Dieta i trening - jak zdrowo budować siłę i wytrzymałość

Czy przydługi tytuł książki dobrze oddaje jej zawartość? I czy aby na pewno sięgając po "Dietę i Trening" Katarzyny Biłous zdrowo zbudujemy siłę i wytrzymałość? Ja tam nic nie wiem na pewno, ale tym, co wydaje mi się, że wiem dzielę się w recenzji tej książki.

Katarzyna Biłous - Dieta i Trening
Katarzyna Biłous - Dieta i Trening - jak to jest z tym budowaniem siły i wytrzymałości

Pełny tytuł książki autorstwa Katarzyny Biłous brzmi: "Dieta i trening. Jak zdrowo budować siłę i wytrzymałość." Poradnik jest jedną z nowszych pozycji wydawnictwa Samo Sedno, dotyczących tematyki biegowej, czy - bardziej ogólnie - sportów wytrzymałościowych.

Przyznać trzeba, że tytuł książki mnie zaintrygował i za czytanie zabrałem się pełen nadziei na ciekawą i pouczającą lekturę. Po przeczytaniu kilkunastu pierwszych stron stwierdziłem jednak, że moje oczekiwania, co do tej książki były chyba zbyt wygórowane.

Czytając kolejne krótkie rozdziały, miałem wrażenie, jakby książka była zlepkiem artykułów na różne tematy, niespecjalnie że sobą powiązanych, lub nieco przystosowaną na potrzeby wydania, pracą magisterską. Taką zręczną kompilacją z różnych źródeł, które zresztą mamy podane w przypisach i bibliografii. Krótko mówiąc - byłem rozczarowany.

Bo jakże nie być  rozczarowanym, czytając np., że z tego rozdziału dowiem się "Jak w ciągu wieków rozwijała się świadomość ludzi dotycząca prawidłowego odżywiania", po czym przekonując się w trakcie lektury, że tematyce kształtowania świadomości ludzi, dotyczącej prawidłowego odżywiania,
Autorka poświęciła około 21 linijek tekstu (w przypadku tej książki, jest to mniej więcej połowa strony). Nie to, żebym jakoś bardzo tym kształtowaniem świadomości był zainteresowany, chodzi raczej o to, że po takiej zapowiedzi liczyłem na przynajmniej kilka stroniczek ciekawego wykładu.

Podobnych przykładów można by przytoczyć jeszcze co najmniej kilka. Oprócz bardzo powierzchownego potraktowania tematu, dziwią niektóre propozycje dietetyczne, w stylu zjedzenia kromki chleba z margaryną... Dlaczego u licha z margaryną akurat? Najbardziej jednak - mnie przynajmniej - rozczarowała banalność i oczywistość wielu zaleceń, przy jednoczesnym ich kierowaniu do osób uprawiających biegi długie: maratony i biegi ultra.

Powiedzmy sobie uczciwie: kto z biegających maratony, że o ultrasach już nie wspomnę, nie słyszał o glikogenie, teorii ładowania, napojach izo, hipo i hipertonicznych, czy o tym, że węglowodany, to podstawowe paliwo biegacza? Przy czym Autorka przedstawia zazwyczaj tylko jeden pogląd, ignorując istnienie rozbieżności i mnogość przeróżnych teorii żywieniowych.

Przykład? Po przeczytaniu "Diety i Treningu" można dojść do wniosku, że jedyną słuszną metodą żywieniową w sportach wytrzymałościowych jest metoda oparta o węglowodany. Prawdą jest, że taka metoda istnieje i że się sprawdza (sam ją stosuję i jestem zadowolony), ale to, że mi dobrze biega się po makaronie, nie oznacza wcale, że ktoś inny nie może pokonać takiego dystansu, jedząc np.  słoninę. A przecież są tacy i też sobie to bieganie "na słoninie" chwalą. To tak jakby powiedzieć, że jedyną słuszną metodą podziału posiłków w ciągu dnia jest metoda 4-5-ciu posiłków dziennie. Koniec kropka. Tyle w temacie.

To właśnie owo traktowanie zagadnień po łebkach najbardziej nie podoba mi się w książce Katarzyny Biłous. Bo to nie jest tak, że niczego ciekawego w "Diecie i Treningu" nie znajdziemy. Wręcz przeciwnie, znajdziemy wiele przydatnych informacji, podanych jednak skrótowo, nieraz hasłowo wręcz, bez głębszych wyjaśnień i wnikania w szczegóły. To maksymalne uproszczenie prezentowanych informacji sprawia, że tak naprawdę nie wyczytamy z książki niczego ponad to, co moglibyśmy znaleźć w za darmo dostępnych na portalach poświęconych bieganiu artykułach tematycznych.

Mówiąc krótko: książka "Ameryki nie odkrywa". Zgadzam się z tym, że może ona być dobrą pozycją dla ludzi totalnie zielonych w temacie odżywiania z uwzględnieniem uprawiania sportu. W jakiś bowiem sposób porządkuje wiedzę, a krytykowana przeze mnie uproszczona metoda prezentowania treści może - dla osób nieobeznanych z tematem - stanowić ułatwienie w przyswojeniu nowych informacji. Jest tylko jedno ale: czy warto wydawać pieniądze na coś, co można zupełnie za darmo wyszukać w internecie?

Na to pytanie każdy z zainteresowanych musi sobie sam udzielić odpowiedzi. Ja napiszę tylko tyle: jeżeli orientujesz się w tematyce odżywiania w sportach wytrzymałościowych, jeżeli wiesz, co to białko, węglowodany i tłuszcze, jeżeli nieobce są Ci pojęcia takie jak antyoksydanty, BCAA czy zakwaszenie organizmu, to raczej niczego specjalnie ciekawego w tej książce nie znajdziesz.

Jeżeli natomiast węglowodan i glikogen, znaczą dla Ciebie nie więcej, niż "abrakadabra", to śmiało możesz książkę Katarzyny Biłous kupić. Żeby jednak oddać sprawiedliwość i nie być tak bardzo "na nie": najbardziej chyba z całej książki spodobał mi się dodatek A, w którym Autorka przedstawia wzory, z których możemy wyliczyć wielkość podstawowej przemiany materii, a następnie - na jej podstawie - obliczyć poziom całkowitej przemiany materii. Idąc dalej w las, mamy wzory na obliczenie zapotrzebowania na białko, węglowodany i tłuszcze.

Następnie pani Katarzyna zaleca porównanie wyliczonych wartości, z tym, co rzeczywiście zjadamy, po to by na zakończenie zaprezentować zestawy gotowych jadłospisów do stosowania w zależności od potrzeb. Dla tych głównie wzorów i gotowych zestawów posiłków warto książkę kupić. Dlaczego? Dlatego, że zdecydowanie ułatwiają one wejście w świat optymalnego i zdrowego odżywiania. Nie musimy zbyt wiele myśleć i kombinować - mamy podane gotowe rozwiązania. Na kombinacje przyjdzie czas później.

Wszystkie te wyliczenia dla kogoś, kto nigdy się tym nie zajmował mogą być bardzo, bardzo przydatne (i gorąco zachęcam do ich przeprowadzenia), po to choćby, żeby zobaczył ile tak naprawdę i czego zjada, a ile i czego zjadać powinien. Stąd już droga wiedzie - poprzez np. podane w książce gotowe zestawy żywieniowe - aż do samodzielnego komponowania posiłków w taki sposób, aby odpowiadały one naszemu obecnemu zapotrzebowaniu.

To od tych wyliczeń zaczyna się prawdziwa zabawa. Uzyskaliśmy dane. Pierwsze dane, na których możemy działać dalej. Nie błądzimy już po omacku w gąszczu przeróżnych dziwnych diet-cud. Niełatwa i wyboista to droga, ale wytrwale nią podążając, mamy duże szanse na stworzenie własnej, autorskiej diety (rozumianej jako sposób odżywiania), która będzie dla nas najlepsza, zindywidualizowana i do nas dopasowana.


Katarzyna Biłous - Dieta i Trening
Katarzyna Biłous - Dieta i Trening - autorytety mówią, że to dobra książka, ja, że niekoniecznie, a Ty?

Co więcej, robiąc to samemu, po pewnym czasie będziemy wiedzieli, jak taką dietą manipulować w zależności od aktualnych potrzeb. Będziemy wiedzieli, co dodać, a czego ująć. Co jest dla nas dobre, a co - mimo, że zdrowe i polecane - nie do końca nam służy. Bo - i o tym Autorka akurat w książce wspomniała i chwała jej za to - każdy z nas jest inny i każdy z nas nieco innego sposobu odżywiania potrzebuje. Pewnie, że są jakieś ogólne zasady, które sprawdzają się w większości przypadków, bardzo często jednak okazuje się, że największą robotę robią małe niuanse, niewielkie zmiany, mikroregulacje. Nie od dziś wszak wiadomo, że "diabeł tkwi w szczegółach".

Trochę ta recenzja chaotyczna, niespójna i porządku pozbawiona. Tak jak książka, o której traktuje. Uwierzcie, że jakoś trudno było mi o "Diecie i Treningu" pisać. Bo niby ogólnie książka wartościowa i dobrze się ją czyta. Z drugiej jednakże strony - liczyłem na wiele, a dostałem mało. Po lekturze pozostał spory niedosyt. Może to dlatego?

Że za bardzo się czepiam? Nie wiem, może i tak. Ale po to wszak są recenzje, by swoje w nich zdanie wyrazić. Staram się być uczciwy: jak jest za co - chwalę, jeżeli uważam, że coś jest kiepskie - piszę o tym otwarcie. Książka "Dieta i Trening. Jak zdrowo budować siłę i wytrzymałość" nie powaliła mnie na kolana.

A - powie ktoś - na okładce książki redaktor naczelny "Runner's World" wydał o niej pozytywną opinię. Mistrz Polski dystansu Half Ironman także dobrze się o niej wypowiedział. To ty Leon jesteś takim mistrzem, że ciebie ta książka nie powaliła na kolana? Co mam na to odpowiedzieć? Ano mistrzem nie jestem, ale nadal uważam, że książka - choć wartościowa i pouczająca - nie jest rewelacyjna.

Poza tym, czy wierzysz na słowo ślicznej pani z reklamy, która z uśmiechem na ustach wmawia Ci, że jogurt, w którym jest tona cukru słodzonego cukrem, jest dobry, zdrowy i owocowy? Niekoniecznie. Tak samo nie musisz wierzyć ani mnie, ani mistrzowi z okładki. Co więcej - niewskazane jest żebyś wierzył jednemu lub drugiemu z nas. O wiele lepiej będzie, jeżeli samemu przekonasz się, jaka jest ta książka. Prosta sprawa - kupujesz, czytasz i masz własne zdanie. Bo po co wierzyć komuś na słowo? To wszak, co dla mnie słabe, dla Ciebie może okazać się strzałem w dziesiątkę. Nie spróbujesz, nie będziesz wiedział i być może gorzko później żałował ;) Gdy już książkę przeczytasz, możesz wyrazić swoje zdanie w komentarzach pod tą recenzją. Gorąco zapraszam do dyskusji! Odmienność poglądów i samodzielne myślenie mile widziane.

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze