Merrell Bare Access 4 - recenzja po 500-set kilometrach

Merrell Bare Access 4 - recenzja

Od jakiegoś już czasu ciekawiła mnie idea "biegania naturalnego". Nie to, żebym od razu bardzo pragnął biegać na boso, czy w jakichś minimalistycznych sandałkach. Myślałem sobie raczej, że skoro w sumie - jeszcze za moich dziecięcych i młodzieńczych lat - w szkole biegaliśmy w wytworach rodzimego Stomilu i jakoś nikomu z tego powodu większa krzywda się nie działa, to dlaczego teraz nagle potrzebujemy jakichś super pianek, systemów i innych kosmicznych wynalazków? Czy aby cały ten piankowy przemysł nie funkcjonuje po to li tylko, by niepotrzebnie wyciągać od nas pieniądze?


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

UWAGA, UWAGA!!!


Kontynuacja recenzji Merrelli po przebiegnięciu w nich tysiąca kilometrów. Tutaj napiszę tylko, że buty nadal są w całkiem niezłym stanie, nadal dobrze się w nich biega i wydaje mi się, że na tysiącu kilometrów się nie skończy.

Po więcej informacji odsyłam do recenzji: 

Merrell Bare Access 4 - 1000km na liczniku i nadal jest dobrze

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jako że trend na bieganie w butach minimalistycznych, czy też bieganie naturalne, zakończył się kilka lat temu, dość trudno było mi znaleźć pierwsze buty, które pozwoliłyby spróbować zmierzyć się z tematem. Obecnie większość oferty zapełniają buty raczej mocno amortyzowane, z różnymi wynalazkami i jeżeli nawet spadek pięta-palce jest niewielki, to za to amortyzacji jest aż nadto, czego przykładem mogą być wg mnie buty marki Hoka.

Poszukiwania rozpocząłem jesienią i dlatego chciałem kupić, buty które oprócz tego, że będą lekkie, z małym dropem i minimalną amortyzacją, będą także charakteryzowały się dobrą przyczepnością w związku z nadchodzącą zimą. Nie ukrywam, że dodatkowym czynnikiem ograniczającym była cena. Nie chciałem inwestować kilku stówek w takie np. Inov8, bo nie byłem do końca pewien, czy aby na pewno dam radę w tego typu butach biegać.

W związku z tymi wszystkimi uwarunkowaniami, po długich poszukiwaniach mój wybór padł na Reeboki All Terrain Super OR. Teoretycznie buty przeznaczone na biegi z przeszkodami typu SR czy Runmageddon. Ponieważ jednak cena była przystępna, a i reszta parametrów spełniała moje założenia, kupiłem All Terrain-y, wierząc że na zimowe rozbiegania do 30 km z pewnością wystarczą.



Buty przyszły, nadszedł czas na pierwsze biegi. Poza sznurówkami, a raczej nieudanym systemem szybkiego wiązania, który zamieniłem na tradycyjne sznurowadła, Reeboki okazały się całkiem przyjemnymi butkami do biegania. Co więcej, ich podeszwa wyposażona w bieżnik podobny do X-Talonów znakomicie spisywała się na ośnieżonych (a zima tego roku dość mocno dała się we znaki) dróżkach leśnych, zapewniając znakomitą przyczepność. Z butów byłem na tyle zadowolony, że już planowałem zakup kolejnego modelu All Terrain, ale w tym momencie ujawniła się pierwsza i największa wada Reeboków - słabość super niby wytrzymałej cholewki zrobionej z cordury...



Albo ta cordura jakaś bardzo minimalistyczna była, albo ja za ostro biegam. Jakkolwiek by się sprawy miały, buty po zrobieniu w nich nieco powyżej 300-stu kilometrów rozdarły się w miejscu łączenia cholewki z podeszwą na tyle konkretnie, że nie nadawały się ani do klejenia, ani tym bardziej do biegania... To były pierwsze buty, które wykończyłem po tak małym kilometrażu.

Merrell Bare Access 4 - recenzja


Zrażony do Reeboków, ale coraz bardziej przekonany do biegania w butach z małym dropem i minimalną amortyzacją, wraz z wiosną rozpocząłem poszukiwania czegoś, co pozwoliłoby mi te moje minimalistyczne poszukiwania kontynuować. W ten oto sposób trafiłem na Merrelle i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie - moim zdaniem - dość wysoka cena butów tej firmy. Szczęśliwie dla mnie jeden ze sklepów z obuwiem zrobił akurat całkiem przyzwoitą promocję na buty Merrella, w tym, na interesujące mnie Bare Accessy w wersji czwartej.

Cóż było robić - kupiłem. Piękne ciżemki w szarej wersji kolorystycznej. Leciutkie, szerokie w palcach, z małą amortyzacją i zerowym dropem. Na pierwszy rzut oka wyglądają na mało dynamiczne człapaki, ale w rzeczywistości wręcz zmuszają do sprężystego i dynamicznego biegu.
Merrell Bare Access 4 to butki bardzo lekkie, o wadze 180-ciu gram, z zerowym spadkiem pięta palce i minimalną ilością amortyzacji. Tyle - niczego więcej w nich nie ma. Podeszwa uniwersalna - nadaje się i na asfalty i na lekki teren.

