Biegamy, czyli Leona i Matyldy walka z grawitacją cz. II

Biegamy, czyli Leona i Matyldy walka z grawitacją cz. II
Jest to dalszy ciąg opisu naszej niedługiej przygody z bieganiem - pierwszą cześć znajdziecie tutaj: Biegamy, czyli Leona i Matyldy walka z grawitacją cz. I.

- Tak, ale w czasie "rehabilitacji" postanowiłem nieco podszkolić się w teorii dotyczącej biegania i w ręce wpadła mi książka Jeffa Gallowaya "Bieganie metodą Gallowaya. Ciesz się dobrym zdrowiem i doskonałą formą!". To był strzał w dziesiątkę! Przeczytałem, że bieganie metodą Gallowaya polega na marszobiegu, czyli włączeniu w biegi przerw na marsz. Pomyślałem sobie, że to idealna metoda dla nas - początkujących truchtaczy. Co więcej, Galloway twierdzi, że przeplatając bieg przerwami na marsz
unikniemy zbytniego zmęczenia, zredukujemy ryzyko kontuzji i pozwolimy organizmowi powoli dostosować się do związanego z bieganiem rodzaju ruchów.

Po prostu bomba! W ten oto sposób zaczęliśmy bieganie metodą Gallowaya.

- Dodatkowo sporo przydatnych informacji o samej metodzie oraz w ogóle informacji o Jeffie Gallowayu, o bieganiu, znajdziecie na stronie dobiegu.pl

Bieganie Metodą Gallowaya


- Wkleiłem powyżej zdjęcie okładki tej książki, nie dlatego, że chcę reklamować wydawnictwo, czy Autora, lecz dlatego że bardzo gorąco polecamy ją wszystkim, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z bieganiem, a nie wiedzą jak, nigdy tego nie robili, obawiają się kontuzji. Ta metoda naprawdę jest skuteczna i co najważniejsze: jest przyjemna, nie powoduje zniechęcenia i znużenia. W trakcie naszych marszobiegów zachowujemy dobre samopoczucie, mamy czas na chwilkę rozmowy, mamy czas na podziwianie przyrody, możemy zrobić zdjęcie (o ile nam się telefonik nie zawiesi...). Jest super, prawda Matyldo?

- Trudno się z tym nie zgodzić. Biegamy tą metodą od połowy listopada 2013 roku. Na początku nie byliśmy w stanie przetruchtać nawet kilometra. Obecnie przebiegamy (bez przerw) ok. 5 km bez jakiegoś specjalnego problemu. Kiedy robimy przerwy na marsz? Kiedy nam się chce. Czasem jest dzień, że biegniemy te 5 km bez przerwy, ponieważ jest lekko i przyjemnie. Innym razem maszerujemy już po pierwszym kilometrze, ponieważ jakaś "zniżka formy" się zdarzyła. Dni są różne. Różna jest pogoda. Różne jest samopoczucie i nastawienie. Zdaję sobie sprawę z tego, że niektórym nasze "osiągnięcia" mogą wydawać się małe i śmieszne, ale wierzcie mi: jeżeli nigdy w życiu nie przebiegliście więcej niż kilometr, to bieganie 5-cio kilometrowej trasy w latach nie pierwszej już młodości, na pewno będzie dla was radością i powodem do dumy :)

Biegamy, czyli Leona i Matyldy walka z grawitacją cz. II
- Dopowiem jeszcze że, obecnie biegamy cztery razy w tygodniu (w dni robocze przeważnie wieczorami, kiedy jest już ciemno i dlatego musimy trzymać się twardej, oświetlonej ścieżki). W niedziele natomiast robimy sobie dłuuugie marszobiegi po leśnych dróżkach z dala od kostki, asfaltu i ludzi. Niedawno zrobiliśmy rekordowo długą - jak na nas - trasę: ok 16 kilometrów przez lasy. Pogoda była piękna, wiosenna niemalże i aż żal było tego nie wykorzystać.

- Żeby nie było tak różowo: jesteśmy uparci i już w tym wieku, że jeżeli się czegoś podejmujemy, to staramy się do tego podchodzić na poważnie. Bez zbędnej "spiny", ale na poważnie. Jeżeli Leon pisze, że biegamy cztery razy w tygodniu to faktycznie tak jest. Od listopada do dzisiaj opuściliśmy może kilka dni. Były to przypadki, kiedy albo pogoda bardzo nie pozwalała na bieganie (kilka razy mieliśmy lodowisko na chodnikach), albo wystąpiły jakieś inne zdarzenia od nas niezależne, które uniemożliwiły wyjście "na bieganie". Chodzi mi o to, że chociaż sama metoda marszobiegów może wydawać się łatwa i przyjemna (i w sumie taka jest), to jednak wymaga ona pewnej dyscypliny, regularności i wytrwałości. Jak każda zresztą aktywność. Krótko mówiąc:
Bez pracy nie ma kołaczy
a przyjemność z truchtania przychodzi z czasem. Jednorazowe sezonowe zrywy do niczego dobrego nie prowadzą. Wytrwałość i regularność - oto klucze do sukcesu!

Trzecia część cyklu o naszym bieganiu tutaj: Biegamy, czyli Leona i Matyldy walka z grawitacją cz. III

Biegamy, czyli Leona i Matyldy walka z grawitacją - cdn...

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze