Dziennik aktywności fizycznej – 7 - 13 lipca 2014


Polskie drogi - napis na planszy mówi sam za siebie
Polskie drogi - napis na planszy mówi sam za siebie


Aktywność fizyczna – wtorek – 8 lipca 2014: bieg


Biegamy dalej. Gorąco, duszno i burzowo, pot leje się litrami, oddech ciężki, nic to - biegamy. Uparci jesteśmy ;)

Matylda - spokojne 2x20' w tempie ok 07:00/km. Poza narzekaniem na trudne warunki do oddychania chyba wszystko w porządku. Matylda wytrwale realizuje założenia planu i daje z siebie wszystko. Naprawdę już nie mogę się doczekać, kiedy przebiegnie swoje pierwsze 10km i w jakim czasie uda się jej to zrobić. Pewnie nie odmówię sobie przyjemności potowarzyszenia jej na rowerze - w charakterze asysty technicznej oczywiście ;)

Matylda - bieg 8 lipca 2014
Matylda - bieg


Leon - 45' biegu w tempie ok 06:30/km, dalej 10x30" na 80% możliwości naprzemiennie z 60" odpoczynku w truchcie. Na zakończenie 15' biegu w tempie 06:30/km. Dla uspokojenia tętna i wyciszenia organizmu.

Leon - bieg 8 lipca 2014
Leon - bieg


Bez jakichś specjalnych rewelacji. Po prostu przebiegnięte. Poza tym, co napisałem na początku, że duszno i ciężko oddechowo, nic szczególnego się nie wydarzyło. Monotonia realizacji zaplanowanego zadania, która - mam nadzieję - zaprocentuje później wzrostem kondycji. Dobrze, że chociaż plan jest dość urozmaicony, bo w zasadzie każdy dzień biegowy, to trochę inne zadania i wyzwania.


Aktywność fizyczna – czwartek – 10 lipca 2014: bieg


Pobiegane planowo. Tzn. Matylda z powodu dziwnego bólu gardła, spowodowanego prawdopodobnie przez wcześniejsze nadużywanie wiatraka, zrobiła sobie wolne. Ja męczyłem się wg założeń. 20' biegu na 06:30/km, 5x1km  w tempie 05:30/km przeplatane z 1km w tempie 06:30/km. Na zakończenie 10' truchtu. Odległość wymierzyłem idealnie. Nie musiałem - jak mi się to czasem zdarzało - dobijać dodatkowych dwóch kilometrów do domu, "bo mi się trasa za wcześnie skończyła".

Poza tym był to w zasadzie pierwszy bieg tych kilometrówek, z którego miałem jakąś przyjemność. Przeważnie ten rodzaj biegu dość mocno dawał mi w kość i traktowałem go jako zło konieczne. Tym razem było inaczej. Wreszcie poczułem coś na kształt zadowolenia z biegu z prędkością w granicach pięciu minut na km.

Dodatkowym czynnikiem zwiększającym moje zadowolenie był fakt, że dwie z tych szybszych przebieżek wypadły w leśnym terenie (nierówna dróżka, wielkie kałuże, śliskie błoto), a jednak dałem radę utrzymać tempo. I to... było dobre!

Bieg - 10 lipca 2014


Aktywność fizyczna – piątek – 11 lipca 2014: bieg


Matylda nadal ambitnie realizuje plan. W piątek pobiegała tak: 20' biegu w tempie ok 07:00/km, później 6x30" biegu na 80% naprzemiennie z 60" przerwami w truchcie. Na zakończenie 10' truchtu. Bułka z masłem.

Bieg - 11 lipca 2014 Matylda
Matylda biega w piątek

Aktywność fizyczna – sobota – 12 lipca 2014: bieg


W sobotę każde z nas biegało swoje.
Pani Matylda 3x20' w tempie 07:00/km przeplatane dwuminutowymi przerwami w truchcie. Biegło się lekko i przyjemnie. Na zakończenie pozwoliłam sobie nawet na nieznaczne przyspieszenie. Różnica w kondycji po ponad półrocznym regularnym bieganiu jest kolosalna. 
Jestem dumny, ponieważ wyszło już prawie 10km. Jeszcze troszeczkę i Matylda zrobi dyszkę w godzinę. 


Bieg - 12 lipca 2014 Matylda
Matylda - coraz bliżej do 10km!

Leon zgodnie z planem zrobił długie wybieganie, czyli 90' biegu ciągłego w tempie ok 06:30/km. Drugi raz wziąłem na dłuższy bieg coś do picia. Za pierwszym razem po wzięciu łyczka wody prawie natychmiast dostałem kolki. Teraz było o wiele lepiej, tzn. wypiłem cały bidonik (nie na raz oczywiście) i żadne dolegliwości mnie nie dopadły. I dobrze, bo już bałem się, że nigdy nie nauczę się pić w trakcie biegu.

Bieg, jak to bieg - spokojne 90 minut klepania kilometrów. Relaksująco i przyjemnie, choć troszkę duszno. Nie wiem, czy na zrzucie cyferki obrazujące tętno są odpowiednie, ponieważ gdzieś przed połową trasy rozłączył się czujnik. Zobaczyłem to trochę przed końcem i stąd nie wiem, czy wskazania są prawidłowe. Nieważne.

Bieg - 12 lipca 2014 Leon
Spokojne wybieganie - Leon

Aktywność fizyczna – niedziela– 13 lipca 2014: multisport: bieg+rower


Nie jestem przesądny. Nie wierzę w pechową 13. Mimo to jakoś w środku tygodnia w głowie pojawiła mi się myśl w stylu: - Ooo, niedziela wypada 13. Dziwne. Eee tam, niedziela, jak niedziela... Otóż, nie do końca...

Wstałem wcześnie rano. Pobiegłem zgodnie z planem: 20' biegu w tempie 06:30/km, następnie 6 20" przebieżek na 80% możliwości przeplatanych 40" biegiem 06:30/km. Tyle. Szybko i sprawnie. 


Bieg - 13 lipca 2014 Leon


Wróciłem, przebudziłem Matyldowego śpiocha. Wypiliśmy kawkę. Spakowaliśmy podręczne sakwy rowerowe i - po raz pierwszy w tym sezonie - wyruszyliśmy na trasę o zaplanowanej godzinie. Nasza przejażdżka trwała jakieś... 30 minut. 

Trochę z mojej winy - nieuwagi i braku informacji odnośnie przebiegu trasy - gdzieś około 30 minuty jazdy - zagadani i szczęśliwi - zderzyliśmy się rowerami ze sobą... Bardziej precyzyjnie byłoby powiedzieć, że to ja zacząłem skręcać, podczas gdy Matylda była przekonana, że w tym miejscu jedziemy prosto... Zazwyczaj jedziemy "gęsiego", tzn. jedno za drugim. Tym razem jechaliśmy obok siebie. Było pusto, cicho, zero ruchu. Miło się gawędziło...

Moje niefortunne skręcanie zakończyło się lądowaniem Matyldy na ulicy. Upadek wyglądał groźnie. Na szczęście było wcześnie rano i nic nie jechało. Matylda także jakichś poważniejszych obrażeń poza stłuczoną dłonią, kolanem i bolącym bokiem, nie odniosła. Rękawiczki rowerowe skutecznie zapobiegły zdarciu skóry z dłoni. A ja bardzo często się zastanawiałem, po co my właściwie w tych rękawiczkach jeździmy... Teraz coraz poważniej zaczynam myśleć o nabyciu kasków rowerowych. Tak, tak - cały czas jeździmy bez kasków. Jakoś nigdy nie mogłem się do nich przekonać. Zawsze wydawało mi się, że to taki przerost formy nad treścią. Chyba zmienię zdanie.

Faktem jest, że nie pamiętam kiedy ostatni raz zdarzyło mi się wywrócić na rowerze, chociaż wiele razy było blisko, głównie z powodu zahaczenia pobocza, bądź wpadnięcia w wielką dziurę podczas podziwiania widoków. Zawsze jednak jakoś udało mi się utrzymać równowagę, bądź w porę zahamować. Dopiero wywrotka Matyldy przy prędkości ok 22km/h, bo mniej więcej tyle wtedy jechaliśmy, pozwoliła mi zobaczyć, że nawet przy tak małej prędkości można dość solidnie "walnąć o glebę". Całe życie człowiek się uczy.

Upadek, chociaż nie bardzo groźny, spowodował że odeskortowałem Matyldę do domu na rekonwalescencję. Po namyśle oraz upewnieniu się, że sama sobie poradzi, postanowiłem trochę pokręcić w samotności. Tak się kręciłem i nakręciłem prawie 117 km. Przy okazji zrobiłem parę zdjęć, które zamieszczam w tym wpisie.


Rower - 13 lipca 2014
Takie moje niedzielne kręcenie

Koło młyńskie
Koło młyńskie

Rzeźba ludowa
Rzeźba ludowa

Budynek gospodarczy
Budynek gospodarczy

Baszta i resztki zamczyska
Baszta i resztki zamczyska

Widok z baszty
Piękna nasza Polska cała, czyli widok z baszty

Panorama z baszty robiona przy bardzo szybko zmieniających się warunkach oświetleniowych
Panorama z baszty robiona przy bardzo szybko zmieniających się warunkach oświetleniowych


Leśna oaza ciszy i spokoju
Leśna oaza ciszy i spokoju

Bardzo hałaśliwy pies
Bardzo hałaśliwy pies goniący rowerzystów ;)

Leśna oaza ciszy i spokoju, czyli na stare lata mogę tam wypoczywać...
Leśna oaza ciszy i spokoju, czyli na stare lata mogę tam wypoczywać...

Leśna oaza ciszy i spokoju w całej okazałości
Leśna oaza ciszy i spokoju w całej okazałości

Polskie drogi - napis na planszy mówi sam za siebie
Polskie drogi - napis na planszy mówi sam za siebie

Krzyż przydrożny
Krzyż przydrożny

Staropolski woj
Staropolski woj, który nieodparcie kojarzy mi się ze sztuką minionego systemu...

Droga, jakich wiele
Droga, jakich wiele

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze