Gorce cz.1 - gorzkie żale i wycieczka na Turbacz

Gorce - wycieczka na Turbacz

Smutno mi trochę i nie wiem, co by tu na początek napisać. Nie, żeby aż tak źle było z Gorcami, z Matyldą, ze mną lub z bieganiem, chociaż co do biegania, to się jeszcze okaże, lecz nie czas teraz o tym.


Lojalnie ostrzegam, że początek tego wpisu jest mocno negatywnymi emocjami naładowany, że wylewam w nim żale mniej i bardziej słuszne i że jeśli ktoś ma to w głębokim poważaniu, to może spokojnie rozpocząć czytanie co najmniej od połowy tekstu.

Przyznać muszę, że w końcówce naszego dojazdu trochę pobłądziliśmy. Przyznać muszę także, że może zbyt pobieżnie zapoznałem się ze wskazówkami dojazdu zamieszczonymi na stronie internetowej agroturystyki, do której się wybraliśmy (a znalezienie tego miejsca do szczególnie łatwych nie należało).

Trochę nie dopilnowałem trasy - moje niedopatrzenie. Tyle usprawiedliwienia. Co jednak powiedzieć można o ludziach z jakiejś agroturystyki, do której trafiliśmy, a którzy zapytani o dojazd do naszego miejsca pobytu najpierw ze zdziwieniem przewracali oczami, później ze dwa razy pytali o nazwę, a na koniec stwierdzili, że źle pojechaliśmy i że to nie z tej strony góry i że trzeba nam jechać naokoło od drugiej strony i dopytać po drodze ludzi o dojazd, bo oni nie są pewni, gdzie to jest. Co powiedzieć o tych ludziach, którzy jak się za małą godzinkę okazało, mieszkali może z 500 metrów od miejsca, o które ich pytaliśmy, a wskazówki dojazdu zawrzeć mogli w jednym zdaniu: "Pojedźcie kawałek prosto pod górkę, przy kapliczce skręćcie w prawo i za chwilę, jak się skończy asfalt, będzie widać dom, którego szukacie".

Gorce - wycieczka na Turbacz
W drodze na Turbacz

No jak można być tak wredną, starą i złośliwą babą, żeby obcego zupełnie człowieka bez najmniejszej przyczyny pokierować w niewłaściwą stronę... Dlaczego? Przecież nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, niczym temu babsku nie zawiniliśmy, więcej już pewnie także się nie zobaczymy. Dlaczego zatem? Z czystej chyba tylko złośliwości i zawiści, że zamiast jej, wybraliśmy jakąś inną agroturystykę. Innego wytłumaczenia nie znajduję.

Że to już region do Podhala zaliczany i że ci uczynni ludzie to Górale? I że co? Że oni już tacy są: zawzięci, pazerni i że im tylko na pieniądzach zależy? A może to pradawna tradycja zbójowania na rozstajnych drogach i puszczania podróżnych w samych pludrach, jest tu nadal żywa? Eee, trochę wierzyć mi się nie chce, że tak jest i być może, to co napisałem krzywdzi wielu uczciwych Górali i pewnie także w innych rejonach Polski można zetknąć się z podobnymi ludźmi. Cóż zrobić, że my trafiliśmy akurat na Górali.

Gorce - wycieczka na Turbacz
A to taki ładny pasikonik

Druga sprawa, że gdy wreszcie dotarliśmy pod właściwy adres i spytaliśmy, dlaczego ten dojazd tak trochę słabo oznakowany, a sąsiedzi niezwykle pomocni, otrzymaliśmy odpowiedź, że na stronie jest wszystko napisane i trzeba było uważnie czytać (przyznaję - czytałem za mało uważnie), a że na rozdrożu tabliczki żadnej postawić nie można, bo to wszystko teren prywatny, a tak w ogóle, to gdyby nawet i taką tabliczkę postawić, to i tak nie postałaby dłużej, niż dwa dni, bo kochają się tu wszyscy jak pies z kotem.

Gorce - wycieczka na Turbacz
W oddali na szczycie schronisko pod Turbaczem - a ta żółta - rzeźnicza taśma, to na nadchodzące biegi ultra

Pozostając przy temacie tabliczki, gdy usłyszałem, że za żadne skarby postawić się jej nie da, to od razu przypomniał mi się Wolimierz z jego pięknie zdobionymi tabliczkami-drogowskazami informacyjnymi rozstawionymi w całej miejscowości, na których były wypisane nazwy i adresy gospodarstw agroturystycznych oraz innych atrakcji rozlokowanych w wiosce. Coś pięknego artystycznie i szalenie dla turysty przydatnego. Można? Jak widać można, ale nie na Podhalu. Na Podhalu można za to gęsto stawiać płoty, ogrodzenia i tabliczki z napisami: "Teren monitorowany. Wstęp wzbroniony.", "Teren prywatny. Nie wchodzić.". Do tego wszystkiego obowiązkowo milion pincet Jezusków mniej lub bardziej frasobliwych (bo oni chyba gdzieś podświadomie zdają sobie jednak sprawę z tego, że jak ten Jezusek na nich patrzy, to bardzo frasować musi go to, co widzi), matek boskich maści wszelakiej od zatrzęsienia i ciut ciut na każdym zakręcie, że już o wszechobecnym kulcie tego, który "tak sobie tę ziemię i tych uczciwych ludków ukochał", przez litość nie wspomnę. I tak to mam zagwozdkę: jakim cudem godzi to wszystko w sobie złośliwa baba, która świadomie i celowo - iście po zbójnicku - wyprowadza przypadkowego podróżnego w pole, a co niedzielę pewnie bije się w piersi aż huczy i swoje culpy przed panbóckiem wyznaje?


Tyle moich złych emocji, moich, bo Matylda nie do końca wszystkie je podziela i nie ze wszystkim, co napisałem, się zgadza. Póki co jednak ja jestem narratorem w tym tekście i ja ustalam zasady wg których go tworzę. Teraz czas na rzeczy przyjemniejsze.

Po pierwsze i najważniejsze chyba - widoki i otoczenie. Coś pięknego! Pokoju z takim widokiem z okna nie mieliśmy jeszcze nigdy. Popatrzcie zresztą sami.

Gorce - wycieczka na Turbacz
Widok na Tatry

Nie trzeba nawet z łóżka wstawać, żeby sycić oczy przepiękną panoramą Tatr. Gorce ogólnie są bardzo, jak by to powiedzieć, widokowo atrakcyjnymi - dla nas przynajmniej - górami. Dlatego też wybraliśmy je na tygodniowy pobyt - bez rowerów tym razem i dlatego też zapisaliśmy się na biegi w ramach Festiwalu Gorce Ultra-Trail. Jest tu ładnie, nie za wysoko, jak na nasze możliwości, zielono i ogólnie jeszcze dość luźno na szlakach.

Gorce - wycieczka na Turbacz
Widok na Domek GPN 

Dzisiaj na ten przykład wybraliśmy się na najwyższy chyba gorczański szczyt - na Turbacz. Na spokojnie sobie pospaliśmy, zjedliśmy zwyczajową owsiankę mistrzów na śniadanie, popiliśmy to kawą i między ósmą, a dziewiątą rano, ruszyliśmy na szlak.

Gorce - wycieczka na Turbacz
Na szczycie Turbacza

Głównym Szlakiem Beskidzkim na Turbacz mieliśmy około 12-stu kilometrów. Pierwszych turystów spotkaliśmy chyba dopiero gdzieś w okolicach Kiczory. Ogól nie na szlaku cicho i pusto. Największy ruch robili miejscowi zbieracze jagód, których są tu dosłownie całe hale. Jagód, nie zbieraczy oczywiście, choć tych drugich też minęliśmy całkiem sporo. Dopiero w pobliżu Turbacza pojawiło się więcej wędrowców, minęło nas także paru rowerzystów MTB.

Gorce - wycieczka na Turbacz
Schodzimy - panorama ze szlaku

Tak, tak - rowerzystów MTB. Bo wiedzieć warto, że gmina Ochotnica Dolna zrealizowała w 2014 roku projekt pn. "Gmina Ochotnica Dolna enklawą aktywnego wypoczynku w sercu Gorców". Enklawa ma podnosić atrakcyjność turystyczną regionu. W ramach projektu powstały wieże widokowe, altany widokowe wyposażone w wizualizacje oglądanej panoramy, odcinek pilotażowy Szlaku Kultury Wołoskiej oraz wyznakowano 140km tras pieszo-rowerowo-narciarskich. Tak oto w Gorczańskim Parku Narodowym oficjalnie pojawili się rowerzyści. Jak to zwykle w przypadku takich projektów bywa, nie obyło się bez przepychanek zwolenników lub przeciwników jakiegoś konkretnego rozwiązania, swój głos w dyskusji miało też PTTK. Jak to zwykle bywa, każdy miał swoje racje, ktoś był za, a ktoś wręcz przeciwnie. Projekt w każdym razie został zrealizowany, wieże stoją, szlaki są oznakowane, a co z tego wszystkiego wyniknie, przyszłość pokaże.

Wróćmy jednak do wycieczki. Na Turbaczu byłem kiedyś, dawno temu, w czasach szkoły podstawowej i nie pamiętałem zbyt wiele z tej wyprawy. Matylda nigdy nie była w Gorcach, tak więc dla nas obojga schronisko PTTK Pod Turbaczem stanowiło pewną atrakcję. Schronisko w dobrze ludziom w pewny już wieku znanym PRL-owskim stylu schroniskowym (i tu akurat określenia Peerl nie używam w znaczeniu pejoratywnym) z elementami nowoczesnymi w postaci klimatyzacji czy automatu z napojami i bezpłatnym WiFi.

Gorce - wycieczka na Turbacz
Chyba pogoda się zmienia

Wszystko funkcjonuje całkiem sprawnie i zupełnie "po nowoczesnemu". Można się umyć, można coś zjeść i wypić, jest gdzie posiedzieć i odpocząć. Ceny, jak to ceny w schroniskach - swoją wagę mieć muszą, lecz jest to swojego rodzaju powiedzmy - tradycja i nikt raczej o to pretensji mieć nie powinien. W końcu wtaszczenie wszystkich tych dóbr na górę (nawet taką jak Turbacz - 1310m) jest trochę bardziej utrudnione, niż dowiezienie ich do restauracji położonej przy jakiejś drodze krajowej.

Gorce - wycieczka na Turbacz
Będzie burza, czy nie będzie?

Skorzystaliśmy z dobrodziejstw schroniska, doszliśmy na szczyt Turbacza, nacieszyliśmy oczy widokiem i ruszyliśmy w drogę powrotną. Pogoda od rana była kryształowa, piękne słońce, niebieskie niebo, może trochę ciepło, ale bez problemu można było maszerować, zwłaszcza gdy udało się ochłodzić rozgrzane członki w napotkanym przy szlaku lodowatym górskim źródełku.

Ponieważ nie lubimy iść i wracać tą samą trasą, dlatego w drodze powrotnej zeszliśmy z czerwonego szlaku i ku Ochotnicy skierowaliśmy się trochę inną, choć również oznakowaną ścieżką. Gdy byliśmy już prawie w Ochotnicy, niebo się zachmurzyło, gdzieś w oddali posłyszeliśmy grzmoty, a wkrótce zaczął padać drobny deszcz. I w zasadzie na tym się skończyło. Burza do Ochotnicy nie dotarła. Trochę pokropiło, trochę pogrzmiało, parę razy błysnęło i się skończyło. Chmury się rozeszły, a na niebie ponownie zaświeciło słońce, w którego promieniach zakończyliśmy naszą wycieczkę na Turbacz.

Gorce - wycieczka na Turbacz
Postraszyło i się rozeszło

  • Podziel się:

To też może Cię zainteresować

0 komentarze