Dziennik aktywności fizycznej – 16 - 22 czerwca 2014
Aktywność fizyczna – wtorek – 17 czerwca 2014: bieg
Pobiegałem zgodnie z planem, czyli: 70 minut w tempie ok 06:30/km. Wyszło chyba niecałe 11 km. Nie wiem dokładnie, bo coś dziwnego działo się z modułem GPS i co chwilę traciłem synchronizację. Albo jednorazowy wyskok, albo chmury i las. A jak nie ma sygnału, to praktycznie nie liczy niczego. Biegnę więc sobie, spoglądam na wyświetlacz - tempo spada, prędkość też - dobra może się rozmarzyłem - przyspieszę nieco. Przyspieszam, biegnę szybciej. Patrzę za jakiś czas - tempo spadło jeszcze niżej. Co jest? Miałem biec 06:30, a już na pewno biegnę o dużo a szybko! I dopiero wtedy zerknąłem na małą, na czerwono świecącą ikonkę GPS-u... brak sygnału!
Trochę mnie to zeźliło, ale - jak powiedziała Matylda po moim powrocie - to tylko elektronika. Ja jednak lubię, kiedy elektronika działa, tak jak napisali w specyfikacji, a nie tak jak chce. Trudno - tym razem cyferek nie będzie.
Przy okazji - Matylda oficjalnie się byczy ;)
Aktywność fizyczna – czwartek – 19 czerwca 2014: multisport: bieg + rower
O końcu świata będzie dalej |
Na zakończenie i wyciszenie 15 minut spokojnego biegu do domku.
Wcześnie rano było bardzo rześko i przyjemnie. Żadnego ruchu samochodowego, cisza i śpiew ptaków. Przemiłe rozpoczęcie dnia, chociaż tak od razu po wstaniu trochę ciężko się rozruszać ;) Cyferki:
Z racji tego, że test pogodowy wypadł pomyślnie po powrocie z biegania (w międzyczasie Matylda przygotowała kawkę...) poleniłem się trochę - Matylda zresztą też - przy porannej kawie i postanowiliśmy ruszyć na rowerki.
Ponieważ Matylda ma uraz do jeżdżenia po drogach o dużym natężeniu ruchu, to zawsze, planując trasę, staram się wybierać jakieś boczne dróżki, a czasem także leśne dukty. Tym razem także wiedziałem, że mamy kawałek (jakieś 10 km) do pokonania przez las. Nigdy wcześniej jednak nie jechaliśmy tą dróżką. Gdybyśmy wiedzieli, co nas tam czeka... To była niemalże przeprawa przez pustynię, po prostu: koniec świata. Piach jak na wydmach. Na najlżejszym przełożeniu nie dało się jechać - mamy zbyt cienkie opony. Do tego te nieszczęsne - jak my je nazywamy - bąki. Nie wiem dokładnie, co to jest, jakieś końskie gzy, czy coś, w każdym razie dość nieprzyjemnie gryzie i bardzo lubi spoconych mięsożernych osobników płci męskiej pośród lasu. Jechaliśmy "w kratkę": kilkanaście metrów mozolnej jazdy, kilkanaście metrów prowadzenia rowerów przez największy piach i tak do bólu. Cierp ciało, jak żeś chciało... W końcu dotarliśmy do asfaltu i ruszyliśmy dalej.
W drodze powrotnej starałem się jakoś ominąć ten nieszczęsny las, ale tak, żeby nie nadłożyć zbyt wielu kilometrów. Nie do końca się udało. Skusiła nas tabliczka ze znaczkiem roweru i żółtym paskiem - fajnie - pomyśleliśmy żółty szlak rowerowy przez las, tylko 5 km w kierunku, który jak najbardziej nam odpowiada - jedziemy. Pojechaliśmy. Po jakimś czasie okazało się, że mamy powtórkę z rozrywki, tzn.: piach po kostki i pełno bąków. Umordowaliśmy się nieznośnie w tych lasach...
Zmęczeni, lecz szczęśliwi z osiągniętego wyniku bez większych już przeszkód - pomijając boczny wiatr, który momentami spychał nas do rowu - dotarliśmy do domu. Ogólnie wycieczka udana, trochę szkoda, że wpakowaliśmy się w te lasy, bo zabrało nam to sporo czasu i energii. Na wiatr wpływu nie mamy, ale mogło wiać zdecydowanie słabiej. Może wtedy zrobilibyśmy nawet i 130 km. Będziemy próbować!
Droga pośród pól |
Droga pośród pól |
Rezerwat przyrody - Długosz Królewski |
Rezerwat przyrody - Długosz Królewski |
Rezerwat przyrody - Długosz Królewski |
Rezerwat przyrody - Długosz Królewski |
Niestety, z niewiadomych powodów zdjęcie rzeczonego Długosza Królewskiego, które w celach poglądowych oczywiście zrobiłem, zapisało się jako szara plama. Pozwoliłem sobie zatem pożyczyć zdjęcie z Wikipedii:
Długosz Królewski |
Opis rośliny także za Wikipedią: Długosz królewski (Osmunda regalis L.) – gatunek wieloletniej paproci o zasięgu kosmopolitycznym. W Europie występuje przede wszystkim w części zachodniej. W Polsce bardzo rzadki na niżu, w górach nie występuje. Preferuje obszary o wpływach klimatu morskiego z łagodnie przebiegającą zimą.
Przydrożny krzyż |
Leśnymi drogami |
Jechaliśmy na Koniec Świata... |
Nie, to nie jest ten piach, w którym się tak męczyliśmy, to jest jeszcze autostrada... |
Aktywność fizyczna – niedziela – 22 czerwca 2014: bieg
Bieg z soboty przełożony na niedzielę. Dobrze, że w ogóle udało się wyjść pobiegać, ponieważ z zadziwiającą regularnością co jakieś 50 minut zaczynało padać. I tak przez cały dzień. Dosłownie. Od rana do wieczora. Trochę słońca i chmur, trochę deszczu.
Oczywiście podczas biegu dopadł mnie deszcz i to całkiem niemały. Na szczęście padanie nie trwało zbyt długo i jakoś dało się to przeboleć. Co dzisiaj robiliśmy?
Matylda - stałe tempo ok 06:30/km spokojny bieg ok 6 km. Ale uwaga, uwaga: od tego tygodnia Matylda ma mocny zamiar rozpoczęcia planu, który doprowadzi ją do przebiegnięcia 10 km bez przerwy w godzinę. Trzymam kciuki!
Ja - zgodnie z planem, tzn. 35 min biegu w tempie 06:30/km następnie 4 przebieżki: 1km w tempie 05:40 przeplatany kilometrem na 06:30. Na zakończenie 10 minut spokojnego truchtu. Trochę źle wymierzyłem odległość i zamiast 10 minut spokojnego truchtu wyszło mi dobre 30 minut, ale rejestrowanie wyłączyłem w przepisanym czasie, tak że do tych km można by jeszcze ze 3 doliczyć. Mimo deszczu samopoczucie dobre. Biegło się lekko i przyjemnie - szczególnie wolniejsze odcinki ;)
0 komentarze