Merrell Bare Access 4 - recenzja


Zacząłem biegać w nowych butkach. Nie ukrywam, po przejściu z Reeboków, które miały drop chyba 5 mm na Merrelle, które mają drop zerowy, na początku łydki dość mocno dostawały w kość. Ustąpiły za to zupełnie bóle przedniej części piszczeli, które, biegając np. w Cascadiach dość często odczuwałem. Po pewnym okresie biegania, nie wiem, może po jakichś dwóch miesiącach, zarówno łydy, jak i achillesy przyzwyczaiły się do nowego stylu biegania.

Merrell Bare Access 4 - recenzja


Obecnie w Merellach zrobiłem prawie 500 kilometrów. Mimo, że tak po prawdzie (wg powszechnie przyjętych kryteriów) nie są to buty terenowe (chociaż producent umieszcza je w tej kategorii), to jednak dwukrotnie biegłem w nich trasę Półmaratonu w Jedlinie - raz treningowo i bezdeszczowo, drugi raz, startując w Jedlińskim Półmaratonie i pokonując może z połowę trasy w dość mocnym deszczu. Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku Bare Accessy spisały się znakomicie. Nawet w tunelu, gdzie biegnie się po tłuczniu stosowanym do obsypywania torów kolejowych, nie było źle, mimo tego, że buty nie posiadają żadnej płytki chroniącej przed ostrymi kamieniami. Dodatkowo - jak pisałem w recenzji z półmaratonu - mimo śliskiego błota na trasie i zupełnego przemoczenia butów, do mety dotarłem bez żadnej wywrotki, oraz bez najmniejszych otarć, czy pęcherzy.

Merrell Bare Access 4 - recenzja


Tak trochę na marginesie. Jeśli idzie o bieganie po ostrych kamieniach w butach minimalistycznych, które nie mają żadnego zabezpieczenia w rodzaju jakiejś płytki w podeszwie to wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nie jest tak źle z jednego prostego powodu: biegnę bardziej delikatnie i z większą rozwagą stawiam stopy, ponieważ gdzieś tam w głowie cały czas mam na uwadze, że jak zacznę "walić" stopami o podłoże jak słoń, to może być to dla mnie dość bolesne. Oczywiście mimo całej rozwagi i innego wzorca ruchowego są pewne ograniczenia i tak np. raczej nie wybrałbym się w Merrellach na podejście - podbieg niebieskim szlakiem pod Ślężę, która mimo tego, że nie jest przecież górą wysoką, to jednak od pewnej wysokości jest jednym wielkim rumowiskiem skalnym.

Zdaję sobie sprawę, że cały ten opis może wyglądać trochę, jak jakaś laurka ku czci firmy Merrell, ale wierzcie mi, w Bare Accessach biega mi się naprawdę znakomicie. Najdłuższy bieg, jaki w nich zrobiłem, to czterdziestokilometrowe rozbieganie w terenie mieszanym (trochę asfaltu, trochę kostki, lekki teren leśny) i także na tym dystansie spisały się bez najmniejszych zarzutów.

Merrell Bare Access 4 - recenzja


Na zdjęciach dołączonych do tekstu widać, jak wyglądają te butki po przebiegnięciu w nich pięciuset kilometrów. Wg mnie jest całkiem dobrze. Póki co - odpukać - nie widać żadnych śladów przetarć, nic się nie odkleja, środek także bez zarzutów. Nie wiem, jaki jest maksymalny zalecany dla nich kilometraż, lecz myślę, że pewnie coś w okolicach 1000 km i sądząc po obecnym stanie moich butów, myślę że powinny tyle wytrzymać. No, chyba że nagle po 600-set kilometrach zaczną się rozpadać na potęgę...

Na dzisiaj chciałbym pozostać zarówno przy trochę minimalistyczno-naturalnym stylu biegania, jak i przy butach ten styl wspierających. Być może będą to jakieś kolejne Merrelle, być może coś od Inov-8 (obecnie na bieganie po Ślęży, Sudeckie 100 i inne tego typu wygibasy mam właśnie Inov-8 X-Talon 200, w których także biega mi się znakomicie), czas pokaże.

Merrell Bare Access 4 - recenzja


Jeszcze na koniec, czy jestem zadowolony ze zmiany stylu biegania? Jak na razie bardzo. Czy dużo mnie to kosztowało? Myślę, że nie, bo pomijając jednorazowe nadwyrężenie lewego ścięgna Achillesa i początkowego bólu i napięcia łydek, nie doświadczyłem żadnych więcej niedogodności z tą zmianą związanych.

Wydaje mi się, że biegając "ze śródstopia" w butach o minimalnym spadku pięta-palce i niewielką amortyzacją, biega się delikatniej, rozsądniej i bardziej wydajnie. Biegnie się trochę tak "na paluszkach", lekko, bo wiadomo że buty, których się używa nie pozwalają na beztroskie tłuczenie stopą o ziemię. Czy to jest dobre, czy nie, pewnie czas pokaże i być może okaże się, że rację mają zwolennicy amortyzacji i przetaczania stopy...


UWAGA, UWAGA!!!


Kontynuacja recenzji Merrelli po przebiegnięciu w nich tysiąca kilometrów. Tutaj napiszę tylko, że buty nadal są w całkiem niezłym stanie, nadal dobrze się w nich biega i wydaje mi się, że na tysiącu kilometrów się nie skończy.

Po więcej informacji odsyłam do recenzji: 

Merrell Bare Access 4 - 1000km na liczniku i nadal jest dobrze

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze