Minimalizm w kosmetyczce cz III - kosmetyki do makijażu
W poprzednich postach z serii
„Minimalizm w kosmetyczce” pokazałam swoje ulubione kosmetyki do
pielęgnacji twarzy i ciała. Tym razem chciałabym pokazać
kosmetyki do makijażu, które stosuję na co dzień.
W głównej
mierze są to kosmetyki mineralne angielskiej firmy Lily Lolo. Od
razu chciałabym zaznaczyć, że nie jest to wpis sponsorowany;
kosmetyki te cenię i używam od około dwóch lat i kupuję je za
własne, ciężko zarobione pieniądze:)
Polubiłam kosmetyki mineralne z kilku
względów:
- Po pierwsze skład - nie zawierają parabenów, syntetycznych zapachów, substancji ropopochodnych, syntetycznych barwników i innych świństw, których nie mam ochoty codziennie fundować swojej skórze.
- Po drugie - nie są testowane na zwierzętach i nie zawierają produktów odzwierzęcych.
- Po trzecie - są dość wydajne - opakowanie podkładu mineralnego wystarcza mi na rok, a róż do policzków lub rozświetlacz nawet na półtora. Co prawda produkty te nie są tanie: raczej ze średniej półki - słoiczek podkładu kosztuje ok 73 zł, podobnie rozświetlacz (ale uwielbiam efekt świeżości jaki dzięki niemu osiągam na policzkach), korektor ok 43 zł podobnie jak a róż do policzków, pomadka 48,90.
Ostatnio kupiłam również dwa pędzle
do nakładania produktów mineralnych i jestem zachwycona - wydałam
ok 110 zł, ale są naprawdę warte swojej ceny i mam nadzieję, że
bardzo długo mi posłużą.
Myślę,że warto wydać pieniądze na
rzeczy dobrej jakości, które będą nas cieszyć znacznie dłużej
niż tanie chińskie badziewie, które bardzo szybko wyląduje w
koszu na śmieci, a ja mocno pracuję nad tym, aby mój „śmieciowy
ślad” na naszej znękanej planecie mocno ograniczać.
Jeśli chodzi o makijaż oczu to tutaj
pełny minimalizm, żeby nie powiedzieć ascetyzm. Niestety mam
bardzo wrażliwe oczy, które nie tolerują dobrze ani cieni, ani tym
bardziej tuszu do rzęs więc makijaż oczu robię tak naprawdę od
wielkiego dzwonu. Na szczęście pracuję w domu więc nie muszę
jakoś przesadnie się „tapetować”, co zresztą bardzo mi
odpowiada. Co więcej ze swoim oszczędnym makijażem wpisuję się
teraz w jakiś ogólnoświatowy celebrycki trend - ostatnio
przeczytałam, że coraz więcej gwiazd zamieszcza w sieci nomakeup
selfies na których prezentują się bez, lub tylko z symbolicznym
makijażem.
W moim podejściu do makijażu sprawdza
się zasada „mniej znaczy więcej”, mało, ale dobrych jakościowo
naturalnych kosmetyków, które nie tworzą na twarzy efektu maski
pośmiertnej Nefretete i pozwalają skórze oddychać.
0 komentarze