Gorce cz.2 - Ultra-Trail 80km i Ochotnica Challenge 20km

Dziewięćsił - znak firmowy Gorców

Po wycieczce na Turbacz dzisiaj dzień regeneracji i nabierania sił przed jutrzejszym biegiem. Plan jest taki: jutro na 80km biegnę ja, a pojutrze na 20km biegnie Matylda. Oba biegi w ramach festiwalu Gorce Ultra-Trail, oba biegi w terenie. Przewyższenia odpowiednio: 3240 metrów dla biegu na 80km i 965 metrów dla biegu na 20km. Czy wszystko pójdzie zgodnie z planem, przekonamy się już za dwa dni.

Dzisiaj póki co siedzimy i odpoczywamy. Po południu wybierzemy się do biura zawodów po odbiór numerów i pakietów startowych, a jutro o 5 rano pozostanie już tylko wystartować i - miejmy nadzieję, że w dobrej formie - przetoczyć się przez Gorce.

Nie ukrywam, że trochę się boję, bo niby biegłem już i na 70km i na 100 też, niby przewyższenia na setkę były chyba nawet trochę większe, ale jakoś te Gorce wydają mi się bardziej wymagające, niż Sudety w okolicy Wałbrzycha. Niby terenowo nie powinno być tragicznie, bo w większości biegniemy po znakowanych szlakach pieszych.

Zbieramy siły przed jutrzejszym biegiem
Zbieramy siły przed jutrzejszym biegiem

Wczoraj - w drodze na Turbacz - mieliśmy przy okazji rekonesans początkowej części trasy biegu i nie wyglądało to jakoś bardzo strasznie, ale co innego spokojnie sobie maszerować, a co innego biec, poganianym przez limity czasowe przewidziane na poszczególnych punktach. Punktów też zresztą niewiele. Na trasie 80km są w sumie trzy punkty: na 25, 44 i 63km trasy. Punkt na 80km (dla tych, którzy biegną trasę 102km) to dla mnie już meta. Można oczywiście kupić sobie coś po drodze w schroniskach, ale i tak warto mieć ze sobą trochę więcej jadła i napitku, niż zazwyczaj. Ponieważ jednak meteo przewiduje na jutro całkiem przyjemną pogodę do biegania (max. temperatura w okolicach 20 stopni, wiatr słaby i umiarkowany, niewielka możliwość burz późnym popołudniem), to moze się okazać, że Gorce Ultra-Trail będzie całkiem udaną górską przygodą biegową.

Gorce Ultra-Trail 80km

I już po bieganiu. Może zacznę od tego, że Matylda nie wzięła udziału w Ochotnica Challenge ze względu na pogodę. Padać zaczęło już w sobotę - gdy jeszcze ja biegłem 80km, później padało w nocy i nad ranem, a później padało jeszcze rano i aż do niedzielnego popołudnia. To głównie ze względu na te opady, które spowodowały, że na górskich zbiegach zrobiło się błotniście i ślisko, Matylda - ponieważ nie czuje się aż tak pewnie w trudnym terenie - postanowiła zrezygnować z biegu. Skąd wiedzieliśmy, że na zbiegach jest nieciekawie? Ostatnie 10km mojego biegu pokrywało się z połową dwudziestokilometrowej trasy Matyldy i już zbiegając tym odcinkiem w sobotę musiałem trochę uważać na błoto i śliskie kamienie. Czy podjęta decyzja była słuszna, czy nie, ciężko o tym wyrokować. Matylda tak zdecydowała i tyle.

Gorce Ultra-Trail - Góralska muzyka przed startem
Góralska muzyka przed startem

Bieg na 80km przebiegłem. Prognoza pogody okazała się trafna i w sobotę - dzień startu temperatura spadła o jakieś 15 stopni w porównaniu z dniem poprzednim. Bardzo się z tego powodu ucieszyłem i teraz już wiem, że gdyby nie to ochłodzenie, to zamiast 80-ciu przebiegłbym pewnie 40km i sklasyfikował się na tym dystansie. Nie wyobrażam sobie bowiem biegu na 80km w temperaturze przekraczającej trzydzieści stopni...

Wystartowaliśmy o 5 rano. Było przyjemnie rześko i pierwsze 5 asfaltowych i płaskich kilometrów przez Ochotnicę minęło dość szybko. Trochę zdziwiło mnie tempo, bo większość grupy biegła chyba w okolicach 5-ciu minut na kilometr i wkrótce byłem niemal jednym z zamykających stawkę. Nie dałem się na szczęście ponieść emocjom i truchtałem sobie spokojnie w ogonie. Pomyślałem, że to pewnie ci, którzy biegną na 40km tak pędzą, a przede mną jeszcze taki kawał drogi, że na pewno będę miał okazję sprawdzić swoją biegową wytrzymałość.

Gorce Ultra-Trail - Góralska muzyka przed startem
Gorce Ultra-Trail - Góralska muzyka przed startem

Po pięciokilometrowej rozgrzewce zaczęła się zabawa - górski teren i podejście na Lubań. Zarówno na medalu, jak i na profilu trasy na numerze startowym podejście na Lubań wygląda jak pionowa ściana. Trochę mnie to zastanowiło, gdy oglądałem profil trasy przed biegiem, ale pomyślałem, że może to tylko na rysunku wygląda aż tak źle. W rzeczywistości było źle i na rysunku i w terenie. Pierwsze podejście na Lubań zakończone wspinaniem się po schodach na 20-sto metrową wieżę widokową, na której obsługa biegu odhaczała biegaczy dało chyba większości uczestników nieźle w kość.

Gorce Ultra-Trail - w drodze na Lubań
Gorce Ultra-Trail - w drodze na Lubań

Gorce Ultra-Trail - wieża widokowa na Lubaniu (chyba mi telefon zaparował)
Gorce Ultra-Trail - wieża widokowa na Lubaniu (chyba mi telefon zaparował)

Zmęczenie było spore, widoki za to wspaniałe. Wschodzące słońce, widok na górskie pasma na cztery strony świata z wieży. Niepomny na czas i limity musiałem zrobić kilka zdjęć. Bo kiedy znowu trafi mi się być na Lubaniu około szóstej rano? Po wszystkich zachwytach przyszedł czas na zbieg z Lubania. Stromy, z mnóstwem luźnych kamieni, wyżłobionym przez wodę szlakiem. Od maja, gdy doświadczyłem bolesnej wywrotki podczas jednego ze zbiegów treningowych na Ślęży, nie umiem już szybko zbiegać. Po prostu boję się, że znowu się potknę i przewrócę. Zbiegam powoli i asekuracyjnie i tracę na tym wiele czasu i sił na hamowanie.

Gorce Ultra-Trail - widoki w okolicach Lubania
Gorce Ultra-Trail - widoki w okolicach Lubania
Gorce Ultra-Trail - widoki w okolicach Lubania
Gorce Ultra-Trail - widoki w okolicach Lubania

Jakoś się w końcu z tego Lubania stoczyłem. Dalej był spokojniejszy odcinek trasy. W zasadzie to chyba aż do pierwszego większego podejścia pod Turbacz nie było jakichś bardzo wymagających fragmentów trasy. Na pierwszym punkcie na Przełęczy Knurowskiej (25km) zameldowałem się półtorej godziny przed limitem i pomyślałem, że na razie nie jest chyba najgorzej i że powinienem wymieścić się z czasem.

Gorce Ultra-Trail - widoki w okolicach Lubania
Gorce Ultra-Trail - widoki w okolicach Lubania

Gorce Ultra-Trail - widoki w okolicach Lubania
Gorce Ultra-Trail - widoki w okolicach Lubania

Po drodze na Turbacz są dwa - dla mnie przynajmniej - wymagające podejścia, poza tym szlak jest całkiem przyjazny dla biegacza. Przed Turbaczem pogoda zaczęła się trochę psuć. Temperatura odczuwalnie spadła, a niskie chmury niemal zakryły schronisko pod szczytem. Nie, żeby jakoś specjalnie mi to przeszkadzało, bo podczas biegu i tak było ciepło, tak gdzieś tylko przez głowę przebiegła myśl, że może wkrótce będzie padać. Z Turbacza trasa wiodła do Obidowej. Kolejny zbieg, tym razem spokojny i bez ekstrawagancji. Końcówka przed samym punktem nieco wariacka, poza tym chyba najbardziej nudny i pozbawiony wyrazu odcinek całego biegu.

Gorce Ultra-Trail - w chmurach schronisko pod Turbaczem
Gorce Ultra-Trail - w chmurach schronisko pod Turbaczem

Na drugim punkcie na 44km byłem znowu półtorej godziny (bez kilku minut) przed limitem. Trochę arbuza, kawałek pomarańczy, kawałek banana, kromka chleba z dżemem, napełnienie bukłaka i bidonu i czas ruszać dalej. Przede mną kolejny szczyt do zdobycia - Kudłoń. Praktycznie zaraz od punktu zaczyna się podejście. W moim przypadku o bieganiu na takim nachyleniu terenu nie ma mowy, tak więc mozolnie wspinałem się trzecią już górę tego biegu. Nic szczególnego z tego odcinka nie utkwiło mi w pamięci. No, może poza czymś w rodzaju baru na wypłaszczeniu przed szczytem. Siedzący na zewnątrz ludzie, leniwie spoglądali na szlak, coś tam jedli, coś popijali... A my z fasonem przebiegliśmy chociaż przed tym barem, żeby nie było, że zapisują się na te biegi, a później lezą po tych górach noga za nogą.

Z Kudłonia kolejne zbieganie górami, lasami, trochę po - jak ja je nazywam - stopniach dla wielkoludów. W ogólności całkiem przyjemny odcinek biegu. Chmury już całkowicie zasnuły niebo, coś tam chyba miejscami zaczynało kropić, na halach wiało całkiem mocno i zrobiło się tak jakby trochę jesiennie.

Gorce Ultra-Trail - gdzieś na trasie
Gorce Ultra-Trail - gdzieś na trasie


W takich to jesiennych klimatach dotarłem na ostatni punkt w Rzekach (na 63km). Na punkcie byłem trochę ponad godzinę przed limitem. Tradycyjnie już banan, arbuz, uzupełnienie bukłaka, jakiś izotonik do bidonu, coś czego nie było na wcześniejszych punktach, czyli Pepsi, czyli podstawowa uderzeniowa dawka cukru. Była też zupa pomidorowa z makaronem, ale wolałem nie ryzykować i poprzestałem na owocach i kromce chleba z dżemem. Dokładnie po ośmiu minutach opuściłem ostatni punkt odżywczo-kontrolny.

Z punktu wyszedłem sam i prawie całe podejście pod ostatni szczyt biegu, czyli Gorc, byłem sam. Ani nie dogoniłem nikogo przede mną, ani nie dogonił mnie nikt wychodzący z punktu po mnie. Podejście pod Gorc upierdliwoscią mogę porównać tylko z podejściem na Lubań. W przypadku Gorca dodatkową atrakcją był błotnisty szlak rozjeżdzony przez ciężki sprzęt do zrywki drewna. Pogoda zupełnie już zaczęła przypominać październik. Jakaś mżawka, niskie, ciężkie chmury nad głową lub dokoła. Trochę mroczno, trochę straszno, dość mokro i całkiem chłodno, gdyby przestać się ruszać. Myślałem, że to mozolne podejście na Gorc już nigdy się nie skończy. Wreszcie jednak zobaczyłem wieżę widokową na szczycie i byłem pewien, że trzeba będzie jeszcze na nią wejść, żeby zaliczyć obecność na szczycie. Okazało się jednak, że miła pani z obsługi biegu spisywała przechodzących zawodników obok wieży i obyło się bez pokonywania dodatkowych schodów.

Gorce Ultra-Trail - gdzieś na trasie
Gorce Ultra-Trail - gdzieś na trasie

Teraz do końca został już tylko zbieg. Jak to jednak w górach bywa, nie każdy zbieg jest tylko zbiegiem, a meta zawsze jest dalej, niż się wydaje. Miejscami trzeba się było jeszcze trochę powspinać, ale w ogólnym rozrachunku był to zbieg. Bliskość mety dodawała sił, a gdy zobaczyłem na drzewie informację, że do końca pozostały już tylko 3km, skądś jeszcze dobyłem resztek mocy i zacząłem biec całkiem przyzwoitym krokiem i kadencją. W dobrej formie i do końca przyspieszając, wbiegłem na metę, dostałem medal, zatrzymałem zegar i tyle. Na metę dotarłem dwie godziny przed jej zamknięciem. Przebiegłem 80km po Gorcach, suma przewyższeń to wg. organizatorów 3240 metrów, po drodze cztery szczyty Gorców, niecałe 13 godzin na nogach. Całkiem przyzwoity bieg.

Co mi się podobało? Teren, krajobraz widoki. W ciągu dnia trafił się cały przekrój warunków pogodowych: od ciepłego i niemal słonecznego poranka, przez pochmurny środek dnia, aż po całkowicie zaciągnięte chmurami i deszczowe popołudnie. Ciekawe szlaki, urozmaicony teren, po drodze najważniejsze szczyty Gorców - w ogólnym rozrachunku trasa z małymi wyjątkami - to mocna strona tego biegu. Oznakowanie sensowne i czytelne, choć w niektórych miejscach taśmy mogłyby być trochę bliżej siebie.

Gorce Ultra-Trail - gdzieś na trasie
Gorce Ultra-Trail - gdzieś na trasie

Organizacja i obsługa na punktach także bez zarzutów. Było wszystko, co potrzebne, wolontariusze i strażacy uwijali się, aby nikomu niczego nie brakowało - wielkie uznanie i wielkie dzięki za poświęcony czas!

Co mi się nie podobało? Może napiszę tak: o ile - moim zdaniem - obsługa techniczna, wolontariusze, strażacy na punktach, osoba odpowiedzialna za stworzenie trasy i ludzie znakujący odwalili kawał dobrej i solidnej roboty, o tyle sama wierchuszka biegu postarała się o tyle o ile. Średnio przygotowane, jakby na bieżąco improwizowane i opóźnione rozdanie nagród, czasem brak jakichś informacji, trochę bałaganu i niepotrzebnej bieganiny. Do tego wszystkiego tłumaczenie na angielski podczas rozdania nagród było takie, że lepiej byłoby, gdyby nie było go w ogóle, bo komuś posługującemu się angielskim chyba uszy więdły, gdy słuchał wyczynów językowych tłumaczącej organizatorki.

Gorce Ultra-Trail - gdzieś na trasie
Gorce Ultra-Trail - gdzieś na trasie

Poza tym - ja wiem, że to bieg promujący veganizm, ideologia, ważne sprawy, jestem vege i w ogóle. Sami jesteśmy wegetarianami, ale co do jasnej cholery powstrzymało organizatorów przed przygotowaniem dwóch wersji posiłku po biegu: z mięsem i bez niego? Na wielu mniej medialnie rozdmuchanych biegach bez problemu można wybrać rodzaj posiłku. Może wpisowe było za niskie? Przy nadzwyczaj skromnej zawartości pakietu trochę ciężko mi w to uwierzyć. Szczególnie że nawet kawa lub herbata dla biegaczy były po biegu dodatkowo płatne (ludzie po 80-ciu kilometrach biegu ze zdumieniem dowiadywali się, że jeśli chcą kawę lub herbatę do posiłku, to muszą za nią dodatkowo zapłacić po pięć złotych), że nie będę już wytykał palcem okolicznościowych polarów po jedyne 160 złotych sztuka (na takim np. mało znanym wielkopolskim GWiNcie były w pakiecie dla kończących bieg), lub najtańszych z możliwych koszulek, płatnych dodatkowo po 40 złotych dla chętnych. Może i nie mam racji, lecz trochę mi to wszystko zalatuje nieświeżym zamordyzmem ideologicznym połączonym pokrętnie z dobrze znaną ideą skoku na kasę, opakowanym w stylu "jesteśmy znani i wspaniali, a zatem weźmy bułkę przez bibułkę i jakoś to będzie".

Szanowni organizatorzy, trochę więcej pokory i solidnej roboty u podstaw, a zdecydowanie mniej mediów społecznościowych, wywiadów i nachalnej autopromocji. Nie wiem, może w Warszawie tak się robi, ale to nie jest normalne i w zwyczajnym świecie się nie sprawdza. Nie wystarczy dobrze się wylansować i liczyć na to, że wasz "gwiazdorski" blask spowoduje, że wszyscy będą przed wami w zachwycie padać na kolana. Jako przykłady super zorganizowanych biegów, od których można się uczyć, podam np. Sudecką Setkę lub biegi organizowane w Sobótce. W przypadku GUT, to gdyby nie Górale i Koło Gospodyń z Ochotnicy, cała dekoracja i rozdanie nagród byłoby rozpoczętą z opóźnieniem, krótką, smutną i bałaganiarską imprezą niewartą uwagi.

Gorce Ultra-Trail - świetny bieg, piękne krajobrazy, super trasa
Gorce Ultra-Trail - świetny bieg, piękne krajobrazy, super trasa

Mogłem nie biec i nie narzekać? Pewnie, że mogłem, lecz sam bieg bardzo mi się podobał - jak napisałem - ciekawa trasa, wspaniałe widoki, super ludzie na punktach. Nie do końca podobała mi się tylko postawa organizatorów, a o tym mogę przecież napisać. Po to są blogi, aby między innymi wyrażać za ich pośrednictwem swoje zdanie, a moje zdanie na temat organizatorów Gorce Ultra-Trail nie jest niestety najlepsze z wyżej wymienionych powodów. Bieg jako trasa i wyzwanie - super, miejsce - przepiękne, organizatorzy - do poprawy albo zmiany.


Jeszcze na koniec, żeby ktoś nie pomyślał, że cały dystans przebiegłem tylko o kilku kawałkach banana i arbuza - nie ma tak dobrze. Średnio co 8 km ładowałem żel z Decathlonu, plus to, co jadłem na punktach.

Decathlon Aptonia Ultra Gel 700
Żel z Decathlonu, z tą różnicą, że ja miałem cytrynowe


Buty, w których biegłem to widoczne na zdjęciu z medalem Inov8 X-talon 200 - spisały się znakomicie, szczególnie gdy popadało i zrobiło się lekkie błotko, do tego ten sam, co zwykle plecak Salomon-a Skin Pro 3 Set.

Salomon Skin Pro 3 Set

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze