Cywilizacja multitaskingu nie jest dla mnie

Spokojnie, powoli i świadomie...
Spokojnie, powoli i świadomie...
Chyba się starzeję, albo komórki mózgowe mi obumierają. Dlaczego? Ostatnio coraz częściej zauważam, że brak mi skupienia. Choćby na pisaniu postów. Bo to jest tak:

              • niby wiesz, co chcesz napisać,
              • niby wiesz, jak chcesz to zrobić,
              • niby masz w głowie plan...

a i tak co chwilę coś ci przeszkadza. A to ktoś przejdzie, a to samochód przejedzie, a to na telefon trzeba zerknąć, a to przejść na inną kartę w przeglądarce i rzucić okiem na jakieś informacje. I tak bez przerwy. Normalnie i po prostu: ciężko się skupić.

Podobnie rzecz ma się w przypadku czytania książek. Zawsze lubiłem, i nadal lubię, czytać. Tyle, że gdy obecnie zajrzę do którejś z książek przeczytanych kilka lat temu, to sam się dziwię, jak ja mogłem przez to przebrnąć. Mało przebrnąć, to było ciekawe i porywające...

Dla porównania: ostatnimi czasy męczyłem dzieje Wielkiej Brytanii. Fakt, księga solidna, gęsto zadrukowana - jest co czytać. Dawniej "rozprawiłbym się" z nią bez problemu w krótkim czasie. Obecnie - tragedia. Czytałem po kilkadziesiąt stron i mi się oczy zamykały. Księga przeleżała obok łóżka przez dłuższy czas. 
Kiedyś przypadkiem wylałem na nią kawę i trochę zaplamiłem. Matylda się zeźliła i książkę odstawiła na półkę. Może i miała rację, bo już chyba nigdy nie skończyłbym tego, obiektywnie mówiąc, ciekawego dzieła historycznego. Dzisiaj pomyślałem sobie, że może dobrze byłoby od czasu do czasu przynajmniej, przeczytać coś bardziej ambitnego, a nie - jak to Matylda powiada - tylko taką powieściową papkę: lekką, łatwą i przyjemną. Może warto spróbować.

Nie jestem jakimś kulturoznawcą, czy innym specem od zachowań uwarunkowanych cywilizacyjnie, ale tak sobie myślę, że to właśnie ten otaczający nas świat wywołuje, a może nawet i wymusza, taki brak skupienia i bezrefleksyjność. Nagradzany jest multitasking. Po co i dlaczego? Pojęcia nie mam. Wiem natomiast, że promowana wielozadaniowość na pewno nie jest dla mnie. Ja chcę zwolnić. Ja chcę się zastanowić.

Nie chodzi mi o to, aby na siłę wracać do "benedyktyńskich" - w sensie czasochłonności i potrzebnego skupienia - zajęć. Chciałbym raczej - dla siebie samego - odzyskać trochę z umiejętności skupienia się na czymś i czerpania radości z wykonywania jakiegoś zajęcia. Zajęcie samo w sobie nie musi być wcale atrakcyjne.

W tym miejscu przypomniało mi się twierdzenie, że nie umiemy żyć teraźniejszością. I coś w tym jest. Zawsze na coś czekamy: kiedy będzie już ta godzina, kiedy już wyjedziemy, kiedy przyjedziemy, kiedy to się zacznie, kiedy się skończy. Zazwyczaj gdzieś w podtekście dodajemy do tego: wtedy będę mógł wreszcie zrobić to, czy tamto. A kiedy nadchodzi to wyczekiwane "wtedy", wtedy znowu zaczynamy niekończące się oczekiwanie, na coś, co będzie następne. I tak bez końca.


Żyj chwilą

Nie umiem żyć teraźniejszością. Chociaż wydaje mi się, że na własny użytek "odkryłem", jak można to robić. Muszę po prostu uświadamiać sobie, to co teraz robię. Muszę to robić z pełną świadomością. Wtedy nie spieszę się do następnej czynności, lecz udaje mi się cieszyć, tym czym aktualnie się zajmuję.

Tak, teraz w pełni świadomie piszę tego posta i sprawia mi to przyjemność. Przestają mi przeszkadzać ludzie, telefony i samochody. Piszę i cieszę się tym. W tym kontekście przypomniał mi się taki ładny zwrot z Biblii: piszę i "znajduję w tym upodobanie". 

Takie "samoświadome siebie" wykonywanie różnych prostych czynności życiowych wymaga jednak - przynajmniej ode mnie - sporej ilości ćwiczeń w tym, aby najprostszą nawet czynność wykonywać świadomie i czerpać z tego przyjemność. Ćwiczeń w ciągłym uświadamianiu sobie, że teraz idę do pracy i cieszę się tym spacerkiem. Widzę domy, ludzi, drzewa i samochody. Widzę liście, które są soczyście zielone. Widzę panią z pieskiem. Chłonę otaczającą mnie rzeczywistość i nie myślę o tym, że za chwilę będę w pracy, a jak już w tej pracy będę, to najpierw będę musiał zrobić to, później tamto, a jeszcze później coś zupełnie innego. To wszystko będzie później. Czas tego wszystkiego nadejdzie i gdy to nastąpi, wówczas będę o tym myślał i się tym zajmował. Niby proste, a takie trudne.

Być może takie świadome przeżywanie chwili można wytrenować. Będę próbował. Może zostanę mistrzem samoświadomej chwili ;)

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze