„Minimalizm po polsku, czyli jak uczynić życie prostszym” - recenzja pierwszej polskiej książki nt. minimalizmu

Na liście moich ulubionych blogów od dość dawna, a dokładnie od 2012 znajduje się Prosty Blog prowadzony przez Annę Mularczyk- Meyer. To właśnie wtedy zaczęłam poszukiwać w internecie informacji na temat minimalizmu i sposobów upraszczania życia. Co prawda istnieje kilka innych rodzimych blogów na temat minimalizmu, ale wpisy pojawiają się tam dość rzadko i nieregularnie.

Odwiedzam też blogi anglojęzyczne, takie jak na przykład becomingminimalist lub bemorewithless, ale pomimo tego, że mogę znaleźć tam wiele uniwersalnych treści, to jednak ich realia kulturowe i punkt odniesienia jest nieco inny od naszego.

Blog Anki przypadł mi do gustu, ponieważ jest naprawdę dobrze napisany, a autorka pokazuje swoją drogę do minimalizmu w polskich realiach, skupiając się nie tylko na sprawach materialnych i pozbywania się nadmiaru rzeczy ze swego otoczenia, ale pokazując również, jak bardzo poprawiła się jakość jej życia również w sferze mentalnej i duchowej.

Dowiedziawszy się, że Anka pisze książkę, nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie trafi ona w moje ręce. I nie zawiodłam się – książka zdecydowanie warta była czekania. „ Minimalizm po polsku” podbił moje serce na tyle, że pochłonęłam tę książkę w dwa wieczory, popijając pyszną herbatkę w wygodnym fotelu w naszym domowym kąciku czytelniczym, w którym kiedyś królował telewizor.

Książkę skończyłam, lecz jestem pewna, że jeszcze nieraz do niej wrócę, aby przeczytać fragmenty, które szczególnie dały mi do myślenia, na nowo poszukując inspiracji w upraszczaniu życia i czynienia go bardziej przyjaznym. Podobnie jak Anka należę do pokolenia, które dzieciństwo spędziło w latach osiemdziesiątych, a w dorosłość wchodziło już po przemianach ustrojowych. Autorka pisze o zachłyśnięciu się kolorowym światem i odreagowywaniu szaroburej rzeczywistości PRL-u. Odnajduję tutaj również swoje doświadczenia, bo jeszcze całkiem niedawno skłonna byłam pracować ponad siły, aby kupić kolejne niepotrzebne gadżety, które oferuje nam współczesny kapitalistyczny „matrix”. Na szczęście przyszło otrzeźwienie i refleksja, że chcę być kimś więcej, niż tylko trybikiem w konsumpcyjnej machinie.

W książce nie znajdziemy zachęt do gwałtownych życiowych rewolucji i zmian. Autorka pokazuję swoją drogę maleńkich kroków ku poprawie jakości swojego życia nakierowanego na zdobywanie kolejnych rzeczy - mniej posiadać, więcej być i przeżywać, ale bez popadania w skrajności i rzucania wszystkiego, aby na przykład zająć się hodowlą kóz w Bieszczadach (jak często postuluje Leon - nie przypominam sobie, żebym wysuwał takie postulaty ;).

Anka pisze w swojej książce o pozbywaniu się rzeczy i uporządkowaniu swojego otoczenia, ale dla mnie nie była to żadna nowość, ponieważ nasze gniazdko już dawno zostało przeze mnie ogołocone ze wszelkich „przydasi” typu wątpliwej jakości pamiątki z wakacji. Anka pisze również o tym, że wydatnie odchudziła swoją domową biblioteczkę, a ja na to nie jestem gotowa i chyba nigdy nie będę, a nawet nie chcę podjąć takiego kroku.
W książce znajdziemy również garść informacji o tym jak ogarnąć domowy budżet, o wybieraniu niewielkich mieszkań czy domów dostosowanych do naszych potrzeb, ale o rozsądnym metrażu, domów i mieszkań których spłata nie uczyni z nas dożywotnik niewolników systemu bankowego.

Bardzo podobał mi się rozdział na temat minimalizmu w kontekście wiary. Autorka zwraca uwagę na to, iż pomimo tego, że prostota i antykonsumpcjonizm leżą u podstaw religii katolickiej, to w polskim Kościele trudno doszukać się tych ideałów, a powierzchowność i materializm współczesnych dostojników kościelnych zniechęca wielu ludzi, którzy z tych powodów rezygnują z uczestnictwa w religijnej wspólnocie.

Anka przedstawia swoje poglądy i wskazówki dotyczące minimalizmu bez narzucania się, w sposób taktowny podsuwa rozwiązania, które nie wymagają życiowych rewolucji. Delikatnie sugeruje i wyjaśnia bez autorytatywnego dydaktyzmu, z którym zetknęłam się w innej pozycji na temat minimalizmu - „Sztuce prostoty” - Dominique Loreau.

Książkę polecam wszystkim osobom, które czują, że świat wokół nich nich kręci się zdecydowanie zbyt szybko, osobom, które dojrzały do zmian i stworzenia swojej spokojnej życiowej przystani – ta książka to mądry przewodnik, który na pewno Was zainspiruje.

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

2 komentarze

  1. Małgorzata Wrzesińska17 października 2014 16:27

    Dobrze jest w życie wprowadzić zmiany mające na celu wyeliminowanie zbędnych przedmiotów. Absorbują one wiele naszej uwagi i cennego czasu - które możemy wykorzystać w inny sposób.

    Naturą ludzką jest "porastać" w różne przedmioty ale zrzucenie zbędnego balastu powoduje, że zaczynamy oddychać i mamy czas na przyjemniejsze czynności.

    Książki jeszcze nie czytałam - widzę jednak, że warto po nią sięgnąć :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomijając fakt, że minimalizm ostatnio w modzie, to jednak mimo wszystko dobrze jest zwolnić i się zastanowić, czy aby na pewno warto poświęcać kilka(naście) godzin swojego życia dziennie w imię posiadania jeszcze czegoś więcej, czegoś co tak naprawdę niekoniecznie jest nam potrzebne. I tak jesteśmy "niewolnikami systemu", po co jeszcze te łańcuchy wzmacniać...
    Książkę gorąco polecam. Jest pisana z polskiej perspektywy i przez to bliższa nam, niż np pozycje zagraniczne.

    OdpowiedzUsuń