Aktywność fizyczna - dziennik 24-30 marca 2014

Rusz się!
Od tego tygodnia postanowiłem wprowadzić małą zmianę w opisach tych naszych aktywności fizycznych. Ponieważ czasem nic szczególnego, zasługującego na dłuższe opisanie się nie dzieje, a zatem będę łączył cały tydzień w jednym wpisie i publikował go z początkiem kolejnego tygodnia. Będzie to, powiedzmy, taki tygodniowy dziennik aktywności. Zainteresowani zajrzą i przeczytają, a inni nie będą musieli przebijać się przez listę podobnych wpisów.

Aktywność fizyczna - wtorek - 25 marca 2014: bieg

Niestety, znowu zrobiło się przenikliwie zimno. Gdy wybiegaliśmy, termometr na zewnątrz pokazywał tylko 2 stopnie na plusie. Do tego ziąb był taki przenikliwy i nieprzyjemny, że w ogóle nam się nie chciało wychodzić z domu.

Jakoś się jednak przemogliśmy, zwłaszcza że w ostatnią niedzielę znowu lało cały dzień i żadnego biegu, ani wyjazdu rowerowego nie dało się uskutecznić. Szczerze mówiąc, może i na upartego dałoby się, ale przyjemność z tego byłaby raczej mizerna. Wiem, wiem, życie to nie tylko przyjemności, ale nie przygotowujemy się - przynajmniej na razie - do udziału w jakichkolwiek maratonach, biegach ulicznych itp. i dlatego, gdy pogoda jest bardzo mało zachęcająca, robimy sobie wolne.

Sam bieg dla mnie lekki i nawet przyjemny, gdy już się rozgrzałem. Matylda ciężko i trochę nerwowo nawet. Kobiety... Na koniec zrzut z monitoringu:

Bieg - 25 marca 2014


Aktywność fizyczna - czwartek- 27 marca 2014: bieg

Co tu dużo pisać: rutyna i tyle. Może nieco szybciej, niż zazwyczaj. Dość lekko i przyjemnie. Nie wiem, dlaczego ale ostatnio zawsze gdzieś w drugiej połowie biegu łapie mnie kolka. Raz mocniej, raz słabiej. Staram się nie pić, ani nie jeść bezpośrednio przed biegiem. Dziwna sprawa.

W związku z poprawą pogody na ścieżce znowu sporo ćwiczących ludzi. Miło widzieć, że coraz więcej osób stara się aktywnie spędzać swój wolny czas. Jeszcze któryś rok temu, co niektórzy pukali się w głowę, gdy mówiliśmy, że jeździmy rowerami na dłuższe wycieczki (w sensie 50-100 km) i mówili: -Przecież można podjechać samochodem. Teraz takie podejście już zanika. I bardzo dobrze. Sporo osób jeździ rowerkami, są biegający i jeżdżący na rolkach, są uprawiający nordic walking - pełen przekrój. Szkoda tylko, że wielu ludzi robi to tylko sezonowo, zrywami, a po miesiącu lub dwóch traci zapał. Ale ważne, że próbują. Może za którymś razem zaskoczy i już nie przestaną.

Bieg - 27 marca 2014


Aktywność fizyczna - sobota- 29 marca 2014: rower

Przejażdżka rowerowa.
Sobota, piękna pogoda, a my znowu na rowerek. Chociaż momentami wiatr był zdecydowanie nam przeciwny, to jednak przejażdżka się udała. W związku z ładną pogodą, chciałem porobić trochę zdjęć, żeby pokazać, jak było ładnie. Chciałem jakoś przekazać tę atmosferę słonecznego, spokojnego, rzec by się chciało, sielskiego, sobotniego popołudnia. Niestety, po zrobieniu jednego zdjęcia mój zabytkowy smartfon odmówił współpracy i po prostu się zawiesił. Pomogło tylko wyjęcie baterii, a ponieważ w tle cały czas rejestrował przebieg trasy, tak więc i zrzutu ekranowego nie będzie.
Trochę mnie to wszystko zeźliło i dałem sobie spokój z robieniem zdjęć... Wg licznika rowerowego, a stara Sigma nigdy nie zawodzi, wyszło 36 km trasy. W zamian zamieszczam to jedyne zdjęcie, które udało się zrobić. Tak, ta "buka" w prawym dolnym rogu, to mój wspaniały cień...

Aktywność fizyczna - niedziela- 30 marca 2014: multisport!

W niedzielę nieco się rozpędziliśmy. Wstaliśmy ok. 7.30 rano. Matylda zrobiła kawkę, zjadła śniadanie. Ja nie zjadłem, ponieważ nie jadam śniadań. Trochę się pokręciliśmy, poczytaliśmy, co tam kto miał i w okolicach 9.40 ruszyliśmy biegać.

Wreszcie w niedzielę (dwie poprzednie były zupełnie zachlapane i zawiane deszczem i wiatrem oczywiście) pogoda nam dopisała. Tak na marginesie. Najbardziej denerwujące jest to, kiedy przez cały niemal tydzień pogoda jest w miarę przyzwoita, a tu trzeba siedzieć w pracy. Nadchodzi sobota i niedziela - pogoda się psuje. Do szewskiej pasji mnie to doprowadza! Wiem, na pogodę wpływu nie mamy, ale taka "złośliwość przedmiotów martwych" bardzo deprymuje.

Tym jednak razem pogoda dopisała. Postanowiliśmy zatem wykorzystać tę wspaniałą aurę. Tak więc - kontynuując wątek - ok 9.40 ruszyliśmy biegać. Tak sobie biegliśmy i biegliśmy i nie wiadomo kiedy nabiegliśmy 11 km. Było w tym oczywiście - jak zaleca Galloway w swojej metodzie - kilka przerw na marsz. Poszło nam na tyle dobrze, że po powrocie do domu odsapnęliśmy nieco, wypiliśmy po kawce, zmieniliśmy ciuchy i... wskoczyliśmy na rowery! Żeby nie przedobrzyć, na rowerkach zrobiliśmy jakieś 25 km i szczerze mówiąc jakoś specjalnego zmęczenia nie odczuliśmy. Było super! Prawie bezwietrznie, słonecznie, ciepło. Ha, pierwszy raz wystąpiliśmy w krótkich gatkach!

Po wczorajszych przygodach z zawieszaniem się telefonu, dzisiaj dałem sobie spokój z próbami robienia zdjęć i dzięki temu jakoś udało się zarejestrować obie aktywności. Co prawda, telefon pomiędzy biegiem, a rowerem trzeba było nieco podładować, ale cóż, taka uroda współczesnych smartfonów. Więcej zdjęć będzie pewnie wtedy, gdy wymienię telefon na nowszy, co jak widać, trzeba chyba w niedługim czasie zrobić... Zrzuty ze sports-trackera poniżej.

Bieg - 30 marca 2014


Rower - 30 marca 2014

Pozdrawiamy i do następnego biegu!

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze