Rowerem po Dolnym Śląsku - podsumowanie wyprawy
Dzień siódmy i ostatni: Bolesławiec
To już ostatni dzień naszego jeżdżenia i urlopowania w Domu Pod Sową. W drodze powrotnej (już samochodem) wjechaliśmy tylko na chwilkę do Bolesławca. Głównie po to, aby kupić jakąś pamiątkową bolesławiecką ceramikę. Matylda bardzo chciała nabyć coś wzorzystego. Stanęło na dwóch kubeczkach w kwiatuszki.
Pamiątkowe kubeczki, które kupiliśmy w Bolesławcu |
W sumie to nie mam pojęcia, do czego takie garnuszki mogłyby służyć i dlatego - póki co - pijemy z nich kawę, ponieważ są stabilne i mają wygodne uchwyty. Mi ich kształt przypomina takie stare dzbanki, w których kiedyś przechowywano mleko, czy wodę, takie pękate dzbanuszki ;)
Oprócz kupowania bolesławieckiej ceramiki, na szybko poszliśmy jeszcze obejrzeć rynek w mieście i przyznać musimy, że został bardzo ładnie odrestaurowany, jest czysty i miły dla oka. Byliśmy w godzinach przedpołudniowych i na rynku nie było jeszcze prawie nikogo, stąd możliwość zrobienia "czystych" zdjęć, z której oczywiście skorzystałem:
Bolesławiec - jedna z ulic prowadzących do rynku |
Bolesławiec - widok na rynek i kościół pw. Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja |
Bolesławiec - rynek, ratusz i odrestaurowane kamieniczki w tle |
Brama Piastowska na rynku w Bolesławcu |
Bolesławiec - rynek, ratusz i fontanna |
Bolesławiec rynek i wieża ratuszowa |
A tu na rynku restauracja po Kuchennych Rewolucjach... już otwarta, nie skusiliśmy się jednak na wejście |
Bolesławiec - kościół pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy |
Jak widać na zdjęciach bolesławiecki rynek i jego okolice prezentują się całkiem okazale. Dość interesujący jest także budynek sądu, ale tam już nie robiłem zdjęcia. Po krótkim zwiedzaniu Bolesławca nadszedł czas na definitywne już zakończenie wyprawy. Do samochodu zatem i do domu, bo tam koty stęsknione czekają ;)
Ogólne wrażenia i podsumowanie
Nadszedł czas podsumowań. Nie będziemy się jakoś specjalnie rozpisywali. Może zrobimy coś w rodzaju większego wypunktowania, a więc tak:
Nocleg - Dom pod Sową w Nawojowie Śląskim
Gospodarstwo agroturystyczne Dom pod Sową, w którym nocowaliśmy i które było naszą "bazą wypadową" możemy serdecznie i gorąco polecić wszystkim, którzy chcieliby udać się na wypoczynek w tamte rejony Polski. Pięknie położone, w małej wiosce, daleko od zgiełku i hałasu, cisza, spokój, kozy, kury i koty. Bardzo sielsko i anielsko ;)
Warunki mieszkalne - naszym zdaniem - znakomite. Pokój, w którym spaliśmy duży, stylowy, w pokoju łazienka. Wspólna kuchnia wieeeelka i wyposażona we wszystkie chyba sprzęty kuchenne, jakich można na wyjeździe potrzebować. Rowery spokojnie można przechowywać w korytarzu na dole. Internet bezprzewodowy w budynku. Do tego wszystkiego blisko do różnych atrakcji turystycznych. Agroturystyka na szóstkę! Polecamy!
Wejście do Domu pod Sową |
Dom pod Sową w całej okazałości |
Dom pod Sową |
Jeden z mieszkańców Domu pod Sową |
Dom pod Sową - pokój w którym mieszkaliśmy |
Okiem rowerzysty, czyli jest tu gdzie jeździć
Na rynku w Gryfowie |
Jako że nasz wypoczynek składał się głównie z jeżdżenia rowerami, jest to dość ważny punkt podsumowania. Czy w rejony Pogórza Kaczawskiego, Izerskiego, Parku Krajobrazowego Doliny Bobru, Doliny Kwisy warto jest przyjechać na rower? Oczywiście i jak najbardziej warto! Piękne tereny. Mnóstwo atrakcji do zwiedzania. Ruin zamkowych tyle, że i nad Loarą więcej nie znajdziecie!
Zamek Czocha |
Motyl |
Przed wyjazdem warto sprawdzić hamulce, ponieważ na niektórych zjazdach można rozpędzić się do sporych prędkości, a hamowanie przed kończącym zjazd ostrym zakrętem raczej lepiej wykonywać z pewnymi hamulcami. Inaczej może być nieciekawie...
Sprawdzone i pewne hamulce to podstawa |
My podczas tygodnia pobytu przejechaliśmy około 300-320 kilometrów. Poszczególne wycieczki miały długość od około 110 do 65km. Przez tydzień zwiedziliśmy mnóstwo okolicznych zabytków, sympatycznych miasteczek, nacieszyliśmy oczy pięknem wielu krajobrazów. Z awarii była tylko przebita dętka, ale to rzecz normalna.
Przebita, trzeba kleić... |
Jeździć można zarówno po drogach asfaltowych, jak i szutrowo-piaskowych ścieżkach. Można także - co zdarzyło nam się ze dwa razy - przedzierać się z rowerem przez "ścieżki dla wiewiórek", lub na przełaj przez pola. Ogólnie bardzo polecamy odcinek szlaku ER-4 z Nawojowa do Zgorzelca. Bardzo łatwa i ładna trasa. Jak widać, jeździć jest gdzie i zwiedzać jest co. Zdecydowanie polecamy te tereny turystom rowerowym (i nie tylko im)! Warto przyjechać, warto zobaczyć!
Drogowskaz obok Muzeum Kargula i Pawlaka w Lubomierzu |
I to byłoby na tyle, jeżeli chodzi o nasze podróżowanie po tym rejonie Dolnego Śląska. Pogoda dopisała, sprzęt - i my - daliśmy radę. W zasadzie odwiedziliśmy wszystkie miejsca, które odwiedzić planowaliśmy. To był udany wyjazd. Zdecydowanie!
0 komentarze