Dziennik aktywności fizycznej – 7 - 13 września 2015
Nie za bogaty ten dziennik, oj nie. Tak jakoś wyszło. Po biegu w Oławie Matylda miała normalnie we wtorek zaplanowane bieganie, ale jakoś tak coś ją w gardle drapać zaczęło i stwierdziliśmy, że lepiej poczekać jeszcze dzień lub dwa, niż niepotrzebnie narażać się na jakieś przeziębienie. Zwłaszcza, że pogoda nagle z upalnych trzydziestu stopni zmieniła się w typowo jesienną szarugę z temperaturą niewiele powyżej 10-ciu. Płukanie gardła roztworem soli i wtorek bez biegania.
Boląca stopa i zestaw smarowideł, a mówili, że bieganie takie dobre dla zdrowia ;) |
Od niedzielnego wieczoru zabrałem się za leczenie tej bolącej stopy: zestaw żeli, masaże lodem, rolowanie na wałku, no i oczywiście brak biegania. Trochę mi nie po drodze z tym urazem, ponieważ w kolejną niedzielę wybieramy się na półmaraton, w którym mam startować i naprawdę szkoda byłoby mi teraz, kilka dni przed biegiem, okazało się, że nie pobiegnę z powodu jakiegoś tajemniczego urazu stopy. Dzisiaj, gdy piszę te słowa, jest wtorek i szczęśliwie powiedzieć muszę, że ze stopą jest coraz lepiej. Mam nadzieję, że może chociaż w czwartek zrobię jakieś małe bieganie przed tym półmaratonem i uda mi się wystartować i w formie dotrzeć do mety.
W ogóle, to jeszcze nie dawno narzekaliśmy na upały, a teraz znowu zrobiło się mokro, wietrznie i nieprzyjemnie. Czasem myślę sobie, czy w tym rejonie Europy pogoda nie może być jakaś bardziej wyważona? Albo upały takie, że droga spływa do rowu, albo ziąb, wiatr i deszcz. Nic po środku.
Magazyn Bieganie i nowe ciuszki do biegania |
Poza tym zupełnie pozmieniało mi się z pracą i nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć. Niby czasu powinienem mieć więcej, niby wszystko jakoś mógłbym ładnie poukładać, a tymczasem mam wrażenie, jakby ten czas mi między palcami przeciekał. Nie wypracowałem jeszcze żadnego sposobu działania w nowej rzeczywistości. Jednak jestem rutyniarzem i trudno jest mi się odnaleźć w nagle zmienionych warunkach... Muszę koniecznie stworzyć jakiś plan dnia, bo inaczej to nic dobrego z tego nie będzie. Będę się tak miotał: tutaj trochę pracy, tu blog, tu załatwianie spraw, o matko, a gdzie jeszcze bieganie, miało być rano..., nie dzisiaj siłownia... zupełny mętlik. Wierzę, że z czasem wszystko się ułoży.
Ponarzekałem. Teraz dalej rolować stopę i trzymajcie kciuki za półmaraton :)
Aktywność fizyczna – środa – 9 września 2015: bieg
Nadeszła środa. Od niedzieli jakoś tę nieszczęsną stopę wykurowałem na tyle, że postanowiłem dzisiaj zrobić takie małe testowe bieganie. Nie było tego dużo. Zaledwie jakieś 7 km spokojnego biegu. Stopa jakoś to wytrzymała.Nie jest zupełnie komfortowo i trochę starałem się na nią uważać, stawiać raczej lekko i ostrożnie. Po prysznicu kolejna porcja żelu przeciwzapalnego, później rolowanie i jak na razie jest znośnie. Znośnie, to znaczy nie boli bólem ciągłym, nie boli przy chodzeniu, nie boli przy bieganiu, jednak pewien dyskomfort i - jak by to określić - brak poczucia bezpieczeństwa i pewności - jest. Podobnie miałem wtedy, gdy chyba dwa lata temu przeciążyłem chyba więzadło w kolanie. Mimo tego, że uraz został już zaleczony, to przez jakiś czas wciąż odruchowo uważałem na to kolano i przy każdym stąpnięciu oczekiwałem znajomego bólu.
Mimo wszystko jestem dobrej myśli i mam nadzieję na udany start w niedzielnym półmaratonie.
Matylda. Matylda trochę się "załatwiła" na biegu w Oławie. Nagłe załamanie pogody, mocne ochłodzenie i chłodny deszcz spowodowały, że aktualnie Matylda nie biega. Nie jest chora, lecz lepiej dmuchać na zimne i niepotrzebnie nie dokładać będącemu na granicy choroby organizmowi obciążeń.
Aktywność fizyczna – czwartek – 10 września 2015: bieg
Jakoś wygrzebaliśmy się z biegowego dołka i słabości z początku tygodnia. Znowu zaświeciło słońce, dolegliwości jakoś udało się zaleczyć. Jest nadzieja na lepszą przyszłość ;) Pierwszy raz od niedzieli Matylda wyszła dzisiaj pobiegać. Poszliśmy razem. Był las i 10km rozbiegania. Jak to się wszystko szybko zmienia.Bieganie po lesie - pod górkę i z górki |
Dzisiaj o poranku było w lesie całkiem już jesiennie, a jeszcze nie tak dawno biegaliśmy tam o 6 rano, a i tak było gorąco. Tempus fugit. Nieubłaganie i nie zważając na to, czy nam się to podoba, czy nie. Poranki już typowo jesienne. Mgła, ziąb... co zrobić, trzeba się przestawić i cieszyć ze zmian pór roku :)
Aktywność fizyczna – piątek – 11 września 2015: bieg
Dzisiaj ostatnie bieganie przed niedzielny półmaratonem. Stopa na szczęście już chyba zupełnie wydobrzała i myślę, że będę mógł cieszyć się startem. Było lekko i krótko: 20 minut rozbiegania, a później sześć szybkich przebieżek, 10 minut truchtu i do domu. Teraz już tylko odpoczynek i brak myślenia o bieganiu. Co miałem zrobić, zrobiłem, więcej już nie wykombinuję. Może wreszcie uda mi się osiągnąć tę godzinę i czterdzieści pięć minut w półmaratonie.U Matyldy z gardłem coraz lepiej i dlatego po długich debatach i namyśle, wybrała się na wieczorne bieganie. Dzień jednak jest już sporo krótszy i dlatego musiałem brać rower między nogi i towarzyszyć Matyldzie. Bieganie po ciemku, to zdecydowanie nie jest to, co Matylda lubi najbardziej. Śmieję się, że to był pierwszy i ostatni bieg Matyldy po ciemku ;) Było, jak było. Dobrze, że w ogóle się wybraliśmy, zawsze to siedem kilometrów na powietrzu.
Teraz pozostało już tylko spakować się na niedzielny półmaraton. Pierwszego chętnego do podróży już mamy:
Półmaratoński kot już spakowany :) |
0 komentarze