Rowerem po Podlasiu cz 2 - Tykocin, Kiermusy i Bociania Wioska
Na rynku w Tykocinie - Kościół pw. Trójcy Świętej |
Drugi dzień na Podlasiu. Od rana leje. Po prostu i zwyczajnie leje, jak z cebra. Dobra wiadomość jest taka, że według prognozy, około południa powinno przestać. Jest nadzieja na jakąś rowerową eskapadę.
Jako, że w związku z powyższym nie możemy ruszyć od rana, zrobiliśmy sobie trochę przymusowego wolnego, do czasu, aż być może przestanie padać.
Wreszcie około 10 przed południem deszcz ustał. Niebo było co prawda zaciągnięte ołowianymi chmurami, ale nie padało. Temperatura całkiem przyjemna. Wyruszyliśmy w kierunku Tykocina - głównego celu dzisiejszej wycieczki. Bardzo przyjemną drogą przez wioski dotarliśmy na miejsce.
Brukowane uliczki Tykocina |
Pomnik Stefana Czarnieckiego - Rynek w Tykocinie |
Tykocin przywitał nas trochę sztuczną rekonstrukcją dawnego zamku. Naszym zdaniem budowla nie wygląda dobrze. Owszem, jest ładna i dopracowana, lecz przez to wszystko wygląda jak jakiś park atrakcji związany z wiekami średnimi. Nam się to nie podobało, ale jest to tylko i wyłącznie nasza opinia.
Rekonstrukcja średniowiecznego zamku w Tykocinie - w kolorze i na żywo wygląda bardziej "plastikowo" |
Wreszcie wjechaliśmy do miasteczka. Tutaj już nie mamy prawa mówić o sztuczności. Zabytki Tykocina zrobiły na nas naprawdę duże wrażenie. Zarówno Kościół pw Trójcy Świętej jak i Wielka Synagoga oraz niespotykany układ urbanistyczny sprawiły, że Tykocin niezwykle się nam spodobał. Nie darmo miasteczko określane jest mianem “perły baroku”.
Tykocin - budynek Alumnatu - to tu w filmie "U Pana Boga w Ogródku" była knajpa Zapiecek... |
Oprócz wymienionych powyżej, Tykocin może poszczycić się także innymi miejscami i budowlami wartymi zobaczenia (żeby wspomnieć tu tylko Alumnat - znany z filmu "U Pana Boga w Ogródku", budynek urzędu miasta, czy piękne drewniane domki wokół rynku).
Nietypowa dekoracja opuszczonego domu w Tykocinie |
Warto w tym miejscu wspomnieć, że do czasu Drugiej Wojny Światowej, Tykocin był drugim co do wielkości (po Krakowie) skupiskiem ludności żydowskiej w Polsce.
Wielka Synagoga w Tykocinie |
Wystawa plenerowa "Tajne nauczanie Polek w Ravensbruck" - przed Wielką Synagogą w Tykocinie |
Uliczka obok Wielkiej Synagogi w Tykocinie |
Tykocin - miejsce, które warto, a wręcz trzeba zobaczyć. Na spokojnie, powoli smakować pewną urokliwą senność właściwą prowincji. Spacerować pomiędzy starymi domkami i czuć się trochę jak w innych czasach… Będąc w Tykocinie, mieliśmy odczucia podobne, jak gdy jeździliśmy w ubiegłym roku po maleńkich dolnośląskich miasteczkach. Tutaj jest może trochę bardziej surowo, mniej miejsko, ale za to bardzo uroczo. Nam Tykocin niezwykle się spodobał.
Wielka Synagoga w Tykocinie wewnątrz |
Wielka Synagoga w Tykocinie wewnątrz |
Wielka Synagoga w Tykocinie wewnątrz |
Oprócz zwiedzania, można w Tykocinie całkiem dobrze sobie podjeść - szczególnie jeśli ktoś nie jest vege, a nawet jeśli jest, to i tak znajdzie coś dla siebie, choć wtedy możliwości wyboru są raczej ograniczone. W każdym razie dwie restauracje z jadłem normalnym oraz różnymi tradycyjnymi żydowskimi daniami (Tejsza z jednej, a Villa Regent z drugiej strony Wielkiej Synagogi), do tego Opowieści z Narwi – Tawerna rzeczna Galeria sztuki i rękodzieła oraz Alumnat na Placu Czarnieckiego, sprawią, że chyba nikt z Tykocina nie wyjedzie głodny.
