Biegamy, czyli Leona i Matyldy walka z grawitacją cz. III
- Tak, tak, Matyldo i do tego Stanisława Bozowska, Paweł Obarecki i biegamy... ;)
- Bardzo śmieszne!
- Żartuję. Faktycznie, tutaj, jak i we wszystkim trochę wytrwałości i samozaparcia jest potrzebne, ale tylko na początku. Później już w zasadzie nie myśli się o tym, że "znowu trzeba iść i biegać", tylko zakłada się buty i "wychodzi na bieganie"... po prostu. Podsumowując tę naszą nieco może przydługą rozmowę:
- od połowy listopada 2013 r biegamy wg założeń metody Gallowaya,
- nie trzymamy się ściśle rozkładu minut biegu/marszu - robimy to raczej intuicyjnie i wg potrzeb,
- nie realizowaliśmy jak na razie żadnego z zaproponowanych przez Autora planów pozwalających przebiec określoną ilość km, półmaraton, a nawet maraton - na to jeszcze mamy czas,
- bazując na naszym krótkim doświadczeniu z metodą, jesteśmy skłonni stwierdzić (Matko Święto, jak to poważnie zabrzmiało), że jeżeli chcesz zacząć biegać, to ta metoda doskonale nadaje się na rozpoczęcie przygody, ponieważ:
- stopniowo i powoli przyzwyczaja organizm do nowej formy ruchu,
- pozwala na dobór intensywności wysiłku, czyli po prostu, jak nie możesz biec to idziesz, a później znowu biegniesz i nic złego się nie dzieje,
- to, co wynika z powyższego punktu: nie obciąża psychicznie, nie dołuje, nie zniechęca, nie doprowadza do wypalenia przez parcie na wynik,
- pozwala zminimalizować ryzyko kontuzji.
- czerpiemy dużo radości i siły psychicznej z samego faktu obcowania z przyrodą, z przebywania na powietrzu, naprawdę nie ma to jak po ciężkim "psychicznie" dniu zrobić sobie małą przebieżkę, po której wraca lekkość umysłu,
- uczciwie przyznajemy: nie pracujemy fizycznie, dlatego też nie mamy pojęcia jaką i czy, odniósłby z biegania korzyść ktoś, kto ciężko przez cały dzień pracuje fizycznie, być może dla takiej osoby, to co napisaliśmy, to stek bzdur - każdy ma prawo do własnego zdania, powszechnie wszak wiadomo, że "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia"...
Tak więc koniec końców: niezdecydowanych zdecydowanie zachęcamy do spróbowania. Można zacząć od maszerowania i spacerów (byle chociaż w miarę energicznych) i stopniowo przejść do marszobiegów. Można wreszcie zupełnie zrezygnować z marszu i biegać. Możliwości są nieograniczone. Co prawda nie będzie to już bieganie metodą Gallowaya, ale kto powiedział, że na Gallowayu świat się kończy?
Nam ta metoda bardzo się spodobała, biegamy z przerwami na marsz i jest nam z tym dobrze, co nie znaczy, że dla wszystkich będzie idealna - każdy musi odnaleźć własny pomysł na siebie ;) Byle nam się "chciało chcieć".
Dziękujemy wszystkim, którzy dotrwali do końca tej naszej historii i nie posnęli w połowie czytania. Serdecznie zachęcamy do podjęcia aktywności na powietrzu, zwłaszcza, że tego roku pogoda bardzo temu sprzyja i życzymy wszystkim wiele radości z przejścia lub przebiegnięcia każdego następnego kilometra.
0 komentarze