Jako że moje Cascadie nr 10 od Brooksa powoli zbliżały się do końca swoich dni (standardowa wada tego modelu - rozerwanie i pęknięcie siateczki na zgięciu przedniej części buta, obecnie mam w nich nabiegane jakieś 1100km), postanowiłem przed zimą - bo piszę o okresie zeszłorocznej (2016) jesieni rozejrzeć się za jakimiś nowymi butkami do biegania.
Jakie miałyby one być? Na pewno lżejsze, niż Cascadie. W Cascadiach startowałem latem w dwóch długich biegach (powyżej 50-ciu) kilometrów i jesienią w Górskim Półmaratonie Ślężańskim - bieg nie długi, lecz bardzo urozmaicony, jeżeli chodzi o nawierzchnię i chyba trochę wymagający technicznie (pisałem o tym starcie tutaj).
W obu letnich biegach, pewna "pancerność" butów od Brooksa dość mocno mi przeszkadzała. Niby wszystko dobrze, wygodnie, zabezpieczenie przed ostrymi kamieniami itd, jednak waga (powyżej 300gr) i spory drop, powodowały, że buty robiły wrażenie jakichś takich kapciowatych. Nie to, żebym biegał nie wiadomo jak szybko, co to, to nie, ale w Cascadiach po kilkudziesięciu kilometrach zaczynałem byle jak kłapać stopami i tyle. Dodatkowo latem było w nich dość ciepło, jeżeli idzie o odczucia stopy.