Garmin Forerunner 310XT HR - solidny kawał sprzętu!

Tak, tak, czas jakiś temu kupiłem sobie wzmiankowany w tytule wpisu zegarek, a raczej komputerek pomiarowy: Garmin Forerunner 310XT razem z monitorem tętna. Jak sam tytuł wskazuje - jest to - dosłownie i w przenośni - solidny kawał sprzętu pomiarowego. Jeśli chcecie wiedzieć, co, jak i dlaczego - zapraszam do czytania. Nie będzie to recenzja sensu stricte, lecz raczej garść moich wrażeń dotyczących użytkowania i funkcjonalności Forerunnera 310XT.



Garmin Forerunner 310XT
Garmin Forerunner 310XT na nadgarstku - jak widać: kawał sprzętu


Dlaczego 310XT?


Wiem, 310-tka jest starym i nierozwijanym już sprzętem (cały czas jednak znajduje się w sprzedaży i jest serwisowana). Wiem, jest wielki, pomarańczowy, nie nadaje się do codziennego użytku jako zegarek, może dla kogoś jest zbyt ciężki. Wygląda trochę jak z epoki kolorowego plastiku i szkaradnego kształtu. Jednym słowem można go określić jako "dziwaczny".

Dlaczego zatem zdecydowałem się na zakup tego modelu? Stosunek możliwości do ceny! To był główny powód, dla którego zostałem - szczęśliwym jak na razie - właścicielem 310-tki od Garmina. Otóż, uważajcie Państwo, za nowy wodoszczelny zegarek Garmin Forerunner 310XT wraz z najnowszym czujnikiem i pasem do pomiaru tętna oraz 3-letnim okresem gwarancji można zapłacić już w okolicach 800 polskich złotych! Wydaje mi się, że jest to całkiem znośna cena, jak za sprzęt o takich możliwościach. Oczywiście nie jest to mało, jeżeli chodzi o sam fakt zakupu gadżetu do - bądź co bądź - zabawy, lecz tutaj już każdy musi sam decydować.

Jak pewnie wiecie, a wiedzą przynajmniej Ci, którzy czytują naszego bloga, dość długo biegałem z telefonem + Runtastic + HR. Dlaczego mi to nie do końca odpowiadało wyjaśniłem w napisanej wcześniej recenzji Runtastica.

Mniej więcej w rocznicę rozpoczęcia zabawy z bieganiem postanowiłem zmienić urządzenie pomiarowe i padło na Forerunnera 310XT. Główne wymagania, jakie postawiłem przed sprzętem, który zamierzałem kupić były mniej więcej takie:

  • - bateria o jak największej pojemności,
  • - możliwość monitorowania (tylko w celach dokumentacyjnych) jazdy na rowerze,
  • - sygnalizacja dźwiękiem i wibracjami,
  • - możliwość programowania dowolnych treningów (interwałów itp),
  • - wodoszczelność,
  • - łatwość i wygoda obsługi,
  • - możliwość dopasowania parametrów wyświetlanych na ekranie do swoich potrzeb i upodobań
  • - jak najniższa cena, przy jak największych możliwościach ;)

Zupełnie nieważne były dla mnie możliwości parowania z telefonami, obsługa WiFi, transmisja "na żywo", liczenie kroków, kolorowy wyświetlacz, monitorowanie snu, obsługa Bluetooth itp nowinki technologiczne umieszczane w nowszych zegarkach do biegania. Chciałem mieć po prostu solidny, prosty i wytrzymały sprzęt mierzący parametry biegu oraz okazyjnie, turystycznych tras pokonywanych na rowerze.

Długo się zastanawiałem. Pod uwagę brałem Forerunnera 610, 220, Polara RC3 GPS. Pod koniec "eliminacji" na placu boju pozostały dwa Garminy: 610 i 310XT. Ostatecznie zwyciężyła stara 310XT. 610 ma na pewno ładniejszy wygląd, jest mniejszy i bardziej reprezentacyjny. Niestety krótki - jak dla mnie - czas pracy na baterii, "ścinanie" pól informacyjnych spowodowane okrągłym kształtem zegarka oraz dotykowy ekran przeważyły szalę na korzyść starszego modelu.



Garmin Forerunner 310XT
Garmin Forerunner 310XT


Cóż zatem potrafi ten dziadek?


Garmin Forerunner 310 XT potrafi naprawdę dużo. Na pewno można wymyślić coś, czego nie da się nim zmierzyć, jednak - jak dla mnie - jest to sprzęt w zupełności wystarczający. Pozwolę sobie wkleić dokładną tabelę z możliwościami i parametrami technicznymi tego zegarka:


Parametry Garmin Forerunner 310XT - tabela z oficjalnej strony Garmin


Jak widać możliwości jest sporo. Do tego wszystkiego dochodzi bardzo przydatna opcja konfigurowania ekranów z danymi zupełnie "pod siebie". Możemy mieć cztery ekrany, a na każdym maksymalnie po cztery pola wyświetlające cztery różne parametry (pól na ekranie może być mniej: od jednego do czterech)! W sumie daje to maksymalnie 16 na bieżąco wyświetlanych informacji. Co więcej, można ustawić automatyczne przechodzenie pomiędzy ekranami. Samych możliwych do wyświetlania w poszczególnych polach parametrów jest - bez przesady - cała długa litania. Każdy chyba znajdzie to, czego potrzebuje. Jak dla mnie - bajka. Do codziennego biegania wykorzystuję zaledwie... jeden ekran podzielony na cztery pola z danymi: tempo chwilowe, średnie tempo ostatniego odcinka, dystans oraz tętno.

Powie ktoś: - Po co ci, człowieku było tyle danych, skoro wykorzystujesz tylko kilka? No cóż, na razie wykorzystuję kilka, lecz mogę sobie te kilka danych ustawić tak, jak mi się podoba, a poza tym nie wiem, może za rok będę wykorzystywał kilkanaście ;) W tym miejscu przypomnę słowo-klucz: stosunek możliwości do ceny. Dla lepszego uzmysłowienia, o co mi chodzi, proponuję także zapoznać się z systemem na sztywno ustawionych ekranów z danymi w zegarku Polar RC3 GPS.

Idąc dalej: bateria. Forerunner 310XT nie posiada czegoś takiego jak tryb oszczędzania energii. Nazwałbym to także: trybem zwykłego zegarka, gdyż w tym trybie w nowszych zegarkach nie pracuje GPS, a na ekranie wyświetlana jest po prostu godzina. W przypadku 310-tki zegarek jest albo włączony wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza, albo wyłączony. Proste. Zresztą - głównie z racji wyglądu i gabarytów - na codzienny zegarek 310-tka się raczej nie nadaje ;)

Obecnie biegam trzy razy w tygodniu. Każdy trening ma około półtorej godziny. Jedno ładowanie 310-tki wystarcza mi na około 4 tygodnie! Sprawdziłem. Zdaję sobie sprawę z tego, że sprzęt jest nowy, że bateria jest nowa i wraz z upływem czasu jej żywotność będzie malała. Wydaje mi się jednak, że nawet ze spadkiem wydajności baterii jest to lepszy wynik, niż deklarowane dla np Forerunnera 610 - 8 godzin w trybie treningu.



Garmin Forerunner 310XT
Garmin Forerunner 310XT plus pudełko


Ergonomia, albo czy to jest wygodne?


Mimo - a może właśnie - dla tego , że Forerunner 310XT jest duży i prostokątny, jego obsługa jest bardzo wygodna. Po bokach mamy cztery staromodne oblane gumą przyciski służące do poruszania się po menu i ustawiania parametrów pracy i treningów. Dodatkowo na górnej powierzchni zegarka mamy dwa przyciski: odpowiedzialny za rozpoczęcie i zakończenie treningu oraz służący do "łapania" poszczególnych odcinków i zrzutu zapisanej aktywności do pamięci. Wszystko. Prosto, staromodnie, może trochę topornie, ale za to skutecznie i bez zabaw z suwaniem palcem po ekranie dotykowym. Trochę żal, że nie ma tu stosowanego w Timexach włączania podświetlenia przez potrząśnięcie - trzeba to zrobić staromodnym przyciskiem... można za to ustawić długość i jasność podświetlenia ;)

Ekran - jak dla mnie - jest wystarczająco duży, a wyświetlane na nim cyfry wyraźne. Nawet przy podziale na cztery pola z danymi nie mam problemów z odczytem poszczególnych parametrów. Sygnały dźwiękowe i wibracje - wystarczająco donośne i trudne do przegapienia. Co lepsze, jeżeli biegniemy w grupie i nie chcemy denerwować innych sygnałami dźwiękowymi  naszego urządzenia, możemy je po prostu wyłączyć, a zamiast tego włączyć sygnalizację za pomocą wibracji. I już mamy cicho, a rozpoczęcia kolejnego interwału i tak nie przegapimy :)

Parametry - odnośnie samych podawanych parametrów. Napiszę o tym, czego używam. Prędkość chwilowa. Nie czarujmy się - przy korzystaniu z systemu GPS zawsze będzie jakaś bezwładność tego parametru. Tyle w tym temacie. Po przesiadce z telefonu i tak jestem zaskoczony "stabilnością" prędkości chwilowej, lecz jest ona dla mnie parametrem raczej orientacyjnym. Co innego prędkość średnia ostatniego odcinka. To bardzo przydatny parametr i głównie nim kieruję się podczas dostosowywania tempa biegu do założeń. Drugą opcją, która - wg mnie - sprawdza się lepiej od prędkości chwilowej, jest funkcja wirtualnego partnera. Tutaj mamy przedstawione graficznie i cyfrowo, czy i ile jesteśmy za lub przed zaprogramowanym przez nas cyfrowym biegaczem. Bardzo użyteczna funkcja.

