Dziennik aktywności fizycznej – 23 lutego - 1 marca 2015

Aktywność fizyczna – wtorek – 24 lutego 2015: bieg


Na początek trochę nietypowo. Zaczniemy od książek. W tym tygodniu dostaliśmy zamówione książki: "Jadłonomia" oraz "Zaufaj życiu".

Jadłonomia. Kuchnia roślinna. 100 przepisów nie tylko dla wegan - Marty Dymek. Wielkie tomiszcze. Ładnie wydane, z ładną typografią. Twarda oprawa i mnóstwo prostych przepisów na potrawy bezmięsne. Jak pewnie Stali Czytelnicy naszych wypocin wiedzą - nie jemy mięsa. Nie jesteśmy weganami. Nie jemy tylko mięsa i ryb. Całą resztę jak najbardziej tak. Po co taka książka? Czasem jemy jakieś składniki, lecz nie przyrządzamy z nich potraw. Po prostu jemy razem, czy tam osobno, ale bez robienia z nich dań. Po to właśnie taka książka. Są w niej przepisy na dania, na połączenia, na które sami pewnie nigdy byśmy nie wpadli. Nie grozi nam kuchenna nuda!


Jadłonomia


Jadłonomia - przepis na sałatkę


Jadłonomia - przepis na dip



Zaufaj życiu - Marcina Fabjańskiego - dla zainteresowanych odnośnik do księgarni internetowej. Można przeczytać krótkie omówienie książki. Nie będę się teraz o tej książce rozpisywał, ponieważ po jej przeczytaniu mam zamiar napisać jakąś recenzję, czy zbiór wrażeń.


Zaufaj życiu


Wtorek - dzień aktywnego wypoczynku. Tylko 5km truchtania w jakimś tempie powyżej 6min/km. Żeby za szybko nie biec, choć było już ciemno, wybrałem się na leśne ścieżki z czołówką na głowie. Kilka potknięć o korzenie się przytrafiło, ale przy tak spokojnym tempie to nic strasznego. Większe bieganie ponownie od czwartku.
Matylda - zwolnienie z WF-u.

Jogging - 24 lutego 2015

Aktywność fizyczna – czwartek – 26 lutego 2015: bieg

Od rana popaduje deszczyk, mimo to Matylda i tak postanowiła pobiegać. Dzisiaj bieg na 5km w zakresie 06:11-06:02min/km. Pewnie było szybciej, ponieważ to tempo nie stanowi już wyzwania. Niestety, być może z powodu gęstej warstwy chmur, a być może po prostu z przypadku, Garmin nie mógł zafiksować pozycji i z pomiaru nic nie wyszło - obrazka z cyferkami nie będzie. W sumie to wyszło, ale średnio miarodajnie, ponieważ prędkość średnia obliczona przez zegarek to... 03:22min/km! Oj, nie doceniałem Matyldy, nie doceniałem, a tu trzeba by Ją do jakichś zawodów wystawić ;)



Dla mnie to dzisiaj był ten dzień! Na bieganie wychodziłem raczej z nastawieniem na zaliczenie. Tylko żeby zmieścić się w wyznaczonych widełkach tempowych i do domu. Nie byłem szczególnie przekonany, czy w ogóle mi się to uda, bo jakoś tak chęci ani mocy nie było. Przed biegiem zacząłem sobie troszkę truchtać, machać rączkami itp akcje rozgrzewkowe. Truchtam raz, truchtam drugi, lekki podbieg pod mini wzniesienie. I co to? Jakoś w ogóle oddech mi nie przyspiesza. Dziwne trochę, ale całkiem przyjemne uczucie.

Nic, czas zacząć bieg właściwy. 13.5km ciągłego biegu w stałym tempie 05:04 do 04:54min/km. Ależ lekko się biegnie! Po kilkuset metrach mam tempo 04:54min/km i w ogóle tego nie czuję. Jestem szczerze zdziwiony. Biegnę dalej. Za jakiś czas Garmin zaczyna piszczeć, że przekraczam wyznaczony zakres tempa w górę. Spoglądam na zegarek: 04:50min/km. Cuda, czy pomyłka GPS-u? Biegnę dalej. Garmin co jakiś czas popiskuje (tempo niespodziewanie wzrosło na 04:48min/km). Po połowie dystansu robi się trochę ciężej, ale nadal jestem w stanie utrzymywać tempo. Gdzieś w okolicach 2/3 biegu ponownie spoglądam na zegarek: 04:47min/km. Co się dzieje? Lekko nie jest, ale biegnę i najwyraźniej wciąż przyspieszam! Bieg kończyłem z tempem 04:46min/km. Takie też wyszło średnie tempo całego 13.5km odcinka wg Garmina. Zajęło mi to jakąś godzinę i cztery minuty z sekundami. To jak do tej pory mój chyba największy wyczyn biegowy. Aż jestem z siebie dumny i sam się pochwalę! A co zasłużyłem przecie!

Bieg - 26 lutego 2015


Aktywność fizyczna – piątek – 27 lutego 2015: bieg

Matylda nadrabia zaległości treningowe związane z ostatnim zwolnieniem z zajęć ;) Dzisiaj małe interwały. 3x1km z trzema minutami przerwy pomiędzy odcinkami. Tempo interwału w zakresie od 06:11 do 05:45min/km. Takie były założenia teoretyczne. W praktyce wyszło to tak, jak na obrazku poniżej, czyli sporo szybciej. Jakiś przełom jest. Całkiem możliwe, że uparte ćwiczenie biegów z narastającą prędkością poprawiło wydolność. Teraz dodam szybkości i będzie sukces!

Interwały - 27 lutego 2015 - Matylda

Aktywność fizyczna – niedziela – 1 marca 2015: bieg + rower

Będąc przy niedzieli mimochodem wspomnę tylko, że w sobotę przypadł nasz kwartalny dzień jedzenia co i ile kto chce, czyli ma być słodko i niezdrowo. Trochę pojedliśmy... ba, Matylda nawet sobie piwo nabyła!

Pizza
Była pizza oraz trochę innych smacznych rzeczy do zjedzenia...

Tym razem w niedzielę nie potrzebowali mnie w pracy. I chwała im za to. Pogoda dopisała. Wg prognozy miał padać deszcz, lecz nic z tego nie wyszło i chyba tylko dopiero wieczorem coś tam pokropiło. Dzień prawie że słoneczny.

Pobudka o 7 rano i na bieganie. Matylda 5km biegu w stałym tempie. Ostatni trend zwyżkowy się utrzymuje i tempo średnie wyniosło dzisiaj 5:46min/km bez jakiegoś specjalnego wysiłku i zmęczenia.


Bieg - 1 marca 2015 - Matylda


U mnie tym razem bieg na 18km w konkretnie zadanym tempie: 4:49min/km. Bałem się tego biegu. I słusznie. Raz, że w niedziele jakoś tak ciężko mi się biega, dwa że to już kawałek drogi, a tempo jak dla mnie całkiem wymagające. Pobiegłem. Lekko nie było. Specjalnie wybrałem najbardziej pofalowaną drogę w okolicy - 12km z górki i pod górkę. Może górki nie są jakieś przerażająco wysokie, ale są. Zawsze to odrobinę trudniej, niż po zupełnie płaskim terenie. Te niewielkie górki solidnie dały mi w kość. Mimo tego pobiegłem w zadanym tempie. Przynajmniej wg Garmina. Trochę to podejrzane, że wyszło idealnie to tempo, ani szybciej, ani wolniej. No cóż, może tak akurat faktycznie było. Nie będę polemizował z komputerem, zwłaszcza że wynik jest mi jak najbardziej na rękę ;)


Bieg - 1 marca 2015 - Leon

Pobiegali. Poprzebierali się, kawę wypili o około południa ruszyli na rowery. Tradycyjnie już dzisiaj ponownie mała wycieczka - 30km. Po tym biegu nogi miałem jednak zmęczone. Matylda radziła sobie bezproblemowo. Pojeździliśmy po słońcu i w ten oto sposób całkiem spory kawałek czasu spędziliśmy na powietrzu (czy świeżym, to już osobna kwestia). W każdym razie głowy przewietrzone, buzie uśmiechnięte, nogi trochę zmęczone.



Czas na zabawę z kotami...


Kot
Czasem nam się wydaje, że on ma zeza...


  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

2 komentarze

  1. Widzę, że uparcie "walczycie" dalej - w końcu rozpoczęcie sezonu przed Wami - ja za 2 tygodnie biegnę "dyszkę" :) i się z tego faktu bardzo cieszę :)

    "Buzie uśmiechnięte" to najważniejsze :) no a kotek "śliczniacha" :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki w imieniu zezola ;) Rozpoczęcie sezonu już niebawem, a jak na razie przynajmniej, chcemy, aby bieganie pozostało z nami na dłużej.

    OdpowiedzUsuń