Aktywność fizyczna – dziennik – 14-20 kwietnia 2014
Aktywność fizyczna – wtorek – 15 kwietnia 2014: bieg
Znowu przeraźliwie zimno. Rano sypał śnieg! Normalne duże płaty śniegu! Później na przemian: słońce, deszcz, słońce, deszcz. Ciśnienie szalało. Matylda stwierdziła, że czuje się jakby jej ktoś głowę ściskał imadłem. Na szczęście do wieczora te wszystkie atrakcje jakoś się uspokoiły i udało nam się pobiec. Zapomniałem uruchomić śledzenia w telefonie, a dowiedziałem się o tym przypadkowo zerkając na ekran po jakimś kilometrze. Nie mówiłem nic Matyldzie i w związku z tym przebiegliśmy tym razem 7.5 km! Jak na kiepską pogodę i słabą motywację całkiem nieźle. Z niecierpliwością oczekujemy chociaż małego ocieplenia, żeby tylko trochę przyjemniej już było...Aktywność fizyczna – czwartek – 17 kwietnia 2014: bieg
Wreszcie świeciło słońce i było w miarę ciepło! Dla uczczenia tej nietypowej aury ;) wyruszyliśmy na zupełnie nieznane tereny i bieg wkrótce zmienił się w cross terenowy. Biegliśmy przez podmokłe łąki i błota, aż dotarliśmy do rzeki. Udało nam się zobaczyć dzikie kaczki, a słychać je było bez przerwy dokoła. Piękne tereny. Pusto, cicho. Zadumać się można nad pięknem przyrody... Tak się jakoś zadumaliśmy, że nawet nie zwróciliśmy uwagi, że na liczniku pojawiło się 9 km w całkiem jak na nas niezłym czasie ponad godziny. Musimy się koniecznie jeszcze raz wybrać w tę miłą okolicę! Dla urozmaicenia taki mały landszafcik z naszych przełajów.Aktywność fizyczna – sobota – 19 kwietnia 2014: multisport: bieg + rower
Pragnę wszystkich poinformować, że dzisiaj po raz pierwszy porwałem się na sprawdzian swoich możliwości w biegu na 10km. W sumie zrobiłem to z marszu i bez jakiegoś specjalnego przygotowania. Matylda jechała dzielnie obok mnie na rowerze w charakterze pojazdu serwisowego i podziwiała krajobrazy.Trasa dość urozmaicona: trochę asfaltu, trochę leśnych ścieżek, raz z górki, raz pod górkę, długi odcinek z wiatrem w twarz. Do szóstego lub siódmego kilometra było bardzo dobrze. Byłem wręcz zszokowany, jakie to proste. Za szybko się jednak cieszyłem. Wkrótce zaczęły się kłopoty. Zemściło się zbyt szybkie rozpoczęcie biegu... W końcu jakoś dobiegłem do dziesiątego kilometra z czasem: 55min i 19 sek! Udało się poniżej godziny, ale było ciężko...
W sumie jestem zadowolony, chociaż gdzieś tam z tyłu głowy była nadzieja na na jakieś 50min... Może za jakiś czas. Strategia na przyszłość: spokojniejsza pierwsza połowa biegu, a w części drugiej próba biegu z narastającą prędkością.
Po dotarciu do domu i krótkim odpoczynku ruszyliśmy na lekką przejażdżkę rowerową. Spokojna prędkość, tempo spacerowe, trochę zdjęć po drodze i tak jakoś niepostrzeżenie na liczniku pojawiło się 26km. Jak tylko dojechaliśmy do domu, zaczął kropić deszcz. Pogoda i wolne popołudnie wykorzystane na 150%.
Przy okazji. Znalezione przez nas tydzień temu żonkile już rozkwitły. Specjalnie pojechaliśmy sprawdzić. Proszę bardzo:
0 komentarze