zupełnie inna od kryminałów, które swego czasu umilały mi długie zimowe wieczory.
Henning Mankell - Włoskie Buty |
Główny bohater – Frederic Welin – lekarz po sześćdziesiątce wiedzie samotnicze życie na jednej z niewielkich bałtyckich wysepek, której jest jedynym mieszkańcem nie licząc psa i kota. Frederic nie szuka towarzystwa bliźnich i nie lubi, gdy ktoś zakłóca jego spokój i nawiedza go w jego samotni- choć od lat jedyną osobą, która się u niego pojawia jest listonosz hipochondryk, to ich relacje nie są zbyt przyjacielskie. Pewnego dnia jego uporządkowane i przewidywalne życie zmienia się o 180 stopni za sprawą tajemniczej starszej pani, pchającej przed sobą balkonik po skutym lodem Bałtyku. Okazuje się, że to Harriet – kobieta, którą Frederic porzucił kilkadziesiąt lat temu bez słowa wyjaśnienia. Wyruszają razem w podróż, u kresu której nigdy już nic nie będzie takie samo jak przedtem, a Fredric musi zmierzyć się prawdziwym życiem, od którego próbował się odciąć na swojej wysepce.
Broń boże nie jest to naiwna powiastka w amerykańskim stylu, w której po kilku perturbacjach wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Cierpienie, choroba najbliższych, umieranie, odkupienie win, które wydają się być niewybaczalne, obezwładniające poczucie winy powodujące zasklepienie się w sobie i samotność – to wszystko znajdziemy w tej wspaniałej, choć niełatwej w odbiorze powieści. Mankell okazał się być nie tylko zręcznym autorem poczytnych kryminałów, ale także wspaniałym gawędziarzem snującym niezwykle prawdziwe historie o życiu i kondycji ludzkiej.
2. „Co nas nie zabije” - Dawid Lagercranz
Gdy dowiedziałam się, że na rynku księgarskim pojawił się czwarty tom sagi Millenium, natychmiast złożyłam zamówienie w księgarni internetowej i z niecierpliwością czekałam na kuriera z przesyłką.
Co nas nie zabije - David Lagercrantz |
Właściwie nie miałam co do tej książki żadnych wygórowanych oczekiwań, nie czytałam też przed przeczytaniem żadnych komentarzy i recenzji w internecie. Już po lekturze i wrzuceniu zdjęcia na nasz profil na Instagramie dowiedziałam się, że istnieje spora frakcja „oburzonych”, którzy napisanie tej książki i i jej wydanie uważają za skok na kasę i profanację serii stworzonej przez Stiega Larssona. Ja nie poczułam się rozczarowana, wręcz przeciwnie – miło było znowu spotkać znanych z poprzednich części sagi bohaterów – dociekliwego dziennikarza Michaela Bloomkvista i genialną hakerkę z pogmatwaną przeszłością Lisbeth Salander. Trzeba jednak przyznać, że w powieści Lagercranza schodzą oni na drugi plan.
Pojawiają się nowe ciekawe postacie, a wraz z nimi nowa intryga. Genialny naukowiec, prowadzący badania nad sztuczną inteligencją odkrywa, że wyniki jego przełomowych badań zostały skradzione. Wkrótce profesor, jak i jego autystyczny syn znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Ogólnie rzecz biorąc jest to ciekawy i sprawnie napisany kryminał od którego trudno się oderwać.
3. „Wałkowanie Ameryki” oraz „Ameryka po kawałku” - Marek Wałkuski
Obie książki zostały napisane przez znakomitego dziennikarza Radiowej Trójki oraz wieloletniego korespondenta Polskiego Radia w Waszyngtonie- Marka Wałkuskiego.
Muszę przyznać, że od lat jestem wierną słuchaczką „Trójki”. Cenię to radio przede wszystkim za to, że jest tworzone przez wybitne indywidualności jak choćby Wojciecha Manna, Marka Niedźwiedzkiego, Kubę Strzyczkowskiego czy Piotra Barona. Do ciekawych osobowości radiowych zalicza się również Marek Wałkuski, którego radiowe relacje ze Stanów Zjednoczonych okraszone są sporą dawką humoru.
Redaktor Wałkuski wałkuje Amerykę |
Fanką Stanów Zjednoczonych nie jestem na pewno - lista zastrzeżeń jest długa: pokrętna polityka zagraniczna, żądza pieniądza, kicz, gloryfikowanie wojen, dewastacja środowiska naturalnego.
Z ciekawością sięgnęłam po obie książki „Wałka”, aby poznać jego spojrzenie na kraj, w którym od wielu lat ma okazję mieszkać. Co więcej, książki pożyczyła mi pewna sympatyczna osóbka, która jest w Stanach Zjednoczonych absolutnie zakochana, której obie książki bardzo przypadły do gustu.
Czy po przeczytaniu tej książki zmieniłam zdanie? Nie, ale muszę przyznać, że dawno nie przeczytałam książek przepełnionych tak dużym optymizmem. Autor pokochał swoją tymczasową ojczyznę miłością bezwarunkową i zdaje mi się, że patrzy na amerykańskie realia przez różowe okulary. Można tu znaleźć wiele ciekawostek ekonomicznych, społecznych czy politycznych. Mnóstwo danych statystycznych, ale i ciekawych anegdot i osobistych wspomnień autora przyprawionych sporą dawką humoru. Dowiedziałam się z tych książek mnóstwa ciekawostek, na przykład wreszcie w pełni zrozumiałam na czym polega fenomen amerykańskiej muzyki country.
Cieszę się, że obie pozycje trafiły w moje ręce, bo pozwoliły mi obalić kilka stereotypów, które gdzieś tam od dawna tkwiły w mojej głowie, choć nadal nie uważam, aby Ameryka była ziemią obiecaną i rajem na ziemi.
Zaczął się październik, kończą się wyprawy rowerowe, imprezy biegowe i wycieczki. Nadchodzi czas długich wieczorów, z kubkiem herbaty i ciekawą książką w ręku. Kolejne czytelnicze podsumowanie już w styczniu, ale jeśli jesteście ciekawi, co obecnie czytam, zapraszam na nasz instagramowy profil, gdzie regularnie wrzucam fotki kolejnych książkowych zdobyczy.
0 komentarze