W głębi restauracja Tejsza |
Z odrobiną żalu pożegnaliśmy Tykocin (może jeszcze wrócimy tu ostatniego dnia naszych wakacji na Podlasiu) i w ciepłych promieniach słońca, które wreszcie wyjrzało zza chmur, ruszyliśmy w dalszą drogę. Część trasy do Dworku Pętowo pokonaliśmy nieco okrężnie, kolejnym odcinkiem szlaku Green Velo.
Na zdjęciach Green Velo - fragment bardziej urozmaicony po lewej i super wymuskany po prawej
Dworek Pętowo, noszący obecnie także miano Europejskiej Wioski Bocianiej, z racji, że bociany bardzo sobie to miejsce upodobały, to niezwykle spokojne i przyjemne miejsce, w którym można odpocząć i oczywiście poobserwować bociany. Wstęp kosztuje jedynie 5 złotych. Bez problemu można wejść na teren z rowerem.
Pętowo - Europejska Wieś Bociania - niestety mój sprzęt nie pozwala na robienie zbliżeń i dlatego fotografowanie ptaków odpada... |
Dworek Pętowo ukryty w zieleni |
Europejska Wieś Bociania - sielskie klimaty |
Z bocianiej wioski droga zawiodła nas kawałek dalej, do wsi Kiermusy. Co by tu o tych Kiermusach napisać. Może tyle, że poza ciekawymi domkami, takiej jakby dawnej wioski, reszta wydała nam się odrobinę kiczowata i komercyjna. Wierzyć Nam jednak wcale na słowo nie trzeba i lepiej samemu zajrzeć do Kiermus, zwłaszcza w pierwszą niedzielę miesiąca, gdy odbywa się targ rzemiosła, staroci i lokalnych wyrobów spożywczych.
Prawda, czy fałsz z tą drogą graniczną? |
Domki rzemieślników w Kiermusach |
Domki rzemieślników w Kiermusach |
Gdzieś za Kiermusami - spore stadko bocianów na świeżo skoszonej łące |
Niebo zrobiło się niebieskie, słoneczko przyjemnie grzało, a my niespiesznie zbliżaliśmy się do końca dzisiejszej wycieczki. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się w lesie, aby napić się wody. Stoimy, gadamy, aż tu nagle Matylda mówi: -Patrz zza zakrętu po ulicy idzie ku nam krowa!
Bliskie spotkanie z krową na drodze przez las |
Faktyczne, z naprzeciwka, lewą (lub prawą, zależy z której strony spojrzeć) stroną stroną drogi, niespiesznym krokiem, idzie sobie krowa. Jedna, sama, na drodze w środku lasu. Zauważyła nas, na chwilę przystanęła, popatrzyła i chyba uznała, że nie stanowimy realnego zagrożenia, bo po chwili poczłapała dalej. Znowu stoimy, gadamy, a tu zza drzew wychodzi kolejna krowa. Co jest, do jasnej, z tymi krowami? Ta była bardziej płochliwa od swojej koleżanki, bo gdy tylko nas zobaczyła, to niemal od razu ruszyła przed siebie czymś w stylu krowiego biegu. Za krowami nie było nikogo. W sensie kogoś, kto prowadziłby je z pastwiska do obory. Nie wiem, albo same wracały do domu, albo może coś je wystraszyło i trak bez jakiegoś celu szły drogą przez ten las…?
Drewniany most i piękne widoki na Podlasiu w okolicy Zajek |
Piękne Podlasie |
Po bliskim spotkaniu z krowami już bez niespodzianek wróciliśmy do agroturystyki w Zajkach.
Pierwsza część relacji tutaj - Rowerem po Podlasiu cz 1
0 komentarze