Jesienne polecajki Matyldy

Staram się żyć zgodnie z rytmem natury, oczywiście na tyle na ile pozwalają mi obowiązki. No bo wiadomo, niektóre rzeczy po prostu muszą być zrobione, bez względu na to jak bardzo mi się nie chce, bo jesień, bo ciemno i najchętniej zakopałabym się pod kocem. W miarę możliwości jednak mimo wszystko zwalniam, nie podejmuję nowych wyzwań, nie dokładam obowiązków. Gniazduję w domu z zapasem ulubionej kawy. Wiosna i lato to czas wyjazdów, wycieczek rowerowych, imprez biegowych, a teraz hibernuję, otaczając się tym co najbardziej lubię. Dziś chciałabym pokazać Wam kilka rzeczy, które mi ten szaro-bury czas umilają.


Krem do rąk Yope

Kolejne opakowanie tego genialnego produktu. Poprzednio miałam wersję z miodem, tym razem zdecydowałam się na goździkowy, moim zdaniem wspaniały na jesień i zimę z racji cudownego, korzennego zapachu. Podobnie jak jego miodowy poprzednik krem spisuje się znakomicie, skóra dłoni jest odżywiona i przyjemnie miękka. Duża buteleczka o pojemnośći 500ml wystarcza mi na kwartał.


Krem do rąk Yope


Uniwersalny płyn do czyszczenia Yope

Coraz bardziej staram się redukować ilość środków chemicznych używanych w domu. Nie stosuję płynów do płukania tkanin, proszek do prania stosuję w minimalnych ilościach, jako dodatek do kuli piorącej. Przy okazji zakupu kremu do rąk i zapasu mydła, skusiłam się na ekologiczny uniwersalny płyn do czyszczenia Yope o zapachu francuskiej lawendy. Płyn nie zawiera chloru, wybielaczy optycznych, SLS-u,SLES-u i PEG-u. W składzie ma 98% składników pochodzenia naturalnego i o niskim stopniu przetworzenia. Za butelkę o pojemności 750 ml zapłaciłam około trzynastu złotych, co moim zdaniem nie jest wygórowaną ceną za dobry jakościowo produkt, bezpieczny dla zdrowia i środowiska.

Uniwersalny płyn do czyszczenia Yope


Płyn jest dość wydajny, jedna butelka wystarczyła mi na trzy miesiące standardowego sprzątania trzypokojowego mieszkania zamieszkanego przez dwoje dorosłych i kota. To kolejny produkt tej firmy, po mydłach w płynie i kremach do rąk do którego jeszcze wrócę.

Piżama Lunaby

Po latach kupowania bawełnianych piżam z infantylnym wzorkami, które po pół roku użytkowania nadawały się do przerobienia na szmatki do ścierania kurzu, stwierdziłam basta i rozpoczęłam internetowe poszukiwania piżamy idealnej. Niestety po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła „polskie piżamy” w otrzymanych wynikach dominowały bawełniane zestawy w dziecięce wzory zwierzątek. Do sklepu Lunaby zaglądałam już wcześniej i zachwycałam się pięknymi produktami, ale odstraszały mnie wysokie ceny. W końcu zdecydowałam, że liczy się jakość, a nie ilość. Lepiej kupić produkt droższy, ale dobrej jakości, którego noszenie sprawia nam autentyczną przyjemność i posłuży nam dłużej, niż kilka tańszych. W końcu człowiek przesypia jedną trzecią swojego życia, więc dobrze byłoby gdyby mógł do robić we względnym komforcie.

Piżama Lunaby


Zdecydowałam się na różowo - szarą flanelową piżamę w kratkę i jestem bardzo zadowolona z zakupu. Piżamę otrzymałam w bardzo gustownym opakowaniu, materiał jest ciepły i miły w dotyku, całość bardzo solidnie uszyta, z dbałością o detale. Jakościowo lata świetlne od zwierzątkowych piżamek. Co niemniej ważne, produkt rodzimej produkcji, wykonany z polskiego materiału. Głosujmy portfelem, na rynku mamy coraz więcej świetnych firm produkujących kosmetyki, ubrania które jakościowo biją na głowę produkty, które oferują nam zagraniczne koncerny.


Skandynawski Raj - o ludziach prawie idealnych

Książka Michaela Bootha zachwyciła mnie z dwóch względów - od dawna ciekawi mnie i fascynuje Skandynawia, po drugie uwielbiam angielski humor. Autor serwuje nam sporą dawkę ciekawych informacji na temat mieszkańców Północy, a dodatkowo robi to z niezwykłym wdziękiem i humorem. Znajdziemy tutaj ciekawe opisy zwyczajów, mentalności i sposobu bycia poszczególnych narodów, z pogłębioną analizą Duńczyków, ze względu na rodzinne koligacje autora. Obecnie obserwując rozlewającą się po internetach modę na hygge można stwierdzić, że Dania jest na fali. Jeśli jesteście więc ciekawi jak żyją najszczęśliwsi ludzie świata i ich najbliżsi sąsiedzi, koniecznie przeczytajcie tę książkę. Zdecydowanie pierwsza dziesiątka moich tegorocznych lektur, a mam ich na koncie już 54 i licznik wciąż tyka. (Nie żebym się chwaliła, ale trzeba poprawiać niechlubne krajowe statystki dotyczące czytelnictwa).

Skandynawski Raj - o ludziach prawie idealnych


Kawiarka Bialetti

Oboje z Leonem lubimy dobrą kawę, niestety niewielki metraż naszej kuchni sprawia, że każdy kawałek blatu kuchennego jest na wagę złota. Szkoda nam miejsca na kolejny sporych rozmiarów sprzęt jakim byłby ciśnieniowy ekspres do kawy. I tak pod nasz dach trafiła mała włoska kawiarka firmy Bialetti i muszę przyznać, że ten zakup to strzał w dziesiątkę. Kawa jest mocna, aromatyczna i naprawdę daje zastrzyk energii na resztę dnia. Dodatkowo kawiarka jest solidnie wykonana, ładnie wygląda i nie zabiera dużo miejsca.

Skandynawski Raj - o ludziach prawie idealnych


Plakaty

W naszym mieszkaniu nie znajdziecie zbyt wielu ozdóbek typu figurki, świeczki, wazoniki i inne tego typu durnostojki, ale nie da się ukryć, że lubimy dekorować ściany. W znakomitej większości są to zdjęcia własnej produkcji dokumentujące nasze wakacyjne wojaże, ale jest też kilka plakatów nabytych drogą kupna. Nasz najnowszy nabytek przybył do nas z pracowni panlis.pl. Jeśli zmęczyła Was estetyka rodem z Pepco i szukacie czegoś niebanalnego to polecamy ten adres.





Drugi plakat to wydruk naszych ulubionych instagramowych fotek. Mieliśmy ładną ramę, a w niej reprodukcję, której szczerze nie znosiliśmy, więc bez zmrużenia oka zamieniliśmy ją na wspomnieniowy kolaż, na który miło zerknąć popijając poranną kawę.



I to wszystko, co się u mnie sprawdziło, ułatwiło życie bądź umiliło szarą egzystencję. Może moje zestawienie okaże się dla kogoś pomocne, szczególnie teraz w okresie przedświątecznej gorączki poszukiwania prezentów.

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze