Czerwcowy wyjazd rowerowy dzień trzeci 2017 - jesień w czerwcu, czyli mikrowycieczka po Wolimierzu i okolicach
Niestety, tym razem meteorolodzy stanęli na wysokości zadania i trafnie przewidzieli, jeżeli nie opady, to przynajmniej temperaturę, która w ciągu dnia wynosiła niewiele ponad 10 stopni. Co tu dużo gadać - było po prostu chłodno i wietrznie. Dobrze, że wzięliśmy ze sobą na ten wyjazd jakieś cieplejsze stroje rowerowe, bo w krótkich spodenkach byłoby nam zdecydowanie zbyt zimno.
Słaba pogoda, wiatr i możliwość opadów, wszystko to spowodowało, że postanowiliśmy pospać sobie dłużej i dopiero przed południem wybraliśmy się na objazd Wolimierza i okolic.
Pierwszym celem naszej wycieczki było niewielkie miasteczko Mirsk. Chcieliśmy tam wejść na wieżę widokową oraz zobaczyć miejski rynek. Byłbym zapomniał - w razie znalezienia apteki planowaliśmy zakup witaminy C, ponieważ po wczorajszych wojażach w deszczu obudziłem się z lekkim katarem. Bez problemów znaleźliśmy zarówno rynek, jak i aptekę. Pochodziliśmy, popatrzyliśmy, a jako że pogoda specjalnie nie zachęcała do rozsiadania się na świeżym powietrzu, skierowaliśmy się w stronę wieży obserwacyjnej.
Wolimierz i okolica |
Wieża to pięknie odrestaurowana dawna wieża ciśnień z zachowanymi wewnątrz fragmentami rur oraz dawnego zbiornika na wodę. Na jej szczycie znajdują się cztery lunety oraz tablice z opisami tego, co możemy przez nie zobaczyć. Warto wspomnieć, że wszystkie opisy wykonane są także w języku Brailla. Jak dowiedzieliśmy się od sympatycznego opiekuna wieży, do tego roku wejście na wieżę było bezpłatne, a od przyszłego roku zostanie wprowadzona jakaś drobna opłata, która będzie dla gminy dodatkową pomocą w utrzymaniu odrestaurowanego obiektu w dobrym stanie. Przepraszamy za brak zdjęć, ale po prostu i zwyczajnie zapomniałem ich zrobić...
Z Mirska bocznymi, lecz asfaltowymi dróżkami, skierowaliśmy się w stronę Pobiednej, gdzie chcieliśmy zobaczyć kolejną wieżę, o jakże intrygującej nazwie Mon Plaisir. Drogowskaz wskazujący na istnienie tego tajemniczego cudeńka gdzieś w maleńkiej wiosce widzieliśmy już pierwszego dnia, gdy jechaliśmy do Świeradowa. Niestety, nie dane nam było podziwianie tajemniczej wieży, gdyż zwyczajnie jej nie odnaleźliśmy.
Dawna stolarnia w Wolimierzu |
Podjechaliśmy kawałek drogą wskazywaną przez znak, lecz w końcu straciliśmy zapał, a silny przeciwny wiatr i stromy podjazd nie ułatwiały poszukiwań. Duch w nas podupadł i podarowaliśmy sobie poszukiwania tej przyjemności. Już po powrocie wyczytałem w internecie, że wieża powstała w latach 1803-1804 z inicjatywy ówczesnego właściciela Pobiednej Adolfa Traugotta von Gersdorfa, którego pasją była astronomia. Gdy choroba uniemożliwiła mu górskie wędrówki, postanowił wybudować wieżę i z niej obserwować nieboskłon. Długie godziny spędzane na obserwacjach były dla Adolfa czasem bardzo przyjemnym, stąd i nazwa wieży Mon Plaisir, czyli Moja Przyjemność.
Tak wyglądała wieża w czasach świetności rok 1934 - zdjęcie z portalu fotopolska.eu |
Przed II wojną przy wieży powstała restauracja i miejsca noclegowe. Po wojnie, podobnie jak wiele innych ciekawych obiektów na tzw. Ziemiach Odzyskanych, wieża stopniowo popadała w ruinę i wg zdjęć znalezionych w internecie do dziś pozostały z niej tylko mury zewnętrzne. Może kiedyś - podobnie jak wieża ciśnień z Mirska - także i Mon Plaisir doczeka się renowacji i udostępnienia do zwiedzania.
Wolimierz |
Z Pobiednej wyruszyliśmy w drogę powrotną do Wolimierza. Niewielka ta wioska jest bardzo zadbana i - można by wręcz powiedzieć - turystyczna. Jest tu kilka ciekawie odrestaurowanych domów, w tym piękne domy przysłupowe, dawna stolarnia, malutki placyk z kościołem i sklepem pełniący rolę rynku, na pewno co najmniej kilka gospodarstw agroturystycznych oferujących noclegi i wyżywienie, Stacja Wolimierz, gdzie odbywają się różne wydarzenia kulturalne w stylu warsztatów jogi, pokazów filmów lub tegoroczny Festiwal Nasion, a poza tym cisza, spokój, piękne widoki i bliskość Świeradowa. Wszystko to czyni z Wolimierza doskonałą bazę noclegowo-wypadową dla zainteresowanych wypoczynkiem w tym rejonie.
Dawna stolarnia w Wolimierzu |
Tak oto dobiegło końca nasze rowerowanie po okolicach Wolimierza. Krótki był to wyjazd, pogoda kaprysiła, a jednak i tak udało nam się trochę pojeździć. Dla miłośników górskiej jazdy rowerowej zdecydowanie polecamy Świeradów i przygotowane w jego pobliżu singletracki. My nie jesteśmy specjalnie zaawansowanymi "góralami" rowerowymi i dlatego poprzestaliśmy na Hali Izerskiej. Poza tym nasze rowery, to trekkingi wyprawowe, nieprzystosowane do ekstremalnych nawierzchni i stromych nachyleń, chociaż rowery w sumie nie stanowią problemów, bo w Świeradowie działa co najmniej kilka dobrze wyposażonych wypożyczalni sprzętu.
Okolice Wolimierza |
Tych, którzy niekoniecznie lubią się wspinać na rowerach, a chcieliby sobie trochę pokręcić po okolicy, zachęcamy do skorzystania z bogatej sieci szlaków rowerowych, bądź to po stronie czeskiej, bądź w Polsce, w kierunku Lwówka, Gryfowa, Zamku Czocha, Jeziora w Leśnej itp. Też będzie ładnie. My w każdym razie jesteśmy zadowoleni.
Sklep w Wolimierzu |
Sklep w Wolimierzu |
Jeszcze kilka słów o miejscu, w którym spaliśmy. Nocleg rezerwowaliśmy w Gospodarstwie Agroturystycznym przy Stawach. Ładnie, czysto, dodatkowo w pokoju mały, ale dobrze wyposażony aneks kuchenny. Mili właściciele, miejsce na przechowywanie rowerów. Zdecydowanie polecamy.
Tajemniczy dom |
Pierwszy tegoroczny wyjazd rowerowy za nami. Majówka, przez kiepską pogodę, niespecjalnie się udała, a w zasadzie została odwołana, chociaż temat czeka na swoją kolej. W czerwcu pogoda także nie była wymarzona, ale przynajmniej dało się pojeździć. Może w lipcu będzie cieplej... Ale o tym przekonamy się już niebawem.
0 komentarze