Dziennik aktywności fizycznej – 21 - 27 września 2015
Aktywność fizyczna – wtorek – 22 września 2015: bieg
Koszulka motywacyjna ;) |
Wciąż trwa piękna jesień. I dobrze. Niech trwa. Przynajmniej jakoś łatwiej od rana się zebrać i iść pobiegać. Ten tydzień to dla Matyldy ostatnie dni przed półmaratońskim debiutem. Treningów nie planujemy wiele: dwa biegi. Jeden z nich był właśnie dzisiaj. Było to spokojne rozbieganie na dystansie 10km po urozmaiconym terenie.
Ponieważ Matylda jeszcze nigdy nie brała udziału w półmaratonie, dlatego nie wiemy do końca, czy taki układ ostatniego tygodnia się sprawdzi. Jakieś rozwiązanie trzeba jednak przyjąć. W moim przypadku przed półmaratonami sprawdzają się w takim przypadku dwa biegi. Jeden ciągły w granicach 10km, drugi jakieś 6 do 8 km z kilkoma szybkimi przebieżkami na koniec. Ostatni z nich przeważnie w czwartek (półmaraton w niedzielę). Później już tylko relaks, odpoczynek, myślenie o czymś innym, niż bieganie. Dobra książka, czasem mały wyjazd na rower itp. Mamy nadzieję, że również w przypadku Matyldy ta taktyka zda egzamin.
Pobiegałem dziś i ja. 10km trochę szybszego rozbiegania w górnym zakresie drugiej strefy, momentami zahaczając o strefę trzecią. Bardzo przyjemny trening. Pogoda idealna do biegania. W lesie cisza i spokój. Natknąłem się na jedną sarenkę, która zobaczywszy mnie, odbiegła kilkanaście metrów, po czym stanęła i zaczęła się mi z zaciekawieniem przyglądać. Takie to dodatkowe korzyści z biegania po lesie. Kolejny bieg będzie pewnie po asfalcie, bo w planie trochę szybsze bieganie. Będzie trzeba się sprężać.
Aktywność fizyczna – czwartek – 24 września 2015: bieg
Ostatnie bieganie Matyldy przed niedzielnym półmaratonem. Lekko, krótko, na koniec kilka przebieżek i do domu. Co dało się zrobić, już jest zrobione. Teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko wypoczywać i liczyć, że regularna praca na miarę swoich możliwości pozwoli ten półmaraton w dobrej kondycji ukończyć.
Ja dzisiaj trochę szybciej, chociaż też bez ekstrawagancji. Wszystkiego 10km. Najpierw 5km rozbiegania, później 5km po 4:40min/km. Zaliczone bezproblemowo i w całkiem dobrej formie, bez walki o każdy kilometr. Oby tak dalej.
Aktywność fizyczna – sobota – 26 września 2015: bieg
I kolejna sobota za nami. Jak to w sobotę - trochę cotygodniowego krzątania się wokół spraw "życiowych" i trochę biegania. Matylda odpoczywa przed półmaratonem, a u mnie trochę mocniejszy akcent biegowy: 4km rozbiegania po 5:50-6:00, pięć minut ćwiczeń rozciągających, dwie szybkie "setki", a później już tylko gwóźdź programu, czyli 4 razy po 2 kilometry w tempie 4:15-4:20, pomiędzy tymi odcinkami kilometrowe przerwy w czasie nieco poniżej 6-ciu minut. Razem jakieś 16km.
Nie powiem. Było co biegać. Trochę mi te dwukilometrówki dały w kość. Szczególnie jedna z powrotnych, gdy biegłem między polami pod wiatr. Wiele wysiłku kosztowało mnie przekonywanie ciała do tego, aby jednak pod ten wiatr biegło... , bo wierzcie mi - wiele razy miałem ochotę rzucić to w diabły i przejść do marszu. Było intensywnie, lecz wszystko zrobiłem i gdybym tylko w zapamiętaniu nie pobiegł zbyt daleko, to już w ogóle byłaby bajka. A tak - trening zakończyłem jakieś 4 km od domu. Chciał, nie chciał, musiałem te cztery kilometry do domu doczłapać, bo na bieganie nie miałem już ochoty, a gdyby nie dość chłodny dla rozgrzanego biegiem człowieka wiatr, to nawet specjalnie bym się tym nie przejął. W domku gorący prysznic i mam nadzieję, że będę zdrów.
Nie powiem. Było co biegać. Trochę mi te dwukilometrówki dały w kość. Szczególnie jedna z powrotnych, gdy biegłem między polami pod wiatr. Wiele wysiłku kosztowało mnie przekonywanie ciała do tego, aby jednak pod ten wiatr biegło... , bo wierzcie mi - wiele razy miałem ochotę rzucić to w diabły i przejść do marszu. Było intensywnie, lecz wszystko zrobiłem i gdybym tylko w zapamiętaniu nie pobiegł zbyt daleko, to już w ogóle byłaby bajka. A tak - trening zakończyłem jakieś 4 km od domu. Chciał, nie chciał, musiałem te cztery kilometry do domu doczłapać, bo na bieganie nie miałem już ochoty, a gdyby nie dość chłodny dla rozgrzanego biegiem człowieka wiatr, to nawet specjalnie bym się tym nie przejął. W domku gorący prysznic i mam nadzieję, że będę zdrów.
Biegamy i jemy, a co! |
0 komentarze