Tętno - na razie nie biegam "na tętno". Funkcję monitorowania tętna traktuję bardziej dokumentacyjnie, czyli jako element analizy w dłuższym przedziale czasowym. Samo działanie czujnika tętna jak na razie bez zarzutu. Zegarek błyskawicznie wykrywa czujnik. Pas wygodny, czujnik mały. Co tu wiele pisać. Jest i działa. I tak ma być.

Programowanie treningów - w Forerunnerze 310XT można zaprogramować najbardziej chyba wymyślną sesję treningową. Można tego dokonać albo z poziomu samego zegarka - wykonalne, choć może nie do końca wygodne, bądź też z poziomu komputera za pomocą odpowiedniej funkcji serwisu Garmin Connect, a po zapisaniu przesłać gotowy trening do urządzenia. Dane z i do urządzenia przesyłamy bezprzewodowo, za pośrednictwem umieszczanego w porcie USB komputera czujnika ANT+. Mimo wielu negatywnych głosów dotyczących takiego rozwiązania, jak na razie, udaje mi się w miarę bezproblemowo wszystkie dane w obie strony przesyłać. Nie pogardziłbym oczywiście tradycyjnym sposobem przesyłu - za pomocą kabla USB - lecz nie można, niestety, mieć wszystkiego...

Nie chcę się tutaj rozpisywać na temat "urody" bądź funkcjonalności nowej wersji strony Garmin Connect. De gustibus non est disputandum... Ważne, że jest i lepiej lub gorzej, działa.

Niewymienna bateria


Niestety. Szanowny producent nie przewidział możliwości wymiany baterii. Dobrze to czy źle? Nie wiem, wiem za to, że chyba większość obecnie dostępnych zegarków dla biegaczy posiada niewymienne baterie, a i w przypadku telefonów komórkowych zauważyć się daje podobne podejście do tematu.

To, że producent nie przewidział, nie znaczy że się nie da. Da się. Jeżeli nabędziemy odpowiednią baterię, mamy sprzęt już po gwarancji, bądź na gwarancji nam nie zależy, to jak najbardziej można 310-tkę rozmontować i wymienić baterię. Na YT są nawet odpowiednie filmiki instruktażowe. Czy gra jest warta świeczki? Na tę chwilę nie mam pojęcia. Mam nowy zegarek z nową baterią i trzyletnią gwarancją. Czy jest to minus? Myślę, że tak, bo niby dlaczego nie dać użytkownikowi możliwości wymiany baterii w sprzęcie za kilka stówek?


Czy jestem z tego zegarka zadowolony?


Tak, tak, tak. Jak na razie - po około dwóch miesiącach używania - jestem bardzo zadowolony. Sprzęt działa bezproblemowo. Szybka synchronizacja z satelitami, nigdy jeszcze podczas biegu nie zgubił sygnału GPS, a biegam i po dość gęstych lasach i po drogach między polami się wijących ;) Tutaj - do tej pory przynajmniej - nie mam na co narzekać. Długi czas działania na baterii, głośne dźwięki powiadomień, alarmy wibracyjne, duży ekran i jasne podświetlenie. Czegóż chcieć więcej? A, i deszczem też się  nie przejmuję, boć to przecie sprzęt wodoszczelny... Jest bardo dobrze i oby tak dalej.


Pasek i czujnik do pomiaru tętna
Pasek i czujnik do pomiaru tętna



Czy mi to potrzebne?


Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. I nie chodzi tutaj o wybór tego konkretnego modelu zegarka. Chodzi raczej ogólnie o zakup sprzętu "dedykowanego" specjalnie do biegania. Ja rok biegałem z telefonem. I też było dobrze, chociaż od strony ergonomii szlag mnie nieraz trafiał z tymi wszystkimi czujnikami, kabelkami i kieszonkami na rękę.

Na początku nie wiedziałem, czy bieganie mi się spodoba, czy mnie to wciągnie, czy po miesiącu nie przestanę. Telefon i tak miałem, bo prawie każdy jakiś tam ma. Nie chciałem od razu wydawać, niemałych przecież pieniędzy, na gadżet, który może okazać się do niczego nieprzydatny, bo... znudziło mi się przebieranie nogami w tempie szybszym od chodu.

Po roku biegania myślę, że zostanę z tym sportem na dłużej i stąd decyzja o zakupie trochę bardziej, niż telefon, poręcznego i praktycznego urządzenia pomiarowego. Poza tym - jak pisałem w recenzji Runtastica - ja lubię mierzyć. Lubię rzucić okiem na wykresy. Lubię popatrzeć ile km i jakie tempo...

A zresztą, teraz nie mam już wyjścia - zegarek kupiony - trzeba biegać. No bo jakże to tak? Im lepszy sprzęt, tym mniej chęci? Nigdy. Miłego biegania życzę ;)

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze