29. Sudecka Setka 2017 - przebiegłem!

29. Sudecka Setka 2017

Rok temu były 72 kilometry. W tym roku był plan i ambicje na przebiegnięcie całej setki. Co z tego wyszło i czy w ogóle się udało? Zapraszamy na relację z Sudeckiej Setki 2017.

Zgodnie z planem i założeniami, w tym roku ponownie wybraliśmy się do Boguszowa. Tym razem planowałem przebiec pełny dystans stu kilometrów. Jeśli kto śledzi nasz blog, to pewnie wie, że w zeszłym roku startowałem w Sudeckiej Setce z planem przebiegnięcia 72 km i że był to mój pierwszy poważniejszy bieg ultra. Plan wykonałem, 72 km przebiegłem i postanowiłem, że za rok wrócę, aby pokonać setkę w całości.

29. Sudecka Setka 2017
Boguszów - Gorce

Do biegu przygotowywałem się według planu własnego pomysłu. Rok temu największym chyba problemem była dla mnie słabość na podbiegach i podejściach. W związku z tym położyłem w planie większy nacisk na siłę biegową: podbiegi, schody, wyjazdy na Ślężę, żeby choć trochę pobiegać w górskim terenie. Zmniejszyłem za to nieco ilość długich wybiegań i ogólnego kilometrażu tygodniowego, a zwiększyłem trochę tempo biegania.

Nie był to jakiś zawodowy plan nakierowany na osiągnięcie konkretnego wyniku, raczej taka zupełna amatorka, z jakimś już doświadczeniem, co na mnie działa, a co nie za bardzo. Zasadniczo mogę powiedzieć, że plan się sprawdził - przynajmniej w zakresie zwiększenia siły. Niestety, zredukowanie ilości i długości długich wybiegań, oraz ogólne zmniejszenie kilometrażu tygodniowego, miały chyba trochę negatywny wpływ na wytrzymałość.

29. Sudecka Setka 2017
Boguszów - Gorce - rynek - przygotowania do startu

Jakby tam nie było, klamka zapadła i 23 czerwca stanąłem na starcie mojego najdłuższego - jak dotąd biegu. Punktualnie o 22.00 w blasku fajerwerków i przy ryku syren samochodów strażackich wystartowaliśmy. Start jest wspólny dla wszystkich dystansów: 42, 72 i 100 km. Stało się - jestem ja i 100 km do pokonania.

Pogoda idealna na bieganie. Noc spokojna, temperatura w sam raz, nic tylko napierać. I napierałem. Pierwsze dziesiątki kilometrów minęły niepostrzeżenie. W nocy, z czołówką biegnie się całkiem wygodnie. Nie widać, ile przed, ile za, jest tylko teraźniejszość i kilkadziesiąt metrów przed sobą.

Podobnie, jak w roku ubiegłym, tak i teraz Chełmiec stał się pierwszym “hamulcowym”. Nadal nie stać mnie jeszcze na pokonanie tej góry biegiem, tak więc mozolnie, marszem tak szybkim, na jaki było mnie stać piąłem się na szczyt, do punktu odżywczego. Stąd już tylko kilka kilometrów na stadion w Boguszowie-Gorcach, gdzie jest kolejny punkt i meta maratonu. Jakieś czterdzieści dwa kilometry za mną.

29. Sudecka Setka 2017
Boguszów - Gorce - rynek przed startem

Jak dotąd nie było źle. Biegłem nawet zbyt szybko, za co później - jak to zwykle bywa - przyszło mi zapłacić. Jedynym problemem z jakim się spotkałem, był dziwny ból całego gorsetu mięśniowego wokół brzucha. Z początku myślałem, że to zwyczajna kolka, która przejdzie po kilku kilometrach. Później zauważyłem, że bolą mnie zwyczajnie mięśnie wokół brzucha (mięśnie poprzeczne i boczne). Nie mam zielonego pojęcia skąd ten ból się wziął. Regularnie ćwiczę na siłowni, może ostatnio zaniedbałem trochę robienie deski, ale bez przesady, żeby aż tak źle ze mną było?

Rad, nierad, odsapnąłem chwilę na punkcie i ruszyłem dalej. Jakoś poszło. Odcinek za 42 kilometrem jest dość łagodny i bez większych przeszkód dotoczyłem się do pięćdziesiątego kilometra i już wkrótce dobiegłem do podnóża Dzikowca. Krótkie, strome, męczące podejście wynagrodzone pięknym widokiem wstającego dnia na szczycie. Jak poprzedniego roku, tak i teraz na wypiłem na Dzikowcu mocną, słodką kawę, zrobiłem parę fotek, nacieszyłem się widokiem i pomaszerowałem dalej.

29. Sudecka Setka 2017 - widok z Dzikowca
Chyba jeden z ładniejszych widoczków biegu - widok z Dzikowca

Gdzieś w okolicach sześćdziesiątego kilometra, już za Dzikowcem, dopadł mnie potężny kryzys, bardziej chyba psychiczny, niż fizyczny. Miałem zdecydowanie dość całej tej tułaczki po bezdrożach. W końcu podjąłem decyzję: mam to w nosie, jakoś dobrnę do 72 km i tam zakończę bieg, a za rok jeszcze raz spróbuję przebiec stówkę. Niespiesznym krokiem ruszyłem dalej. Gdzieś podczas tego marszobiegu napięcie opadło, a wskutek podjętej decyzji o wcześniejszym zakończeniu biegu, morale zdecydowanie wzrosło.

Na punkcie, gdzie można zakończyć bieg, zameldowałem się godzinę wcześniej, niż w ubiegłym roku, czyli gdzieś o 8.14 rano. Stwierdziłem, że mimo wszystko nie jest aż tak źle i chyba mogę zaryzykować dalszy bieg. Pojadłem, popiłem i ruszyłem dalej. Teraz nie było już odwrotu.

29. Sudecka Setka 2017
Wstaje dzień - gdzieś za Dzikowcem, do mety coraz bliżej

Po drodze czekał jeszcze jeden punkt ok. 85 kilometra. To ten wesoły punkt obsługiwany przez strażaków z OSP. Faktycznie, na punkcie niczego nie brakowało. Gorzej, że za punktem całkiem łatwa dotychczas trasa, zamieniła się w uciążliwe podejścia. Tu zaczęła się faktyczna walka o życie. Oj, dały mi te ostatnie kilometry popalić. Dodatkowo zbliżało się południe i słońce coraz mocniej przygrzewało, co wcale nie ułatwiało zadania.

W końcu jednak wylazłem z lasu i w oddali zobaczyłem budynek stacji kolejowej w Boguszowie-Gorcach. Wiedziałem, że stąd już tylko kawałek do mety. Wiedziałem także, że nie zdążę na metę przed 12 w południe i pomyślałem, że skoro i tak mojego cichego zamierzenia dotarcia na metę do południa nie uda mi się zrealizować, to nie ma już sensu specjalnie napierać. Bo w końcu, czy to aż tak bardzo ważne ile po dwunastej dotrę na metę, skoro dla mnie liczyło się dotarcie przed tą godziną?

29. Sudecka Setka 2017
Panorama z okolic Uschłego Drzewa

Tak to ciężko rozmyślając, telepałem się przez Boguszów-Gorce i gdzieś przed podbiegiem na stadion spotkałem Matyldę, która uprzedzona przeze mnie SMS-em, że nadciągam, wybrała się na metę. Wspólnie dotarliśmy w okolice stadionu, jeszcze tylko ostatni zryw pod górkę, później ładnie przebiec przez stadion do mety i już. Koniec. Można zatrzymać zegar. Około 12.20 dobiegłem do mety. Przebiegłem całą trasę Sudeckiej 100!

Tegoroczny bieg kosztował mnie o wiele więcej wysiłku, niż rok temu. Pewnie dlatego, że uparłem się, żeby dobiec do mety przed południem. W sumie to zupełnie nie wiem po co, ale tak jakoś wyszło. Gdybym sobie tego nie wbił do głowy, to pewnie początek pobiegłbym wolniej, skończyłbym trochę później, ale dzięki temu byłbym może mniej zmęczony i bardziej zadowolony. No, nic. Było jak było. Cały bieg, poza kryzysem w okolicach sześćdziesiątego kilometra, uważam za bardzo udany. Do bólu mięśni brzucha w końcu przywykłem i dobiegłem z nim do samego końca. Przyjemne to nie było, ale ponieważ ból nie przechodził, ani też specjalnie nie narastał, to wspólnie z nim dobiegłem do końca. Najbardziej dały mi się we znaki ostatnie kilometry - te od ostatniego punktu do mety.

29. Sudecka Setka 2017
Boguszów - Gorce

Jeśli chodzi o wyposażenie, to biegłem z tym samym plecakiem, co rok temu - Salomon Skin Pro 3, czołówka to sprawdzony rok temu Mactronic Phantom. Inne były natomiast buty. W zeszłym roku biegłem w Cascadiach 10, w tym roku - w związku ze zmianami, jakie wprowadzałem w stylu biegania przez cały rok - wystartowałem w Inov8 X-Talon 200. Bieżnik dostał trochę w kość na kamiennych ścieżkach, poza tym buty sprawdziły się całkiem nieźle. Amortyzacji mi nie brakowało, a stopy bolały chyba nie bardziej, niż rok temu w Cascadiach.

Setkę przebiegłem, plan wykonałem. Co dalej? Czy wrócimy jeszcze do Boguszowa? Całkiem możliwe, tym razem byłbym jednak osobą towarzyszącą na dystansie maratonu. Taki jest plan. Czy uda się go zrealizować, czas pokaże.

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze